Rozdział 17.

22 6 12
                                    

Gdy niebo zaczynało przybierać granatowy kolor, a słońce schowało się za horyzontem, zimne styczniowe powietrze przeszywało mnie na wskroś. Zmierzałam do kina, nad którego drzwiami błyszczał neonowy szyld. W środku miał na mnie czekać Xavier. Wybieraliśmy się w trójkę z moimi przyjaciółmi na film „Emma". Minęły już pierwsze dni stycznia, chcieliśmy więc w pełni wykorzystać czas przed powrotem do szkoły i ponownym rzuceniem się w wir nauki i obowiązków.     Weszłam do kamiennego, starego budynku, który w środku prezentował się gustownie i tradycyjnie. Odebrałam swój wcześniej zarezerwowany bilet i ruszyłam w stronę poczekalni, gdzie znajdował się również automat z jedzeniem i specjalna lada, zza której wydawane były zestawy z popcornem. Na jednym z czarnych foteli dostrzegłam mojego przyjaciela.

- Hej, Xavi. - przywitałam się ciepło.

- Ślicznie wyglądasz. - pochwalił mnie, zatrzymując moje ciało na kilka sekund w swoich objęciach.   

- Dziękuję. Zamawiałeś już jedzenie? - spytałam, spoglądając na pusty stolik, obok jego siedzenia.

- Nie. - odparł. - Postanowiłem poczekać na was.

Zerknęłam na telefon, nie zauważyłam jednak żadnej nowej wiadomości od Rosalie. Dziewczyna powinna pojawić się w tym samym czasie, kiedy ja, jednak nigdzie nie było jej widać.

- Pewnie się spóźni. - wzruszyłam ramionami. Przywykliśmy do tego, że Rosa nieczęsto bywała punktualna. - Chodźmy zamówić i po nią wrócimy. - zaproponowałam.

Stojąc w kolejce, przyglądałam się Xavierowi. Jego bujna fryzura była tego dnia wyjątkowo objętościowa. Lokowane włosy puszyły się od zimna i wilgoci. Wyglądał jednak uroczo. Jego policzki, nos i uszy przybrały różowego odcienia, dzięki czemu rudawe piegi chłopaka były mocniej uwydatnione.

Kiedy przyszła nasza kolej na złożenie zamówienia, Xavi zdecydował się na jego ulubione czekoladki firmy Kinder. Ja natomiast standardowo poprosiłam o prażoną kukurydzę o smaku karmelowym. Postanowiłam być dobroduszna i kupić ulubiony popcorn serowy dla Rosy.

- Potrzymasz? - poprosiłam Xaviera o pomoc i podałam mu pudełko z jedzeniem dla przyjaciółki, jednocześnie starając się jedną ręką uporać z  suwakiem torebki i włożyć do niej portfel.   

- O! Tu jesteście! - dobiegło nas głośne wołanie Rosalie.

Chłopak odwrócił się w stronę biegnącej dziewczyny, która była znacznie bliżej niż nam się zdawało. Szatynka, której rozwiane od pośpiechu i wiatru włosy wpadły na twarz, przysłaniając oczy i zmniejszając widoczność, z impetem wpadła na tors Xaviera. Chłopak zachwiał się w tył, a czerwono - białe pudełko wyleciało w górę. W zwolnionym tempie obserwowałam jak cała jego zawartość podskakuje, a następnie upada zbiorowo na podłogę. Z rozdziawionymi ustami wpatrywałam się w tę scenę, w chwiejącego się chłopaka, z zawstydzeniem spoglądającego na rozsypany posiłek, a także na zdyszaną dziewczynę, która cała telepała się ze zmęczenia i nagłego przypływu stresu.

- O matko, Xavi... - ton głosu dziewczyny dało się zdefiniować wyłącznie jako krzyczenie szeptem. - Tak strasznie przepraszam. -odchrząknęła, doprowadzając się do porządku.   

- Nie no, nic się nie stało. - westchnął zrezygnowany, wycierając ser ze swoich spodni, które najbardziej ucierpiały przy tym zderzeniu.

- Ależ widzę, że się stało. - wyczuwałam, że przyjaciółka była bliska płaczu. - Przepraszam cię bardzo. Oddam ci pieniądze.

- Rosa, daj już spokój. - sapnął chłopak, coraz bardziej irytując się nieustannym lamentowaniem dziewczyny.

- Dobra, uspokójcie się. - postanowiłam interweniować. - Zaraz posprzątamy i kupimy Rosie nowy popcorn, nic wielkiego.

Will be betterDove le storie prendono vita. Scoprilo ora