4

10 4 0
                                    

31 czerwienia, wieczór.

Mówi się, że gdy Dadźbóg, bóg Słońca, mocniej zatęskni za swoją ukochaną, boginią wieczora Zorzą, to zabiera ją wtedy na spacer po Drodze Mlecznej, a niebo rozbłyska rozlicznymi barwami. Zorza polarna jest zatem symbolem tęsknoty i miłosnego pragnienia. W wierszu przepowiedni padają słowa "córka moja da znak tęsknoty", a zaraz potem "jej kochanek błyśnie zielenią". Do letniego przesilenia Dobrosława i Strzeżymir nie byli pewni, czy te słowa mogą się odnosić do bogini Zorzy i Dadźboga - jej kochanka. Gdyby zesłannikiem proroctwa był bóg Wołos, albo bogini Mokosz, to wtedy Sowa oczekiwałaby, że znak nadejdzie od jednej z ich córek: strażniczki zaświatów, Niji lub bogini Księżyca, Łuny.

Pojawienie się zorzy polarnej w równonoc wiosenną sprawiło, że Sowa była już niemal całkowicie pewna, że kolejny znak nadejdzie od Słońca. Domyśliła się też, że skoro pierwszy znak nadszedł od Zorzy, czyli tej, która rumieni się na widok zachodzącego Dadźboga, to oznacza to, że warto obserwować właśnie owe zachody. Jest to przecież moment, gdy Zorza i Dadźbóg spotykają się. I intuicja jej nie zawiodła. Zielony błysk sprzed dziesięciu dni, oraz to, że potem nie spadła ani kropelka deszczu, potwierdziło, że proroctwo zesłał ojciec albo matka Zorzy: Swaróg, albo Łuna. Ostateczne dowiedzenie tego na ten moment wprawdzie nie miało zbyt wielkiego znaczenia, ale Sowa pragnęła po prostu poznać prawdę. Postanowiła ona też przyjrzeć się, czy aby we wsi ktoś nie wszedł w posiadanie jakiegoś czarodziejskiego przedmiotu. Wtedy bowiem taki ktoś byłby w stanie rzucić czar. Jeśli tak by było, to można by próbować odnaleźć tego człowieka. A nie było wcale wykluczone, iż nie mógł tego zrobić człowiek. To przypuszczenie powodowane było słowami z pierwszego wersu wróżby: "zgodnie z życzeniem". Czyżby więc ktoś życzył sobie, aby przyszła susza?

Sowa rozmyślała nad tym fragmentem odkąd tylko z rana wyszła od Strzeżymira. Odwiedziny u wodza wprawdzie nie przyniosły zbyt wiele nowych informacji, ale tamta rozmowa z Gościmirem w letni słońcowrót nastroiła ją do tego, aby ponownie pomyśleć nad pewnymi sprawami. Do tej pory na przykład zdawało jej się, że słowa "uschnie twe dziecię" odnoszą się do plonów. Teraz jednak pomyślała, że może to oznaczać zupełnie coś innego, i wers "uschnie twe dziecię, zgodnie z życzeniem" jest jakąś dziwną zapowiedzą, jakąś dziwną prośbą zawartą w wieszczbie.

Wędrowała teraz z tą myślą ku domowi Ziemowita i Ludmiły, aby dopomóc gospodyni, która od dłuższego już czasu skarżyła się na to, że nocami miewa okropne koszmary, przez które nie może spać. W progu przywitała ją Luta - dziewięcioletnia dziewczynka, jedna z czterech sióstr.

- Mamo! Pani Dobrosława przyszła! - krzyknęło dziecko i wzięło Sowę za rękę, po czym poczęło prowadzić do kuchni.

- Dobry wieczór! - pozdrowiła domowników wieszczka.

- Dobrzeście przyszły! Bǫdi sъdorva, Dobrosławo! - odparła siedząca przy stole, siwiejąca już z lekka Ludmiła. Obok niej siedziały kolejne dwie siostry: Szczodra i Sobiesława, a najstarsza, Złotomira, krzątała się z miotłą.

- Dobry wieczór! Czy może napije się pani naparu? - uśmiechnęła się.

- Ach, Złotko, nie, dziękuję. Właściwie to my zaraz wychodzimy do Więcesławy pomóc jej tam z kiszonkami.

- O, mamo, też idziesz? - dopytała Złota Ludmiły.

- Ano, tak. Pójdę - odpowiedziała tamta uśmiechając się.

- To dobrze, towarzystwo dobrze ci zrobi!

Dobrosława położyła na stół skórzaną torbę i poczęła wyjmować lekarstwa, które przygotowała kilka dni temu z ziół, które młodzież z zapałem pomagała jej była zbierać. Położyła na stole jakieś zawiniątko, flakonik z suszonymi ziołami oraz maleńką buteleczkę z miodem, w którym zanurzone były zielone listki. Wszystkie dziewczęta podeszły bliżej, zafascynowane przedmiotami, które zielarka kładła na stół. Białozorzanie rzadko mieli okazję oglądać szklane buteleczki, przedmioty te bowiem były wytwarzane daleko w stolicy, w Kamieniogrodzie. Dobrosława dokładała jednak wszelkich starań, aby zawsze mieć ich pod dostatkiem, a każdy, kto wyjeżdżał do Kamieniogrodu, wiedział, że Sówka będzie przeszczęśliwa, gdy wracający kupi jej trochę buteleczek. Przeszczęśliwa... i hojna.

Miłość jest jak burza [POL]Where stories live. Discover now