fiveteen

63 11 2
                                    

Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego jak choroba lokomocyjna. Ale w końcu musiał być ten pierwszy raz. Czułam się fatalnie. Nie wymiotowałam, jednak czułam jak moje małe śniadanie kręci się w moim żołądku.
-Livia...wyglądasz nie za ciekawie.
-Jakbym nie wiedziała.-prychnęłam.
-I do tego okres masz chyba.-zaśmiał się.
-Boże, Jai, zaraz umrę.-oparłam głowę o jego ramię.
*
Siedzimy na fontannie przed lotniskiem i czekamy na moich rodziców, a dokładnie na mojego tatę. Mdłości mi już przeszły, został uporczywy ból głowy.
Nagle podjechała czarna bmka, wóz mojego taty.
-Dzień Dobry, słońce!-podbiegł do mnie tata i mnie uścisnął.
-Dusisz mnie.-wydyszałam.
-Oh, jasne.-odsunął się.
-Tato, to jest mój przyjaciel Jai, Jai to mój tata.-poznałam ich ze sobą.
-Dzień Dobry.-podał rękę Jaidon.
-Witam.-ujrzałam w jego oczach niechęć do chłopaka.
Mój tata uważał, że każdy kolejny chłopak jest taki jak Leon, który mnie zostawił w perfidny sposób. W pewnym sensie go rozumiem-nie chce żebym znowu cierpiała.
-Jedziemy?-spytałam przerywając tą niezreczną ciszę nastałą w naszym gronie.
-Wsiadajcie.-skinął głową właściciel pojazdu.
*
Spojrzałam na zegarek leżący na etażerce, była 13:39. Rozejrzałam się dookoła marszcząc brwi. Byłam w swoim rodzinnym pokoju. Wszystko jest tam takie jak kiedyś. Nawet te same kwiaty, tyle że sztuczne ustawione w wazonie na biurku.  Przeczesałam palcami włosy i zeszłam na dół przywitać się z moją pozostałą częścią rodziny.
-O, już się obudziłaś. Musiałaś się bardzo zmęczyć tą całą podróżą.-uśmiechnęła się moja rodzicielka.-No chodź tu do mnie.-rozłożyła ramiona.
Podeszłam i przytuliłam się do niej.
-No a co, ze mną głupku się nie przywitasz.-ujrzałam Maxa stojącego na schodach.
Usmiechnęłam się i podbiegłam do niego.
-Z tobą bym śmiała się nie przywitać?-zachichotałam i przytuliłam go.
-A gdzie jest ten mały pokemon?-spojrzałam pytająco na  rodziców.
-Również zapadł w drzemkę.-odpowiedział tata.
-A gdzie Jai?
-Pojechał do sklepu, po pieluchy dla Emmy. Niby ma 3 lata a nadal zdarza jej się...-powiedziała mama.
-Nie kącz.-westchnęłam.
*
-Przepraszam, że musiałeś jechać po pieluchy.-nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
-Jak mogłaś mi to zrobić.-udał naburmuszonego.
-Przepraszam najmocniej.-wystawiłam ręce w geście obronnym.
**
Niedziela 16 września 2015 - dzień zaślubin.
-Livia! Zejdź już!-wywołała mnie mama.
-Chwilka.-ostatni raz przed wyjściem spojrzałam na swoje odbicie.
Biała koronkowa sukienka do połowy ud, tego samego koloru czółenka, pofalowane blond włosy, delikatnie opadqjace na plecy, zaczerwienione usta - mialam takie od zawsze i blada cera. Nie czułam się dzisiaj dobrze. Nie miałam także ochoty na to wesele.
Zeszłam na dół i wyszłam z domu.
*
-Livia, to gdzie ten twój chłopak?-uśmiechnęła się ciotka.
-Przyjaciel.-poprawiłam ją.
-Oj, każda przyjaźń w pewnym momencie przeradza się w miłość.-upiła łyk wina.
Zmieszałam się na te słowa.
-W naszym przypadku tak nie będzie.-odeszłam od stołu szukając wzrokiem Jai'a.
Po kilku minutach znalazłam go siedzącego na dworze w towarzystwie jakiejś dziewczyny.
Miała ognisto rude włosy, duże czarne oczy i nienaganną figurę. Westchnęłam i pociągnęłam go za ramię.
-Chodź ze mną na chwilę.
Odeszliśmy kilka kroków od zniesmaczonej dziewczyny siadając na fontannie.
-Mam dosyć.-westchnęłam głośno.
-Ja też, zwijamy się?-uśmiechnął się szeroko.
-Zdecydowanie tak.-pokiwałam głową i wstałam.-Pójdę po torebkę.-skierowałam się na salę.
-Czekam przy wejściu.
Szybko poszłam po nią, żegnając się z ciocią i 'wujkiem'.
Jai stał z tą dziewczyną, co ostatnio. Śmiali się głośno.
-Już.-podeszłam do niego.
-Okej, do zobaczenia Sarah.-puścił jej oczko.
Cmoknęła go w policzek i zapaliła papierosa.
Weszliśmy do samochodu puszczając radio.
-Co ty masz na ręce?-zmarszczyłam brwi patrząc na napisany czerwoną szminką numer telefonu tamtej laski na jego ręce.
-Sarah.-wzruszył ramionami.-Nic takiego.
-Ty coś ten tego z nią?-zapytałam podejrzliwie.
-Niezupełnie.
-Wytłumacz.-uśmiechnęłam się wymuszenie.
-Chyba jej się podobam.-uśmiechnął się łobuzersko.
Nie kontynuowałam tematu. Nie ukrywam, że byłam zazdrosna o Jai'a nawet jeśli to tylko mój przyjaciel. Poczułam delikatny ból w sercu.
-----------
eww jest kolejny - piętnasty:)
jak początek wakacji, udany?
jak podoba się rozdział?
so p i s z c i e 
bye x

because you I ff Jai Brooks/ JanoskiansWhere stories live. Discover now