12

7 2 0
                                    

28 lipienia, za dnia.

Wieszczka zaskoczyła go. Zaszła od tyłu i dotknęła w ramię. Podskoczył. Ona zaśmiała się.

- Zdrojewód, coś ty, nie bój się! - i uścisnęła go jeszcze mocniej.

- Ach, pani Dobrosława! Skąd też u pani taka wesołość? - speszył się.

- Radam po prostu, żem cię spotkała!

Miał tylko nadzieję, że nie zauważyła, że od kilku dłuższych chwil szedł za Niestanką, Godzimirą i Złotą, które wracały właśnie do domu z pól. Dziewczyny skręciły w stronę brzozowego lasku. Robiły tak już od kilku conajmniej dni.

- Gdzie masz Stojemira? Zawsze trzymacie się razem - zagadnęła wieszczka.

- Ach, no, ostatnio spędza więcej czasu z mamą, sama pani rozumie - spojrzał na nią.

- Ach, tak - wyrzekła - ciężka sprawa, prawdali?

- No... ale powiem pani, że Stojemir zniósł to jak prawdziwy mężczyzna.

- Doprawdy? Wszystko z nim w porządku? - dopytała.

Stojemir częściej pomagał w domu matce, wdowie po zmarłym Bojesławie. Choć z początku zżerało go poczucie winy i ogromny żal, o tyle dwa dni później wyznał Zdrojewodowi, że choćby i chciał, to nie potrafi żałować straty ojca, którego tak poprawdzie nigdy nie było w domu. Uznał potem, że i mamie ulżyło po jego odejściu, więc dźwignął się na duchu i próbował funkcjonować dalej.

- Mhm, jest silny.

- Zdrojko - ściszyła głos - jeśli cokolwiek złego dzieje się twojemu przyjacielowi, to pamiętaj, aby go wspierać. A jeśli nie daje sobie z czymś rady, to przyjdź do mnie. Dobrze? Wiem, że Stojemir jest silny, ale jeśli widzisz coś niepokojącego, to zawsze możesz się do mnie zwrócić o pomoc. Pamiętaj. Będziesz pamiętał?

- Tak jest, pani Dobrosławo. Ale proszę się nie martwić, jesteśmy ze sobą blisko, wierzę, że otrząśnie się z tego szybko, o ile już tego nie zrobił - uśmiechnął się.

- Dobrze - pogłaskała go po głowie - masz wielkie serce, Zdrojewodzie.

Szli dalej przez chwilę w milczeniu.

- A ty jak się trzymasz? Dawnośmy nie rozmawiali. W porządku? Jak tam ojciec? Pomagasz mu?

- Ach, tak - Zdrojko ciągle ukradkiem starał się dostrzec gdzie poszły dziewczyny. Dobrosława również odwróciła głowę. Zaraz też pożałował, że był taki nieostrożny.

- Ach - zaśmiała się serdecznie - piękne dziewczę z tej Złotomiry.

Chłopak westchnął. Posmutniał, a Sowa zauważyła to.

- Hej, co jest? - zapytała z troską.

On nie odpowiadał przez chwilę. Potem odwrócił się i zaczął iść dalej.

- Nic - odparł krótko.

- Ejże - położyła mu rękę na ramię - chłopcze.

On stał, odwrócony plecami do niej. Czuł strach i zwątpienie. Do końca lipienia pozostało kilka dni. A on wciąż nie mógł zmierzyć się z wizją wyznania miłości Złotomirze.

- Zdrojko - podeszła bliżej - posłuchaj. Każdy z nas mierzy się z czymś, z jakimś wyzwaniem, problemem, troską. Tak i ja, tak ty, tak Stojemir, tak i pewnie każdy Białozorzanin. Nie pytam z czym ty mierzysz się w tej chwili, ale...

- Wie pani co? - przerwał jej - bo ja... myślę tak sobie, że miłość to jest jak burza, która przychodzi do nas, gdy się nie spodziewamy, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. I czasem to jest... po prostu bolesne...

Miłość jest jak burza [POL]Where stories live. Discover now