Święta były coraz bliżej, a Hogwart zasypiał śnieg. Blaise już od kilku dni próbował zaprosić Heste na spotkanie świąteczne klubu ślimaka. Chciał na nie iść z dziewczyną. Po raz pierwszy brakowało mu odwagi, by zaprosić gdzieś kogoś. Nigdy nie miał z tym wieszkego problemu. Zapraszam już kilkanaście dziewczyn na randki i robił to bez zawahani, a teraz czuł dziwny ucisk w brzuchu, kiedy tylko chciał zadać to pytanie.
Dziewczyna siedziała sama przy stoliku w bibliotece. Na jej biurku leżała masa książek. Od momentu, w którym profesor McGonagall zwróciła jej uwagę na jej wypracowanie, znowu zniknęła w książkach i dużo przebywała w bibliotece. Blaise ruszył w stronę dziewczyny i zajął miejsce na przeciwko niej.
- Myślałem, że już napisałaś wypracowanie na eliksiry - powiedział.
- Tak, ale nie podobało mu się - odparła skreślając kolejne zdanie.
- Nie sądzisz, że trochę przesadzasz? Zawsze dostajesz najwyższe wyniki z eliksirów - przypomniał jej.
- Ostatnio nie potrafię się skupić - wyznała.
- Bo jesteś zmęczona. Ciągle siedzisz w książkach - powiedział.
- Nie chce znowu tego słuchać, Blaise - powiedziała - Nie masz treningu qudditcha?
- Dopiero za godzinę. Nie będę ci dłużej przeszkadzać. Nie siedź tu znowu do późna. Bryce mówiła, że ostatnio Pani Pince cię musiała wyganiać.
Blaise wstał z krzesła. Mruknęła coś pod nosem, ale chłopak nie usłyszał co mówiła. Wyszedł z biblioteki, a obok niego od razu pojawił się Theo.
- I co?
- Nie zapytałem - przyznał się.
- Co? Dlaczego?
- Uczyła się i chyba nie chciała ze mną rozmawiać - westchnął - Muszę zapalić. Idziesz?
- Ona zawsze chce z tobą rozmawiać - powiedział Theo, kiedy wyszli na zewnątrz - Mam z nią porozmawiać? Może jej kompletnie odbija od tych książek.
- Nie chce byś z nią rozmawiał. Z resztą... nieważne z kim pójdę. Nie wiem w ogóle po co na to idę. To będzie kolejne nudne spotkanie - powiedział i zaciągnął się papierosem.
***
Treningi qudditcha były ostatnio męczące. Nie czerpał z nich żadnej radości. Wrócił do lochów zmarznięty i w nie humorze. Chciał iść od razu do dormitorium i się położyć, jednak widząc Heste na kanapie razem z Theo, dosiadał się do nich. Poczuł niemiłe ukłucie w sercu, widząc jak Hesta śmieje z żartów Theo.
- Wow, wyglądasz na wściekłego. Trening poszedł źle? - zapytała.
- Tak. Kapitan mnie zdenerwował - skłamał. Oparł się o fote, zakładając ręce na piersi. Sam nie wiedział dlaczego tak dziwnie się czuje patrząc na Heste rozmawiająca i śmiejącą się z Theo. Oboje to byli jego przyjaciele i powinien się cieszyć, że lubią spędzać ze sobą czas. Czasem czuł się przy nich jak kula u nogi.
- Pójdę się położyć - powiedział wstając z fotela.
- Wszystko dobrze? - zapytał Theo, a w oczach przyjaciela pojawiła się troska.
- Tak. Jestem zmęczony.
Od razu wszedł do łazienki i wziął prysznic. Położył się w łóżku i do momentu, w którym nie usłyszał jak Theo wchodzi do dormitorium, gapił się w ciemność. Rano nie miał ochoty na rozmowę z Theo, którą chłopak starał się wymusić.
Usiedli przy stole slizgonów. Sięgnął po tosty, jeden położył sobie na talerzu, a drugi na talerzu Theo. Gapił się na Heste siedzącą przy stole krukonów z otwartą książką do transmutacji.
- Poczekaj chwilę - powiedział do Theo, widząc, że brunetka wstaje od stołu. Pobiegł do razu za nią.
- Co się stało? - zapytała odwracając się do chłopaka.
- Za kilka dni jest spotkanie świąteczne u Slughorna i zastanawiam się, czy nie chciałbyś pójść ze mną - zaproponował.
- Z wielką chęcią, Blaise - odparła z uśmiechem - Później mi wszystko powiesz ze szczegółami. Muszę iść na zielarstwo.
***
Blaise czekał na Heste przed pokojem wspólnym ślizgonów. Spojrzał na zegarek. Była już spóźniona, a on się coraz batfziej denerwował, że nie przyjdzie.
- Strasznie cię przepraszam! Kłóciłam się z Jenna przed wyjściem i wylała na mnie sok, nie umiałam znaleźć różdżki, żeby usunąć plamę i w końcu musiałam się przebrać - mówiła szybko.
- Pięknie wyglądasz - powiedział. Miała na sobie czerwoną sukienkę i czarną skórzaną kurtkę. Uśmiechnęła się lekko do Blaise'a i chwyciła go pod ramię.
Weszli do sali, która już była przepełniona uczniami. Wolał tem wieczór spędzić tylko w towarzystwie Hestii, a nie tych wszystkich uczniów. Do Blaise'a od razu podszedł profesor Slughorn. Od razu się zniechęcił, słysząc pytanie co u matki.
- Interesuje go tylko twoja mama? - zapytała, kiedy nauczyciel eliksirów odszedł.
- Jak widać. Przyniosę coś do picia.
Po kilku minutach przepychaniu się przez uczniów podał jej sok i oparł się obok niej.
- Co wy robicie na tych wszystkich spotkaniach? - zapytała.
- Nudzimy się i odpowiadamy na pytania, które nam zadaje - powiedział.
- Brzmi okropnie.
- Jest okropnie. Pyta mnie tylko o matkę. Wiesz interesuje go jej siedem mężów - powiedział - Chcesz zatańczyć?
Wstali z krzeseł i poszli na parkiet, gdzie znajdowało się dość spokoju uczniów. Blaise obrócił Heste i przyciągnął ją do siebie kładąc dłoń na jej talii. Tańczyli do muzyki, aż im się nie znudziło. Odprowadził Heste pod pokój wspólny o późnej godzinie.
- Świetnie się z tobą bawiłam - powiedziała z uśmiechem.
- Cieszę się, że Ci się podobało. Trochę się bałem, że będzie nudno - wyznał.
- Widzimy się jutro, Blaise.
Otworzył lekko usta, aby coś powiedzieć, ale zamiast tego złączył się usta w pocałunku. Hesta owinęła dłonie wokół jego szyi. Oderwali się od siebie tylko na chwilę, poczuł znowu ich usta się złączyły.
- Już późno - powiedziała po chwili - Do zobaczenia jutro, Blaise.
YOU ARE READING
Zapach Pomarańczy | Blaise Zabini
FanfictionHestia Stewart zawsze była charyzmatyczną i wesołą dziewczyną, mimo, że jej rodzice i przyjaciółki często dawały jej w kość. Od kiedy naukę w Hogwarcie była jedną z lepszych uczennic. Na twarzy zawsze miała wymalowany uśmiech, więc zaskoczeniem było...