Rozdział 9

242 19 1
                                    

Po treningu qudditcha Blaise wrócił do zamku zmęczone, zmarznięty i przemoczony. Na dworze była ulewa, a mimo to kapiatan nie odwołał treningu. Po wejściu do zamku od razu rzucił na siebie zaklęcie wysuszające i podszedł do lochów. Wszedł do pokoju wspólnego ślizgonów i opadł na kanapę obok kominka. Theo zmierzył go wzrokiem.

- Ciężki trening? - zapytała, a Blaise przytakną.

- Ciężki dzień - powiedział.

- Chcesz o tym porozmawiać? - zapytał narzucając na ramiona Blaise'a koc.

- Nie.

Theo spodziewał się odpowiedzi. Nie chcąc bardziej denerwować Blaise'a schował proroka codziennego za plecy z nadzieją, że Blaise nie zobaczy zdjęcia jego matki i jej kolejnego męża. Widział, że się tylko jeszcze bardziej wkurzy.

- Co tam chowasz? - zapał patrząc na Theodore'a.

- To nic - powiedział szybko, a Blaise zmarszczył brwi.

- O co chodzi? - zapytał ostro.

- O nic! - powiedział Theo próbując odepchnąć Blaise'a.

Blaise wyszarpał gazetę od Theo. Widząc zdjęcie jej matki z mężczyzną, którego ledwie poznał poczuł jak narasta w nim gniew. Wrzucił gazetę do ognia i opadł z powrotem na kanapę.

- Nie chciałem ci psuć humoru - powiedział Theo, a Blaise westchnął.

Nie potrafił się na niego zdenerwować. Wiedział, że chciał dla niego dobrze, a on często tego nie doceniał.

- Nie szkodzi - oparł siląc się na spokój - Idę już do dormitorium. Jestem zmęczony.

Blaise wstał z kanapy, a Theo zaraz za nim. Po wzięciu prysznica Blaise położył się w łóżku biorąc do ręki jeszcze tomik poezji, którą czytał w momentach, kiedy już naprawdę nie potrafił zapanować nad swoimi emocjami. Położył się jako ostatni i długo nie potrafił zasnąć.

Na następny dzień był ledwo żywy. Podczas śniadania wypił dwie kawy, ale nie widział żadnej różnicy. Wciąż czuł się zmęczony. Wzrok Blaise'a powędrował w stronę Hesty, która siedziała razem z Jenną przy stole krukonów. Hesta siedziała oparta o rękę. Blaise dobrze znał ten wzrok dziewczyny. Była już zmęczona gadaniem Jenny. Blaise się wcale nie dziwił. Krukonka potrafiła być męcząca.

- Zamierzasz zaprosić Jenne na następną imprezę? - zapytał Theo.

- Nie - powiedział Blaise - I tak spędziłem z nią już za dużo czasu.

Hesta i Jenna wstały z miejsca i ruszyły w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali. Blaise wstał i poszedł Hestą. Wyszedł chwilę później, a widząc, że Hesta rozmawia z jakimś wysokim chłopakiem o brązowych włosac, poczuł jak robi mu się gorąco ze złości. Nie myśląc za wiele ruszył w stronę Jenny, która szła korytarzem kilka kroków przez Hestą i złapał ją za rękę.

- Blaise! Dawno cię nie widziałam - powiedziała uśmiechając się.

- Ta.. cześć - mruknął - Organizujemy imprezę w sobotę, przyjdziesz?

- Z wielką chęcią, Blaise! - powiedziała nieco piskliwie.

- To... do soboty - powiedział.

- Do soboty - powtórzyła całując go w policzek.

***

T

heo spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami, ale na szczęście oszczędził sobie komentarz. Widział, że nie jest zadowolony faktem, że Blaise zaprosić Jenne, bo nie przepadał za nią. Blaise to zrobił tylko pod wpływem zdenerwowania. Nie czuł nic do Jenny. On nigdy niczego nie czuł do żadnej dziewczyny, a jedyną osobą, z którą chciał przebywać była Hesta. Przy niej czuł się dobrze i nie musiał udawać. Przy Jennie nie czuł nic. Była mu obojętna.

- Czemu to zrobiłeś? - zapytał w końcu Theo, a Blaise poczuł jak robi mu się wstyd.

- Jakiś chłopak rozmawiał z Hestą i się zdenerwowałem - powiedział w końcu, a Theo zacisnął usta, żeby się nie roześmiać.

- Blaise, byłeś zazdrosny o Heste?

- Od razu zazdrosny. To nie była zazdrość! - powiedział Blaise - To było... zwykle zdenerwowanie. Mam zły dzień.

- Ty jesteś naprawdę o nią zazdrosny! - powiedział Theo szarpiąc Blaise'a za ramię.

- Odwal się, Nott! - powiedział przez żeby Blaise - Nie jestem zazdrosny! Zwyczajnie to sobie wymyśliłeś!

- W porządku, stary. To nie była zazdrość - powiedział Theo, a na jego ustach błąkał się uśmiech. Blaise wywrócił oczami.

- Idę do biblioteki. Tam przynajmniej sobie od ciebie odpocznę - powiedział Blaise wstając z kanapy.

- Ja ciebie też kocham, Blaise!

Chłopak wyszedł z pokoju wspólnego i poszedł do biblioteki. Wszedł do środka i ruszył do stolika, przy którym siedziała Hesta. Skrobała coś piórem na pergaminie, a niesforne loki spadały jej na czoło. Blaise usiadł na przeciwko niej, a Hesta podniosła głowę i uśmiechnęła się szeroko.

- Co masz taką minę? - zapytała odkładając pióro.

- To nic takiego, tak naprawdę. Zdenerwowałem się trochę na Theo - wytłumaczył - Czasem potrafi być nieznośny.

- Uwielbiasz gdy jest nieznośny - powiedział Hesta uśmiechając się lekko - Wszystko gra? Widziałam gazetę i...

- Wszystko dobrze. To po prostu kolejny mąż - powiedział Blaise i machnął ręką - Nic takiego.

- Jak chcesz...

- Wszystko dobrze, Hesta - przerwał jej, a ona kiwnęła głową - Przyjdziesz w sobotę na imprezę?

- Oczywiście! - powiedziała z uśmiechem - Podobno idziesz z Jenna? Nie mogła się nagada o tobie.

- Zaprosiłem ją dzisiaj rano - powiedział. Zapadła między nimi cisza, którą Hesta przerwała dopiero po chwili.

- Naprawdę ją lubisz?

- Tak szczerze... może być. Nie wiem, nie planowałem jej zapraszać. Tak nagle mi się wymknęło - powiedział, a Hesta kiwnęła głową.

- Na pewno będziecie się dobrze bawić - powiedziała spuszczając wzrok.

Blaise poczuł ukłucie w sercu. Nienawidził tej miny i tego zachowania Hesty. Wiedział, że zrobiło jej się przykro. Nagle pożałował jeszcze bardziej, że zaprosił Heste.

Zapach Pomarańczy | Blaise ZabiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz