Rozdział 20.

24 5 11
                                    

Kolejne dni mijały niesłychanie szybko. Ledwie się obejrzałam, a już zaczął się luty. Przełknęłam nerwowo zbierającą się w buzi ślinę, na myśl o tym, że do egzaminu został zaledwie miesiąc. Spędzałam czas, w pełni poświęcając się treningom, nauce, potajemnym schadzkom z Noah, a także spotkaniom z Rosą, która ogromnie ubolewała nad zakończeniem naszej przyjaźni z Xavierem, ale nie podważała tej decyzji. Szanowała to, co było nieuniknione i co uznaliśmy za najlepsze. Ona sama nadal zadawała się z chłopakiem i często relacjonowała mi, co u niego słychać. Dzięki temu wiedziałam, jak bardzo Xavi żałuje naszego pocałunku oraz, że stan jego siostry nadal pozostawał stabilny.

Była niedziela. Zegar wybił już piątą po południu. Za oknem z każdym dniem robiło się coraz jaśniej. Otulona kocem, z okrągłymi okularami na nosie zeszłam do kuchni, aby zaparzyć sobie herbaty, w przerwie od nauki do nadchodzącej klasówki z chemii. Tam zastałam mamę, która wpatrywała się we mnie z niecierpliwością. Była ubrana w czarną, prążkowaną spódnicę za kolano i beżowo – białą koszulę. Włosy, jak zwykle, starannie zebrała w ulizanego koka.

- Nareszcie jesteś! - zawołała pełna nerwów. Zmarszczyłam brwi.

- O co chodzi? - spytałam bez owijania w bawełnę.

- O szóstej musimy być w Akademii. - oznajmiła sucho.

- Dzisiaj? - zdziwiłam się, opuszczając ramiona. - Przecież jest niedziela, mam wolne.

- Słucham?! - kobieta zagrzmiała. - Masz dziś trening kontrolny.

- Och. - westchnęłam. Zupełnie wyleciało mi to z głowy.

Biegiem wpadłam na salę, nie unikając spóźnienia. Pani Smeets, którą mama stała się wraz z przekroczeniem drzwi swojego królestwa, szła sprężystym krokiem z wysoko uniesioną głową, stukając szpilkami na drewnianej posadzce. Noah stał oparty o jedną ze ścian, nonszalancko się uśmiechając.

- Panie Jackson. - zwróciła się do niego kobieta. - Wybaczy nam pan ten brak profesjonalizmu. Moja córka zdaje się ostatnio być nieco roztrzepana.

Matka całą drogę suszyła mi głowę, o to jak okropnie się zachowałam zapominając o treningu. Ponoć okazałam tym brak szacunku wobec niej, mojego trenera, a także samej siebie. Zmuszałam się do nieprzewracania oczami, na jej pełne pogardy uwagi.

- Żaden kłopot, Pani Smeets. - ukłonił się nieznacznie. - Minuta to żadne spóźnienie.

- Zaczynajmy. - rzuciła oschle, mierząc go karcącym spojrzeniem.

Najwyraźniej liczyła na to, że Noah zbeszta mnie za spóźnienie w jej obecności, aby mogła czerpać z tego jak największą satysfakcję.

Nic bardziej mylnego.

Pierwsza część treningu kontrolnego przebiegła pomyślnie. Stojąc przed chłopakiem w samej bieliźnie, nie czułam już takiego skrępowania, jak przy pierwszym razie. Matka zmierzyła mnie i zważyła, potrząsając przy tym głową i wzdychając głośno. Nie wyraziła jednak oficjalnie zdania na temat moich wyników, które znaliśmy nawet bez jej raniących słów, musiałam więc zacisnąć zęby i utrzymać do końca pokerową twarz.

Przeszliśmy do kolejnego etapu, jakim było sprawdzenie rozciągnięcia i wytrzymałości mięśniowej.

- Nie, nie, nie! - krzyknęła kobieta.

- Co znowu? - prychnęłam cierpko, opuszczając nogę.

- Panie Jackson, to skandal! - zwróciła się do chłopaka, który ze zdziwieniem zmarszczył brwi i skupił na niej wzrok, odrywając go ode mnie.

Will be betterWhere stories live. Discover now