14.

242 24 36
                                    


Całe dziesięć minut od momentu wyjścia Xiao do toalety leżał i myślał. Myślał o tym, jaka będzie atmosfera, gdy ciemnowłosy wróci do pokoju. Będą o tym rozmawiać? Zapomną o tym i wrócą do oglądania? Xiao powie, że musi wracać do domu, bo nie będzie chciał już dłużej widzieć Aether'a?

Każda minuta ciągnęła mu się niemiłosiernie i zastanawiał się, co Xiao robi tak długo w łazience, wyzywając go przy tym w myślach za te stresowanie go, które i tak skończyło się tym, że zasnął. Nawet nie zgasił laptopa, nie zdjął z łóżka miski z chipsami, nie podłączył telefonu do ładowania. Zasnął w dosyć niewygodnej pozycji, której konsekwencje zaatakowałyby go z samego rana, gdyby nie jego bohater bez peleryny, który po powrocie z łazienki ułożył go w trochę bardziej ludzkiej pozycji.

Obudziły go jakieś szmery i odgłosy wydobywające się z kuchni. Nie miał pojęcia, która była godzina, ile spał ani w jakiej rzeczywistości się znajdował, bowiem odkleiło go potężnie i przez chwilę myślał, że jego biurko ma bardzo nieprzyjemny wyraz twarzy.

Z ciężkim ziewnięciem podniósł się na łokciu, a następnie do siadu i drapiąc się po głowie rozejrzał się po pokoju. Laptop leżał zamknięty niemalże idealnie na środku biurka, wszystkie chipsy i opakowania po słodyczach zniknęły, a na szafeczce nocnej znajdowała się czysta szklanka i butelka soku. Na pewno nie tego, który przynosił przed ich seansem, bo tamten dawno wypili. Ale w duchu dziękował - zapewne Xiao - za to, bo gardło suszyło go niemiłosiernie, a dawka tak pysznego soku pomarańczowego była niczym zbawienie.

Po uspokojeniu tego okropnego drapania w swoim gardle wstał z łóżka i nawet się nie przebierając wyszedł z pokoju. Miał na sobie to samo co w nocy - zwykła biała koszulka z jakimś czarnym napisem i siwe spodnie w kratkę, typowo piżamowe. No i jedną skarpetkę, bo druga w nocy gdzieś mu spadła ze stopy. Na palcach by nie zliczył, ile skarpetek już zgubił...

Schodząc po schodach dostrzegł przy wyspie kuchennej swoją mamę i Xiao, żywo o czymś rozmawiających. No, może bardziej jego mamę żywo o czymś nawijającą i Xiao słuchającego tego z zadziwiającym zainteresowaniem. Mógł dać sobie rękę uciąć, że jego mama nawijała o tym swoim tandetnym serialu, co okazało się prawdą, gdy tylko podszedł bliżej i był w stanie usłyszeć rozmowę.

— ..no i wtedy Laveine zobaczyła go z Juliette. Od początku wiedziałam, że wejdzie do ogrodu w takim momencie! Ale że Ivo okazał się takim dwulicowym draniem.. strasznie zepsuli jego charakter! No bo przez cały czas był taki kochany i lojalny wobec Laveine, a jak pojawiła się Juliette to bez problemu go uwiodła. I teraz Laveine uciekła z balu, na którym miała zostać oficjalnie ogłoszona przyszłą następczynią tronu, no bo jej starszy brat zrzekł się  tego po kłótni z ojcem, o czym ci tam mówiłam — machnęła ręką, sięgając po ciasteczko leżące na talerzu obok.

— Mamo, nie dręcz Xiao już z samego rana.. — powiedział ospale, w odpowiedzi otrzymując przewrócenie oczami.

— Chociaż on słucha moich zażaleń z serialu! Powinieneś brać z niego przykład.. — spojrzała pretensjonalnie na syna, biorąc przy tym gryz ciasteczka.

— Ten serial ma tak tandetną i stereotypową fabułę, że prawie rzygnąłem na pierwszym odcinku — wymruczał pod nosem wchodząc w głąb kuchni i podpierając się o głowę Lumine podczas otwierania górnej szafki drugą ręką. Blondynka spojrzała na niego wrogo, lekko z dołu, na co wystawił jej język, w który się ugryzł, gdy dostał w kostkę.

— Ała! Mamo, Lumine mnie bije! — Zrobił naburmuszoną minę, skacząc przy tym na jednej nodze, by ukazać swe jakże ogromne rany wyrządzone przez jego młodszą o siedem minut siostrę.

— Aether wyśmiewa się z tego, że jestem niższa o pięć centymetrów! PIĘĆ! — Prychnęła, zakładając ręce na piersi. — Jakby sam był nie wiadomo jak wysoki... — mruknęła, ukradkiem spoglądając na Aether'a, a widząc jego wzrok natychmiast uciekła do salonu z piskiem. Dwójkę ganiających się blond idiotów obserwowała starsza blondynka i jakiś nie wpasowujący się tu kolorem włosów pedał, trochę zdezorientowany nagłą walką na poduszki, która wybuchła tuż za jego plecami.. plusy i minusy kuchni oddzielonej od salonu zwykłą wyspą kuchenną, bardziej przypominającą jakiś barek.

Kobieta nawet nie komentowała bójki między jej dziećmi, zajadając się jedynie ciasteczkami własnej roboty i czekając, aż ich piski ucichną, co nastało ledwie trzy minuty później. Zmęczeni tą jakże wyczerpującą ganianiną opadli na kanapę, ciężko przy tym sapiąc. Lumine wylądowała z głową na udzie Aether'a, który rozwalony siedział - a wręcz leżał - na kanapie i po kilku sekundach ostatni raz walnął siostrę poduszką prosto w twarz.

Clara, gdy Xiao przeniósł swój zdezorientowany i pytający wzrok z rodzeństwa na nią, zaśmiała się cicho.

— Oni tak zawsze — machnęła ręką. — Za minutę zaczną dyskutować o kolorze nowego lakieru do paznokci Lumine.. albo o tym, że jakaś jej znajoma kupiła różowe obcasy do czerwonej sukienki.

— Bo kto normalny łączy różowy z czerwonym?! I tłumaczyła się, że był taki różowo-czerwony, że nie wiedziała, że to różowy! Ja nie wiem jak kobieta może być tak ślepa w kwestii kolorów.. no to już nawet Aether ma lepsze wyczucie! — Wyrzuciła oburzona ręce w górę, tuż po tym, jak załamana chwyciła się za głowę.

— No, dzięki. Złaź, chcę zjeść — zrzucił siostrę na podłogę i jak gdyby nigdy nic wrócił do kuchni. Dzięki całemu temu porannemu zamieszaniu nawet przez chwilę przez myśl nie przeszło mu wspomnienie sytuacji poprzedniej nocy. No.. może konkretniej wspomnienie sytuacji sprzed zaledwie sześciu godzin.

Podczas gdy on wyciągał z lodówki mleko i szykował sobie najzwyklejsze na świecie płatki, Lumine wczołgała się na kanapę i usiadła do góry nogami, spuszczając głowę w dół i machając nogami opartymi o oparcie mebla. Xiao w tym czasie wyczuł, jak jego telefon wibruje, oznajmiając tym nowe powiadomienie, które okazało się być powiadomieniem od jego ojca. Na jego treść chwilowo oblały go zimne poty.

— Powinienem już wracać do siebie.. — oznajmił, schodząc ze stołka barowego. — Dziękuję za gościnę. I za ciasteczka, były pyszne — uśmiechnął się do rodzicielki przyjaciela, jednocześnie się przy tym lekko kłaniając - już z przyzwyczajenia.

— No nie gadaj.. — westchnęła niezadowolona, również schodząc z krzesełka. — No cóż, następnym razem jak przyjdziesz to ci pokażę ten serial! I zostaniesz też na obiad, wtedy się już przygotuję i upiekę coś pysznego — uśmiechnęła się szeroko.

— Z wielką chęcią — odwzajemnił uśmiech, choć o wiele słabszy od tego blondynki, i pokierował się w stronę wyjścia, gdzie ubrał buty.

— Następnym razem zmuszę cię do oglądania ze mną katalogów modowych! O jezu, rzygnę.. — krzyknęła z salonu Lumine, chwilę po tym czując, jak kręci jej się w głowie, na co od razu zmieniła pozycję na leżącą. 

Xiao jedynie przytaknął głową, a gdy się wyprostował spojrzał na Aether'a i z nikłym uśmiechem pomachał mu w geście pożegnania. Blondyn zrobił to samo, z tą różnicą, że jego uśmiech był szerszy. To już jakaś tradycja lub nawet klątwa w jego rodzinie, że wszyscy zawsze się tak szczerzą..

Wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi, i po odejściu ledwie kilka kroków zaczął biec w stronę swojego mieszkania. Nie było jakoś daleko, więc biegnąc powinien tam dotrzeć w mniej więcej niż cztery minuty.

I pomylił się jedynie o czterdzieści sekund.

Wbiegł zdyszany na klatkę schodową, biegnąc co dwa lub nawet trzy schodki na trzecie piętro. Wszedł do środka, zastając tam swojego ojca, siedzącego w salonie i spoglądającego na zegarek.

Czuł, że atmosfera nawet w przedpokoju była napięta, na co przełknął ciężej ślinę. Nie wiedział, z czym tym razem wyskoczy jego ojciec, więc szykował się na najgorsze.


"𝐖𝐡𝐨 𝐢𝐬 𝐡𝐞?" || XiaetherWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu