-Draco, całowaliście się i to nie raz, tańczyliście przytuleni do siebie, chronił cię nawet na boisku przed tym cholernym tłuczkiem, a nawet przed upadkiem! Musi być coś na rzeczy.

-Nieee, wyobrażasz sobie za dużo, jestem dla niego tylko kumplem i tyle....

-Draco...

-Nie Drakuj mi tu, idę na wierzę astronomiczną. 

I tak Pansy została sama, wychodząc z powrotem na korytarz, zobaczyła Harry’ego, o nie ja tego tak nie zostawię, jeśli sami nie chcą, to ja im pomogę, pomyślała idąc w stronę chłopaka. 

-Hejka Harry, jak tam co dostaliście?

-Och Hej Pansy, wybitny, ale w sumie nie zrobiłem za dużo przy tym eliksirze więc się nie dziwie- zaśmiał się. 

-Nie no, poprawiłeś się ostatnio przecież, nawet Snape to zobaczył wiec.

-No może- wzruszył ramionami.

-Wiesz może, czemu Draco tak wybiegł z klasy- zapytała się Pansy, udając głupa. 

-Nie wiem, szczerze mówiąc, ej właśnie chciałem się coś ciebie zapytać. 

-Pytaj śmiało.

-Czy Malfoy przypadkiem nie ma alergii na skoszoną trawę?

-Tak ma, nie znosi wręcz jej zapachu- zaśmiałam się cwanie.

-Och okej, a wiesz gdzie może poszedł?

-Na wierze astronomiczną, siedzi tam często gdy chcę pomyśleć, idź do niego, trzymam za was kciuki- popchnęłam go delikatnie. 

-Czekaj co?- zapytał zdezorientowany. 

-Widać to po tobie, mogę czytać z ciebie jak z otwartej książki. 

Speszył się trochę, ale z uśmiechem ruszył w stronę wierzy, gdzie zastał blondyna opartego o bramkę. 

-Draco?- powiedziałem cicho, dając znak o swojej obecności, a on wręcz podskoczył obracając się. 

-Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać?- zagadnął jakby od niechcenia.

-Zdziwi cię, jak powiem, że od Pansy?- podszedłem do niego, również opierając się o bramkę, ale plecami.

-W ogóle mnie to nie zdziwi, było to do przewidzenia prędzej czy później. 

W tym momencie drzwi zatrząsały się z hukiem, przez co dwóch chłopaków zerwało się w kierunku drzwi, ciągnąc je, ale one nie ustąpiły.

-Pogadamy?- powiedziałem równie cicho jak wcześniej, a Draco nie patrząc na mnie, znów podszedł do poręczy. 

-O czym

-O tym, że nie znosisz zapachu skoszonej trawy, bo masz uczulenie- mówiłem ostrożnie, obserwując jego reakcję, na co on się spiął. 

-To też ci powiedziała?

-Tak

-Co chcesz usłyszeć? To, że zakochałem się we własnym wrogu? Tak dobrze słyszysz, wiesz co poczułem? Coś tak niewyróżniającego się każdy mógłby tego używać, ale używasz tylko ty, masz tak charakterystyczny jebany wosk do cholernej miotły, że wiedziałem, że znam ten zapach, ale nie wiedziałem skąd, dopóki nie spojrzałem ci w oczy, wtedy do mnie dotarło, skąd znam ten zapach, zadowolony? Jestem żałosny, żeby zakochać się, w której osobie jeszcze nie tak dawno nienawidziłem- mówił przed siebie, ani razu nie spojrzał w moją stronę, jego głos drżał, stąd mogłem usłyszeć jak wali mu serce.

-Wiesz- podszedłem bliżej niego, na co jeszcze bardziej się spiął- a ja za to poczułem tarte kajmakową i ten sam wosk- zaśmiałem się cicho- ale wiesz, co jeszcze poczułem, pewien zapach pewnego owoca, od którego jeden blondyn jest uzależniony- oparłem się o poręczy, patrząc na niego, a on delikatnie spojrzał w moją stronę, jednak nie patrząc dalej mi w oczy- tak były to jabłka, cholerne zielone jabłka, więc nie jesteś żałosny- ostrożnie położyłem dłoń na jego dłoni- bo nie tylko ty zakochałeś się w swoim wrogu.

W końcu jego wzrok powędrował wyżej, napotykając moje oczy, a ja zatopiłem się w jego stalowych oczach, ostrożnie odszedł od bramki po to, żeby już z całej siły, rzucić się na mnie otaczając ramionami, na co ja też wtuliłem się jego ciało, staliśmy w takiej pozycji kilkanaście minut, po czym złapał mnie za uda i usadowił na poręczy, zarzuciłem ręce na jego szyje, po czym jego usta znalazły się na moich, tęskniłem za tym ciepłem i tym uczuciem, ale dźwięk otwieranych drzwi zwrócił na siebie uwagę, a w drzwiach stała uśmiechnięta Pansy a za nią pojawił się Blaise.

-Ty szujo, to ty tu nas zamknęłaś!- oburzył się Draco, na co ja się zacząłem tylko śmiać. 

-Gdyby nie ja, to byście dalej potajemnie do siebie wzdychali- uśmiechnęła się trunfialnie 

-Kiedyś cię zabije, ale nie teraz- odwrócił się z powrotem w moją stronę i znowu mnie pocałował- nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem to zrobić, a musiałem się powstrzymać- mruknął cicho.

-Teraz już nie musisz- uśmiechnąłem się do niego ciepło. 

-Ejej! Jak macie sobie prawić słodkie słówka to głośniej, też chcemy słyszeć- zaśmiał się Blaise.

-Uciekajcie, póki możecie, zajebe was za to zamknięcie- warknął Draco. 

-Ej! To był pomysł Pansy, mnie w to nie mieszaj!- krzyknął Blaise kiedy dziewczyna zaczęła uciekać a on za nią, na co chłopacy się zaczęli śmiać. 

-Ej, skoro przez nasz wypadek mecz się zakończył, to znaczy, że wygrałem zakład!- uśmiechnął się szeroko.

-To, co idziemy na kolacje?- zapytałem się gdy powoli ściągnął mnie z barierki, na co on mi odpowiedział skinieniem głowy. 

Another Side Of Draco Malfoy जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें