16 - Ciemne chmury

Bắt đầu từ đầu
                                    

– No właśnie! – Energicznie pokiwał głową.

– Nie. Ty powiedziałeś nierzeczywiste.

– No bo takie rzeczy się nie zdarzają. A jeśli się zdarzają, to chyba powinny być nadzwyczajne, prawda? A nie takie... normalne...

– Też się nad tym zastanawiałam. Przecież ludzie nie zakochują się w kimś po dwóch tygodniach znajomości... – Wyrwało mi się.

– Albo wcześniej.

– Albo wcze... – powtórzyłam automatycznie, po czym urwałam. – Że co?

– Albo wcześniej... – Zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.

– Czekaj, bo tracę wątek.

– Za późno... – szepnął znów z tymi łobuzerskimi iskierkami w oczach. I pocałował mnie.

– Jak ty to robisz? – spytałam po chwili, oszołomiona tym ostatnim pocałunkiem.

– Co: jak robię?

– Mieszasz mi w głowie – odpowiedziałam szczerze.

– Wiem. Super uczucie! – Uśmiechnął się szelmowsko.

– Też chyba jesteś moim kryptonitem... – Przypomniałam sobie naszą poranną rozmowę.

Robert natychmiast się zachmurzył. Ukłuło mnie w serce niemiłe Przeczucie – tak jak rano. Niechcący poruszyłam jakiś temat, który z nieznanych mi powodów zepsuł nastrój naszej pierwszej randki.

– Hej, no co jest? – spytałam od razu.

– Skąd pomysł, że coś się stało? – odpowiedział pytaniem, ale uciekł wzrokiem.

– Drugi raz wspominam o kryptonicie i drugi raz się zrobiło ci się przykro. To już nie jest pierwsze Przeczucie, że coś się za tym kryje. Coś niefajnego. Jak za naszą rozmową rano albo spojrzeniem twojej mamy.

– Nie, no... Czekaj, czekaj... Coś pędzisz za bardzo. – Przerwał mi. – Jakie spojrzenie i jakie przeczucie?

– Dobrze, że nie spytałeś „jaka mama" – mruknęłam pod nosem.

– Kiedy mama spojrzała na ciebie niefajnie? – Przyjrzał mi się uważnie.

– Nie powiedziałam, że mama tak na mnie spojrzała. Ona patrzyła na ciebie. Jakaś taka... zatroskana. I wtedy poczułam... Że to coś poważnego.

– Co takiego?! – wykrzyknął, a jego zdumienie trochę wytrąciło mnie z równowagi.

– Ech... Bo wiesz... Ja miewam takie Przeczucia przez duże „p"... – Westchnęłam z rezygnacją. Teraz już na pewno Robert weźmie mnie za wariatkę. – Zanim zaczniesz się śmiać albo uciekać, to wiedz, że zazwyczaj są trafione!

– Jakie... – Urwał i odchrząknął. – Jakiego typu są to przeczucia?

– Różne... Kiedyś miałam tego mniej, ale w zeszłym roku, jak przeprowadziliśmy się do Zielonego, to co chwilę mi się trafiały. Tu też mi się zdarzają. Czasami po prostu czuję, że powinnam gdzieś być. A czasami, że właśnie wręcz przeciwnie. Czasami wyczuwam niebezpieczeństwo... albo że ktoś nie jest dla mnie dobry... – Poczułam dreszcz, bo znów przypomniałam sobie o Tombaku.

Robert objął mnie mocno. Uśmiechnęłam się wtulona w jego koszulę. Przytulił mnie jeszcze mocniej. Jego serce biło tak mocno i szybko.

– A z moją mamą? – spytał jakoś tak głucho. – To co to było?

– Coś niedobrego. Przepraszam. Nie wiem dokładnie. Wiesz, te Przeczucia nie są takie dosłowne. To najczęściej jakaś emocja albo impuls do zrobienia czegoś. Najczęściej sobie dopowiadam interpretację. Ale tu nie mam danych.

MarzeniaNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ