Rozdział 13.

91 7 7
                                    

Rano w sobotę Hel nie była gotowa ani trochę na spotkanie ze swoją matką. Dowiedziała się, że Syriusz się z nią kontaktował listownie i ustalili, że najpierw razem pójdą do restauracji na lunch, później dziewczyna pójdzie z nią i zostanie odebrana w niedzielę wieczorem.

Nie podobało jej się to ani trochę. Była 7⁰⁰, a ciemnowłosa stała przed szafą myśląc co ubrać.

Nagle ktoś wszedł do jej pokoju by ją obudzić. Mocno się zdziwił widząc dziewczynę nie w łóżku pogrążoną we śnie.

-Hej Helia- uśmiechnął się do niej Syriusz.

-Hej tato Łapo- westchnęła.

-Co się dzieje szczeniaczku?- spytał podchodząc i ją przytulając.

-Nie wiem co ubrać- wyszeptała.

-Ubierz się tak jak zawsze to nie ma być dla ciebie jakieś poważne spotkanie, masz się czuć swobodnie i zapoznać się z matką z którą spędzisz prawie dwa dni- wyjaśnił całując dziewczynę w czubek głowy, a ona zadrżała na słowo "matka".

-Czemu mi każecie tam iść?- spytała podnosząc głowę.

-Wizergamot tak nakazał, nie możemy nic na to poradzić skarbie- wyszeptał- kocham cię, pamiętaj.

-Wiem, a ja ciebie tato Łapo- stwierdziła.

-Jeśli coś by się złego działo to od razu po powrocie mi opowiesz, a wtedy zareaguję.

-Dobrze.

-To my czekamy w kuchni przy stole- wyjaśnił mężczyzna i wyszedł z pokoju córki.

Dziewczyna postanowiła założyć krótkie jeansowe, czarne spodenki-ogrodniczki, białą bluzkę na krótki rękaw i skarpetki do trampek. Włosy rozczesała i zostawiła rozpuszczone, a na twarz, ręce i nogi nałożyła krem z filtrem UV.

Jedynastolatka zbiegła do kuchni na śniadanie. Zajęła swoje stałe miejsce i usiadła tak jak zazwyczaj-po turecku. Na śniadanie jak zawsze w sobotę były kiełbaski i bułeczki drożdżowe pieczone w domu.

-Hej Hel, pięknie wyglądasz- uśmiechnął się do niej Remus.

-Hej tato Lunio, dzięki- odwzajemniła uśmiech.

-Smacznego szczeniaczku- zawołał Syriusz.

-Dzięki- Helia odpowiedziała i wzięła sobie kiełbaskę.

***

O 11⁰⁰ Syriusz i Helia polecieli na spotkanie z matką dziewczyny. Plecak z rzeczami Helii zostawili w motorze, a idealnie o 11³⁰ weszli do restauracji, ale jej matki jeszcze nie było.

-To normalne, ona zawsze się spóźniała- wytłumaczył Syriusz i usiedli przy stoliku- wybierz sobie co chcesz i jak przyjdzie to zamówimy- wyjaśnił mężczyzna chwytając jej rękę.

Po piętnastu minutach przyszła średniej wysokości, blondwłosa kobieta z delikatnymi piegami, ostrym makijażem i ciemnymi oczami. Miała na sobie czarną sukienkę, do kolan, na ramiączkach i buty na obcasie. Helia nie wyobrażała sobie nigdy matki, ale na pewno o takiej wersji nigdy by nie pomyślała.

-Cześć Syriusz, hej kochanie- zawołała kobiecym głosem. Ciemnowłosa domyśliła się, że to drugie przywitanie było skierowane do niej, nie chciała się odzywać.

-Cześć- powiedział Syriusz- wreszcie przyszłaś Marlena.

-Nie mogłam wcześniej- stwierdziła siadając na krześle na przeciwko Helii.

-To ty wybierałaś godzinę- oznajmił Syriusz.

-No ale tak wyszło- wzruszyła ramionami.

Po chwili przyszedł kelner i złożyli zamówienie. Helia chciała łódeczki z ziemniaków i kurczaka. Jej matka ciągle jej się przypatrywała.

Córka Księżyca i Gwiazd | córka wolfstar Where stories live. Discover now