Rozdział 3.

81 17 8
                                    

Kolejne dni nie były o wiele lepsze, chociaż odzyskałam rezon i po poniedziałkowym zmęczeniu nie było już śladu. W ciągu tego tygodnia nasza relacja z Noah stała się swobodniejsza i poza treningami, na których zachowywaliśmy profesjonalizm, rozmawialiśmy po przyjacielsku.

Tak dotrwałam do soboty.

Po porannym treningu, zamierzałam spędzić dzień z Rosalie, z którą wieczorem zaplanowałyśmy wyjście na domówkę do naszego kolegi ze szkoły, Adama. Nie darzyłyśmy go wielką sympatią, ale nie chciałyśmy przegapić okazji do imprezowania.

- Co dziś robisz? - zagadnął Jackson, gdy wspólnie wsiedliśmy do BMW. Stało się już tradycją, że chłopak podwoził mnie do domu, a czasem, jak był w okolicy mojego domu, przywoził mnie również na salę.   

- Spotykam się z przyjaciółką i idziemy na imprezę. - odpowiedziałam, zerkając na telefon.

- Na imprezę? - uniósł brwi z zaskoczeniem.   

- Ojej. - starannie ułożyłam twarz w wyrazie współczucia. - Nie wiesz co to znaczy? Imprezowanie polega na tym, że znajomi spotykają się w jednym miejscu, razem słuchają muzyki, spożywają alkohol i dobrze się bawią. To dość popularna forma spędzania czasu wśród nastolatków. - oznajmiłam dyplomatycznie, dostrzegając kpiący uśmieszek na jego twarzy.   

- Niestety nastolatkiem byłem tak dawno, że już zapomniałem.

- Możesz sobie przypomnieć. Nie wyglądasz aż tak staro, powinni cię wpuścić. - puściłam do niego oczko, wpisując w SMS adres Adama.

Po dotarciu do domu, rozłożyłam się na łóżku i przeglądałam Instagram w oczekiwaniu na Rosę. Dziewczyna przyszła niecałe dwadzieścia minut później i wparowała do pokoju z pełną torbą ubrań i kosmetyków.

- Ubłagałam tatę, żebym została dziś u ciebie na noc! - krzyknęła triumfalnie i ułożyła się obok mnie. Odrzuciłam telefon, biorąc ją w objęcia.   

- Co tam? - spytałam, wyczuwając, że za jej entuzjastyczną postawą kryje się coś jeszcze.

- Słyszałam, że dzisiaj u Adama będzie Juliette. - pisnęła z radością, na co przewróciłam oczami.

Juliette Evans. Dziewczyna z naszej szkoły. Długowłosa blondynka z błękitnymi oczami, talią osy i nieskazitelną urodą. Zawsze była też urocza, pełna wdzięku i radosna. Idealnie pasowała do Rosalie, która była w niej na zabój zakochana. Problem polegał na tym, że Juliette o tym nie wiedziała. Dziewczyny przyjaźnią się od gimnazjum i jestem przekonana, że gdyby tylko wiedziała, już dawno poszłyby na randkę i może wyszłoby z tego coś więcej. Uważam, że nie ma sensu ukrywać zainteresowania romantycznego, bo wtedy nie wiadomo na czym się stoi, a traci się tylko czas i nerwy. Rosa tego nie rozumie i jest zbyt wstydliwa, by wyznać dziewczynie swoje uczucia. Dlatego zawsze korzysta z imprez, żeby się do niej zbliżyć, a później nic z tym nie zrobić. Tym razem nie zamierzam jej na to pozwolić.

- Jeśli ty z nią nie pogadasz, ja to zrobię. - powiedziałam stanowczo.

W odpowiedzi, przyjaciółka uśmiechnęła się, pokazując swoje idealnie białe i równe zęby. Na coś przydał się aparat, który nosiła przez trzy lata. Mogła teraz bez kompleksów szeroko się uśmiechać.

- Oj nie martw się. - oznajmiła pewnie. - Zamierzam z nią porozmawiać i wykorzystać swój język też w innych celach. - jej uśmiech jeszcze bardziej się powiększył.

Zmrużyłam podejrzliwie oczy. Bijąca z niej pewność siebie, była wręcz niepokojąca.   

- Brałaś coś? A może masz gorączkę? - dopytywałam, przykładając rękę do jej czoła. Jednak szybko ją odtrąciła.

Will be betterWhere stories live. Discover now