Rozdział 6

253 22 0
                                    

Hesta zawsze odczuwała dużą presję ze strony rodziców. Jej rodzice mieli dla niej inny plan, niż ona. Chcieli by pracowała w Ministerstwie, tak jak oni. Ona tego nie chciała. Od zawsze chciała pomagać ludziom i pracować w świętym Mungu. Od początku przykładała się do lekcji i robiła wszystko co może, żeby uzyskiwać jak najlepsze wyniki. Bywały dni, w których Hesta miała wszystkiego dość. Była zmęczona nauką i wszystkim dookoła. Nie chciała wtedy z nikim rozmawiać. Nie chciała wzbudzać w znajomych litości.

Mimo koszmarnej pogody na dworze Hesta wyszła z zamku. Musiała się przejść i wszystko przemyśleć. Na dworze pachniało deszczem, a Hesta wręcz uwielbiała ten zapach. Zimny wiatr zawiał nieco mocniej, a Hesta otuliła się bardziej płaszczem. Zaczynało kropić, ale mimo to nie wróciła do zamku.

- Hesta! - usłyszała dobrze znany jej głos. Odwróciła się w stronę Blaise'a. Mokre ciuchy kleiły mu się do skóry, a twarz miał całą mokrą od deszczu. Wracał z treningi qudditcha - Co ty tu robisz? Jest zimno. Powinnaś siedzieć w zamku. Rozchorujesz się.

- Blaise...

- Chodź - powiedział ciągnąc ją za rękę.

Hesta uśmiechnęła się pod nosem. Blaise nie był najlepszy w okazywaniu troski. Robił to w dziwny sposób, ale Hesta zawsze doceniała jego starania. Weszli do zamku i Blaise zaczął szukać swojej różdżki. Rzucił zaklęcie wysuszające na nią i na siebie.

- Jak poszedł trening? - zapytała.

- Świetnie! Idzie nam koszmarnie - powiedział - Więc... Wszystko dobrze? Dobrze się czujesz? Chcesz... porozmawiać o tym... albo..

- Wszystko dobrze, Blaise - powiedziała chwytając chłopaka pod ramię - Niczym się nie przejmuj.

- Na pewno? Bo od paru dni jakoś mnie unikasz i nie wiem..

- Potrzebowałam parę dni dla siebie - powiedziała - To nic, Blaise.

Wymusiła lekki uśmiech i weszła do pokoju wspólnego ślizgonów. Na kanapie siedział tylko Theo. Przed nim leżał kawałek pergaminu, a w ręce trzymał pióro, ale zamiast pisać to nim się bawił.

- Co ty wyrabiasz, Nott? - zapytał Blaise siadając na kanapie.

- Próbuje napisać wypracowanie na eliksiry - powiedział - Na Merlina Hesta! Wyglądasz jak wrak człowieka!

- Dzięki, Theo! Właśnie tego potrzebowałam dzisiaj usłyszeć - powiedziała, a Blaise sięgnął po duży zielony koc i niezgrabnie okrył nim Heste - Mogę napisać to za ciebie, jeśli chcesz.

- Poradzę sobie. Masz już dużo spraw na głowie. Nie dołożę ci tego - powiedział Theo.

Hesta oparła delikatnie policzek na ramieniu Blaise'a i zamknęła oczy. Chłopak spojrzał na nią z ukosa. Martwił się o nią. Nie do końca wiedział jak ma jej okazać. Nie był w tym dobry. Uczucia nie było jego mocną stroną i zdawał sobie z tego sprawę. Nie wiedział jak ma zachować. Szczególnie, że Hesta nie ma ostatnio dobrego humoru. Miał wrażenie, że razem z początkiem roku resztki jej dobrego humoru ulotniły się.

- Hesta - powiedział Blaise próbując dobudzić brunetkę. Dopiero po chwili otworzyła oczy - Już późno.

- Już idę - powiedziała lekko zachrypniętym głosem i podniosła się z ramienia Blaise'a.

- Połóż się od razu - powiedział Blaise, a brunetka kiwnęła i odgarnęła włosy z twarzy.

- Do jutra, Blaise - powiedziała całując Blaise'a w policzek.

Wstała z kanapy i wyszła z pokoju wspólnego. Blaise, który już jako jedyny został w pokoju wspólnym, wstał z kanapy i poszedł do dormitorium. Theo podniósł głowę znad pergaminu. Dalej męczył się nad wypracowaniem.

- Wszystko z nią dobrze? - zapytał Theo.

- Nie wiem. Nie wydaje mi się - powiedział Blaise - Wiesz, że ona nigdy nic nie mówi. Jak się ją pyta, to zmienia temat.

- To spróbuj to z niej jakoś wyciągnąć - powiedział Theo - Nie udawaj głupka, Blaise.

- Jedyną osobą, która jest głupkiem jesteś ty. Już od paru godzin próbujesz napisać jedno wypracowanie - powiedział ostro Blaise, a Theo spojrzał na niego otwierając lekko usta - Przepraszam.

- Nie szkodzi - powiedział i machnął ręką, ale Blaise dobrze wiedział, że go to uraziło - Połóż się już. Wyglądasz na zmęczonego.

***

Hesta obudziła się w okropnym humorze. Była przekonana, że to wywołała Jenna i Yasmin, które już nie spały i głośno rozmawiały na temat Blaise'a i jak się okazało obgadują ją.

- Nie wiem co Blaise widzi w Heście - powiedziała Jenna, a Hesta poczuła ukłucie w sercu - Jest taka nudna! Ciągle się uczy.

- Blaise uważa, że jest zabawna - powiedziała Yasmin.

- Jej żarty są głupie! Och, proszę cię! Jest taka żałosna - powiedziała Jenna.

Hesta poprawiła się na łóżku, dając znać, że nie śpi. Kiedy jej łóżko zaskrzypiało od razu przerwały swoją rozmowę. Hesta odsłoniła zasłony i wstała. Od razu poszła do łazienki, w której miała ochotę się zamknąć i przesiedzieć cały dzień.

Kiedy wyszła Yasmin i Jenna już wyszły. Hesta w spokoju mogła przygotować się do lekcji, na które nawet nie miała ochoty iść. Spojrzała na swój plan. Nia miała ani chwili dla siebie. Od razu po lekcji szła do skrzydła szpitalnego, pomóc pani Pomfrey. Przetarła twarz wzdychając cicho i zarzuciła torbę na ramię. Wyszła z dormitorium. Śniadanie zjadła sama. Nie miała ochotę na towarzystwo. Lekcje minęły jej szybko i połowy nic nie wyniosła, bo była w zupełnie innym świecie. Od pani Pomfrey wracała zmęczona. Nie miała już nawet siły stać na nogach. Kiedy weszła do dormitorium od razu padła na swoje łóżko.

Zapach Pomarańczy | Blaise ZabiniDonde viven las historias. Descúbrelo ahora