#20 Jesteś piękny

87 4 2
                                    

Minął kolejny tydzień, Draco coraz bardziej się martwił, że nie wróci już do niego, zaczął popadać w depresję, nie próbował się zabić drugi raz jednak nie raz tnął sobie nadgarstki czy ramiona, dwa razy Pomfrey musiała interweniować, wszyscy próbowali podtrzymywać na duchu Draco, niestety bez skutku, i każdy był tego świadomy, Draco potrzebował Harry’ego.

-Pewnie się zastanawiacie, po co was tu zebrałem- po wielkiej sali rozbrzmiał głos Profesora Snape'a, który tymczasowo objął stanowisko dyrektora, z wielkiej sali znikły stoły,  uczniowie podzieleni wciąż domami stali i czekali, co im powie Severus- Wojna zbliża się naprawdę wielkimi krokami, może być nawet jutro, więc wszyscy co chcą wrócić do domu, niech zrobią to dziś, a pozostali zostaną dzielnie walczyć o nasz dom.

Wszyscy zaczęli szeptać, zrobił się chaos.

-Chyba potrzebujecie pomocy.

Rozniósł się krzyk, każdy spojrzał w stronę wyjścia, gdzie we własnej osobie stał Harry Potter, Draco nawet nie czekał, od razu rzucił się w bieg, rzucając się w ramiona chłopaka, który ochoczo go przyjął, szepty ucichły, a Draco zaczął płakać w ramionach bruneta, ten kojąco masował go po plecach, szepcąc do ucha, że wszystko będzie dobrze, wszyscy się na nich patrzeli, mieli to gdzieś, w tej minucie, w tej sekundzie liczyli się tylko oni.

-Harry...tak się bałem- szepnąłem, pociągając nosem. 

-Ciii, już dobrze

Uczniowie podzielili się na tych, co zostają a tych, co wracają, rzecz jasna wracających była znaczną większość, jednak sporo zostało, po wszystkich procedurach zostali odesłani do pokoi, piątka przyjaciół siedziała w pokoju wspólnym. 

-I jak udało wam się?

-Jeden zniszczyliśmy, drugi wiemy, jak zniszczyć,  została nagini i diadem- powiedział Harry.

-To dobrze, ale jak chcecie zniszczyć? Możemy wam pomóc. 

-Trzeba by było iść do komnaty tajemnic po kieł bazyliszka, jest jeszcze nasiąknięty jadem, jad niszczy horkruksy 

-Ale to nie dzisiaj, ciężki dzień był- westchnęła Hermiona, wszyscy się z nią zgodzili, siedzieli jeszcze chwile, po czym się rozeszli.

-Harry.. Możemy pogadać?- zapytałem nie pewnie.

-Oczywiście 

Poszli do pokoju Draco, żeby mogli pogadać w cztery oczy, niestety pokój blondyna dalej był zdemolowany, przez to, że wylądował w skrzydle szpitalnym, nie miał okazji go posprzątać, usiedli na rogu łóżka nie pewnie, bojąc się wykonać, jaki kolwiek ruch, żeby nie spłoszyć drugiego. 

-O czym chciałeś pogadać?- zapytał cicho Harry.

-Przepraszam.

-Za co?

-Za wszystko, szczególnie za sytuację na wierzy, wiem, że to nie była twoja wina, jednak po tym jak dostałem zadanie zabić Dumbledora, bałem się spojrzeć ci w oczy, a potem ty i tak pobiegłeś za nami, narażając się na niebezpieczeństwo, również uratowałeś mnie, mimo że uwierz mi, że cholernie nie chcę żyć, ale nie chce cię zostawiać, jak nie jako chłopaka to jako przyjaciela. 

-Boże Draco...to nie twoja wina, nie obwiniaj się o nic, jeśli chodzi o twoje zadanie, nie odwróciłbym się od ciebie, nawet jeśli byś musiał zabić mnie, tak cholernie się o ciebie bałem, a gdy zobaczyłem cię wykrwawiającego na ziemi, coś we mnie umarło, nie mogłem wyczuć twojego pulsu, w tej chwili miałem milion myśli w głowie jednak byłem gotowy zabić siebie jeśli byś się nie obudził Draco- Harry skończył mówić, a ja siedziałem i patrzyłem w jego oczy, nie wiedziałem, co powiedzieć, oczy zaszły mi łzami, wtuliłem się w niego mocno. 

-Przepraszam cię tak bardzo, niepojęte to dla mnie, że dla kogoś takiego jak ja byłbyś w stanie coś takiego zrobić, co ci nigdy nie powinno przyjść ci głowy.

-To dlaczego tobie przyszło?- zapytał cicho, nie odpowiedziałem na to.

-Gdy się obudziłem, pierwsze co usłyszałem, że to ty mnie znalazłeś, miałem ochotę jednocześnie cię zabić i pocałować, a potem dowiaduje się, że cię nie ma i nie wiadomo gdzie jesteś, z dnia na dzień bałem się coraz bardziej że nie wrócisz, że coś ci się stało. 

-Chciałem wrócić wcześniej, jak tylko dowiedziałem się, że się obudziłeś, chciałem wszystko rzucić i wrócić, ale byliśmy tak blisko zniszczenia medaliona.

-Skąd wiedziałeś, że się obudziłem?

-Snape wysłał patronusa.

Siedzieli przez dłuższy czas wtuleni w siebie w całkowitej ciszy, Harry masował blondyna po plecach, wiedział, że chłopak to lubi.

-Jak...rana?-zapytał cicho wąchając się. 

-Goi się. 

-Mogę zobaczyć?- spytał, na co cały się spiąłem- Draco?

-Nie chcesz tego wiedzieć..

-Widziałem to już, w o wiele gorszym stanie niż ty.

-Nie...chodzi mi o coś innego.

-O co?

-Boję się twojej reakcji.

-Draco, masz nowe rany?- zapytał ostrożnie, na co delikatnie kiwnąłem głową, nie chce patrzyć teraz na jego twarz, na pewno widnieje na niej obrzydzenia.

Harry delikatnie i ostrożnie podciągnął rękaw koszuli, na co Draco mocno zacisnął oczy, nie z bólu, po prostu nie chciał tego widzieć ponownie, jego ręce były pokryte całe w różniących się od siebie kreskach, jedne płytsze a drugie głębsze, przez brak reakcji Harry’ego blondyn otworzył oczy, jednak na twarzy bruneta nie było ani grama obrzydzenia, po czym pochylił się i zaczął składać delikatne pocałunki na rankach, po sercu Draco rozeszło się ciepło, a do oczu napłynęły łzy, Harry powoli się podniósł, patrzył na niego z taką czułością. 

-Jesteś piękny, wiesz o tym- szepnął Harry w usta Draco, po czym je pocałował- Kocham cię Draco.

--Kocham cię Harry.

Nie przejmując się już niczym innym, zasnęli w ubraniach, lecz szczęśliwi przytuleni do siebie.

Tuż nad rankiem rozniosły się głośne huki, dopiero co obudzeni chłopacy, równie mocno przerażeni wybiegli z pokoju, zatrzymując się dopiero przed wejściem do szkoły, posągi zaskakiwały ze ścian,  wszyscy zebrani nauczyciele rzucali barierę ochronną, Harry spojrzał się wokół z przerażeniem, obok nich szybko znalazła się reszta ich przyjaciół. 

-Zaczyna się Panie Potter- powiedziała Profesor Mcgonagall

-Pansy idź z Hermioną, trzeba zniszczyć puchar, a my musimy znaleźć diadem.

Rozdzieliliśmy się z dziewczynami, biegnąc po schodach, nawet nie wiedząc gdzie, a tuż za nami biegła Luna. 

-Harry! Chłopaki!- krzyczała za nimi. 

-Luna mamy mało czasu.

-Wiem, kto może wiedzieć, gdzie jest diadem!- krzyknęła, a my się zatrzymaliśmy w połowie schodów. 

-Jak to, kto?- zdziwiłem się.  

-Helena Ravenclaw, dawno temu ukradła go swojej matce. 

-Merlinie dziękuję!-krzyknąłem. 

-Tylko ostrożnie jest bardzo nieśmiała. 

Po krótkim biegu chłopcy zobaczyli w oddali ducha Heleny.

-Heleno- zagadnąłem- mamy do ciebie ważną sprawę.

-Jesteście od Luny?

-Tak

-Czego chcecie ode mnie...

-Musimy wiedzieć, gdzie jest diadem Ravenclaw, jeśli nie zniszczymy go, wojna będzie się ciągła przez następne kilkanaście lat!

-Kiedyś przeszedł do mnie chłopak, obiecując, że będzie dobrze, a podle mnie wykorzystał!

-To bym Tom Riddle, chcemy go pokonać, żeby w końcu był spokój, nie chcemy cię wykorzystać, chcemy uratować świat. 

-Jest w pokoju życzeń. 

-Dziękujemy ci!

Another Side Of Draco Malfoy On viuen les histories. Descobreix ara