14 - Kryptonit

22 3 23
                                    

W niedzielę obudziłam się wyjątkowo wcześnie. Po całym dniu obfitującym w emocje długo nie mogłam zasnąć. A i tak przez całą noc miałam wrażenie, że mój mózg pracował na pełnych obrotach. Rankiem, wybiwszy się na dobre ze snu, zdecydowałam się od razu wstać. Leżenie w łóżku i gapienie się w sufit groziło wciągnięciem się w refleksję i analizowanie wszystkiego, co się wydarzyło – wczoraj i przez ostatnie dwa tygodnie.

W kuchni byłam zupełnie sama – ciocia z wujkiem najwyraźniej korzystali z wolnego dnia, wszyscy domownicy spali. Zajęłam się śniadaniem, ale mimo zajęcia rąk pracą, moje myśli nadal krążyły wokół Roberta i wieczornej rozmowy z Kasią. Zanim Jadzia wróciła do pokoju po seansie filmowym, starsza siostra jeszcze wypytała mnie dokładnie o Roberta. Kiedy opowiedziałam jej o elfickim komplemencie, nie wytrzymała i roześmiała się.

– Nie wierzę, że poderwał cię na Arwenę!

– Odczep się, to było romantyczne!

– Nie wątpię... – odparła z przekąsem. – Ale tak bardziej serio, to wiesz... Trochę ostre tempo wzięliście. – Oceniła po chwili. – Nie spieszcie się może za bardzo, dobrze? Jakby nie było, znacie się tylko dwa tygodnie.

– Coś mi się wydaje, że my dalej będziemy czytać te książki...

– Szczyt romantyzmu!

– Szczerze mówiąc, podejrzewam, że oboje jesteśmy jednak mocno stąpającymi po ziemi nerdami, a nie romantyzującymi marzycielami...

– Naprawdę? – Zdziwiła się moja siostra.

– Im dalej w las, tym mniejszą romantyczką się czuję. W sensie, że to wszystko wydaje mi się takie... normalne. Nie wiem, czy wiesz, co mam na myśli...

– Oj, Elka... To sprawa jest poważna... – Podsumowała Kasia i objęła mnie mocno.

Westchnęłam nad kanapkami. Jeszcze nie ogarnęłam wszystkiego. Czułam się szczęśliwa, a jednocześnie mój mózg produkował masę myśli racjonalizujących sytuację. Jak chociażby to, że nie powinnam tracić głowy dla chłopaka, którego znam od dwóch tygodni, który za dwa tygodnie zniknie z mojego życia...

I który właśnie pojawił się w kuchni, znów zaskakując mnie przy szykowaniu śniadania.

– Dzień dobry... – Przywitał się z szerokim uśmiechem, po czym podszedł do mnie i objął mnie w pasie.

Serce wyrwałoby się do pocałunku, rozum nakazał rękom kroić pomidora. Usłyszałam ciche westchnięcie, a potem Robert oparł czoło na mojej skroni.

– Chcesz poczytać? – szepnął, a ja zaczęłam chichotać.

– Kurczę, to rzeczywiście działa! – wymamrotałam. – Odkryłeś mój kryptonit...

– Bardzo mnie to cieszy... – mruknął. – Czy w takim razie zasłużyłem na porannego buziaka, czy wracamy do punktu wyjścia?

– Całowanie cię jest bardzo nierozsądne – odparłam.

– No, mam taką nadzieję!

– Mówię poważnie! Trochę o tym myślałam i doszłam do wniosku, że...

– Że za dużo myślisz. – Dokończył za mnie. – Już ci to wczoraj powiedziałem...

Pochylił się nade mną i wiedziałam, że za moment mnie pocałuje, więc w ostatniej chwili wyartykułowałam jedyną rozumną myśl, jaka jeszcze ostała się w mojej głowie:

– Ja tu śniadanie robię. Nóż trzymam...

Robert zaśmiał się cicho.

– No to go odłóż... – szepnął i pocałował mnie.

To istny cud boski, że go nie zadźgałam przy tym pocałunku, bo nie zdążyłam odłożyć noża. Na szczęście Robert miał więcej rozumu ode mnie i wyjął niebezpieczne narzędzie z moich rąk, zanim zamachnęłam się w okolice jego karku. Przerażało mnie to, jak nierozsądnie się przy nim zachowywałam. Zupełnie jak nie ja!

– Musisz przestać to robić... – mruknęłam po chwili.

– Nie ma szans! – Uśmiechnął się szeroko.

– To umrzemy z głodu... Śniadanie! – rzuciłam i odsunęłam się od niego, łapiąc resztki rozumu. – Zrób herbatę.

– Dobrze, kochanie... – przytaknął żartobliwie, po czym oboje znieruchomieliśmy. Zupełnie jakby ten małżeński żart nie był śmieszny, tylko nagle namacalnie bardzo prawdziwy.

To działo się zbyt szybko. Nie byłam gotowa na przeskoczenie od razu do etapu wyznawania sobie miłości po grób, oświadczyn czy życia pod jednym dachem. Choć akurat to ostatnie w jakimś stopniu już miało miejsce – z przyczyn obiektywnych. Robert chyba doszedł do podobnych wniosków, bo w milczeniu zajął się nalewaniem wody do czajnika i szykowaniem dzbanka na herbatę. Tymczasem ja dołożyłam kilka dodatkowych kromek do robionych kanapek, żeby starczyło i dla niego.

– Jak ty to robisz? – spytał wreszcie, nie patrząc na mnie tylko do wnętrza lodówki.

– Kroję chleb, smaruję masłem... Kładę kolejno składniki... Naprawdę muszę ci tłumaczyć, jak się robi kanapki? – Uśmiechnęłam się.

– Nie kanapki – sprostował. – Zauraczasz. – Dodał i oparł się o lodówkę z sałatą w dłoniach.

– Że co proszę? – Parsknęłam śmiechem.

– Roztaczasz taki urok, że po prostu lgnie się do ciebie. I mózg nie działa...

– Jasne... Bardzo roztaczałam urok, kiedy ciągle cię odstraszałam... – mruknęłam ironicznie.

– Wręcz przeciwnie. Ciągnęło mnie do ciebie jeszcze bardziej. – Przyznał i zajął się płukaniem sałaty.

– Hm... muszę popracować nad socjotechnikami. Najwyraźniej działają na opak. – Oceniłam krytycznie. – Coś jeszcze wrzucamy na te kanapki? – Zmieniłam temat, odbierając od niego liście sałaty.

– Dla mnie jest OK. Coś do herbaty?

– Cytryna i będzie dobrze.

Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Byliśmy jak stare dobre małżeństwo. Zupełnie jak ciocia Irenka z wujkiem Piotrkiem – w doskonałym synchronie. To było jednocześnie cudowne i bardzo przerażające.

– Wiesz, chyba odkryłem też swój kryptonit – oznajmił Robert i odwrócił się na chwilę ode mnie, żeby zalać herbatę.

– No?

– Ty jesteś moim kryptonitem...

– O Boże... – szepnęłam i w teatralnym geście chwyciłam się za serce. – To najbardziej romantyczna rzecz, jaką w życiu słyszałam! – Dodałam ironicznie.

– Śmiej się, śmiej... To wcale nie jest śmieszne!

– A, czyli wreszcie dotarło to też do ciebie? Cieszę się ogromnie, że doszedłeś do tych samych wniosków, co i ja. Muszę się w takim razie trzymać od ciebie z daleka w trosce o twoje dobre samopoczucie – rzuciłam żartobliwie.

Ku mojemu zaskoczeniu Robert się nie roześmiał, tylko spojrzał na mnie jakoś tak żałośnie. A ja poczułam bardzo niemiłe Przeczucie. Tym razem takie przez duże „p". I bardzo mi się ono nie spodobało...

MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz