fourteen

133 20 3
                                    

14 września 2015
-Hope w ogóle nie odbiera ode mnie telefonów. Coś jej się stało, musiało jej się coś stać.-łzy stanęły mi w oczach.
-Nie płacz, proszę cię, nie płacz. Może jest zajęta, nic jej nie jest.-chłopak przytulilł mnie.
-A jak...-zachlipiałam.
-Ciii.-uspokoił mnie.-Wszystko będzie dobrze.-pocałował mnie w czoło.-A teraz nie płacz, wstawaj, chciałaś jechać po sukienkę na urodziny Alex.-uśmiechnął się szeroko.
-Okej.-otarłam załzawione policzki i uśmiechnęłam się szczerze.
Nasze kontakty z Jaiem, odkąd Hope wyjechała znacznie się poprawiły. Co ja mówię-drastycznie się zmieniły. Ze znajomych staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. W tym momencie miałam najlepsze stosunki z Avalon, która była dla mnie jak w siostra i z właśnie nim.
Usłyszałam dźwięk przychodzącego połączenia, więc prędko wstałam i zabrałam telefon z komody mając nadzieję, że Hope dzwoni.
Jednak to nie była Hope, lecz moja mama. Zawiedziona odebrałam.
-Cześć Livi, zlotko.-usłyszałam głos rodzicielki.
-Hej mamo.
-Pamiętasz o ślubie ciotki?
Zmarszczyłam brwi. Zapomniałam.
-Um, tak, jasne.
-Jest już czwartek, sprawdziłam loty. Najblizszy lot do Los Angeles jest jutro, o 4:25.
-Um, okej. Jutro będę u was. Zostanę do poniedziałku, bo we wtorek mam ważny wykład.
-Dobrze, to my będziemy czekać. Pamiętaj o sobie towarzyszącej.-usłyszałam cichy chichot.
-Yhh.-westchnęłam.-Okej.
-Fajnie, to zadzwon jak dotrzecie, wyjedziemy po was. Papa.-rozłączyła się.
Odłożyłam telefon i usiadłam spowrotem obok leżącego Jaia.
-No, pakuj się, jutro wylatujemy do Los Angeles, na ślub mojej cioci.-zasmiałam się.
-Co? Po co ja?-spytał zdziwiony.
-Bo, ponieważ muszę iść z osobą towarzyszącą, a ty jesteś my friend głupku.-poklepałam go po udzie.
-Dobra, ale ty w zamian pojedziesz ze mną za miesiąc, do mojej rodziny.
-No okej.-wstałam i włączyłam mojego laptopa w celu zakupu biletów.
**
-To co, ta może być?-wyszłam z przebieralni w białej, koronkowej sukience, która była przepiękna, ale wiadomo, musiałam spytać płci przeciwnej.
-Um, ładna.-zerknął na mnie.
W ogóle go to nie interesowało, ale cóż mu się dziwić, skoro siedzimy już tu dobre 4 godziny? -Okej, biorę.-usmiechnęłam się dumnie.
-Nareszcie.-westchnął i uśmiechnął się zwycięsko.
Na nowo przebrałam się w moje stare ciuchy i poszłam do kasy.
-Spadamy?-spytałam wychodząc ze sklepu.
-O nie, nie, nie! Teraz moja kolej, idziemy po garnitur, jakoś chyba muszę wyglądać.-zaśmiał się co ja odwzajemniłam.
Chłopak prędko poszedł do sklepu, w którym kupił czarne, eleganckie rurki i białą bawełnianą koszulkę, z kieszonką na piersi (jak to brzmi XD).
Do akademika pojechaliśmy samochodem mojego towarzysza przekomarzając się kto ma lepszy gust.
Gdy dotarliśmy spakowaliśmy się, zjedliśmy podrzewane pierogi, ja wzięłam kąpiel, on prysznic i poszliśmy spać.
*
Dziewczynka siedziała w piaskownicy. Miała zlote włosy, morskie oczy i beztroski uśmiech na twarzy. Miała około 6 lat.
Nagle podszedł do niej chłopiec. Miał ciemne włosy, tak samo jak włosy. Czekoladowe dokładnie jeśli chodzi o kolor oczu.
Zaczęli się bawić.
-Jestem..-powiedziała.
-Ciii.-przerwał jej.-Wymyślmy sobie nowe imiona.-Ja jestem Stuvard a ty?
-Hmm...-zamyśliła się.-Anaconda.-zasmiała się.
Dalszy ciąg tego snu przerwał mi budzący mnie Jai.
-Halo, wstawaj leniu!-trząsł mną.
-Ohh-jęknęłam i zakryłam głowę  kołdrą.
Nagle poczułam nieprzyjemny chłód. Wzdrygnęłam się i otworzyłam oczy. Z wyższością patrzył na mnie brunet trzymając w prawej ręce kołdrę.
-Wygrałeś.-przyciągnęłam się.
Wstałam, zjadłam jajecznicę uprzednio przygotowaną, umyłam zęby, twarz, wyczesałam i wyprostowałam włosy, umalowałam się przy pomocy podkładu, maskary, balsamu do ust i eyelinera. Ubrałam się w jasne jeansowe rurki z dziurami na kolanach i białą bawełnianą koszulę podwijaną rękawach.
Jai był ubrany w także jeansowe rurki i w czarną koszulke.
Wyjechaliśmy około 4, by spokojnie zdążyć na samolot.
------------------------------------------------
koniec rozdziału 14! Podoba się? Czekam na wasze opinie w komach. Next-20 votes i 2 komy.
XX

because you I ff Jai Brooks/ JanoskiansWhere stories live. Discover now