13,

357 26 226
                                    


W prawym dolnym rogu ekranu laptopa widniał piękny, cudowny, niesamowity napis 03:37. Mimo tego, że oczy piekły niemiłosiernie, samoistnie zamykając się ze zmęczenia, głowa błagała o to, by ją opuścić i pozwolić odpocząć, a umysł już nie funkcjonował prawidłowo i postacie na ekranie zmieniały wygląd, roztapiały się lub nagle znikały, żaden z nich nie zamierzał przerwać oglądania. Zostały im jeszcze dwa odcinki, czyli jeszcze dwie godziny katorg i wreszcie będą mogli w spokoju iść spać.

Aether, nie mogąc dłużej wytrzymać, zamknął oczy, jednocześnie odchylając głowę do tyłu i zasłonił usta dłonią, wypuszczając spomiędzy warg ciche, ale długie, ziewnięcie. Zaraz po tym otworzył szeroko oczy i wyprostował się, kręcąc głową na boki, jakby miało go to rozbudzić. Zadziałało. Na trzy sekundy.

— Ej — szturchnął Xiao, przenosząc na niego swoje nieprzytomne spojrzenie. Nie wiedział, czy to wina panującej w pokoju ciemności, gdzie jedynym oświetleniem był słaby blask fioletowych ledów i laptopa, jego nieprzytomnego umysłu, czy czysta wina Xiao, za bycie tak przystojnym, ale wpatrywanie się w profil złotookiego niemalże zaparło blondynowi dech w piersi.

Może faktycznie powinni iść spać, bo zmęczeni ludzie bywają prawie jak pijani. 

— Hm? — odwrócił głowę w stronę blondyna, dopiero po sekundzie przenosząc na niego wzrok. Jego złote tęczówki wydawały się niemalże świecić, co wcale nie pomogło zauroczeniu Aether'a. Ostre, ale jednocześnie delikatne rysy twarzy Xiao były pod tym kątem jeszcze lepiej widoczne. Aether w zupełności rozumiał te wszystkie dziewczyny szalejące na punkcie Yakshy.

— Cho do kuchni — otrząsnął się z krótkiego zamyślenia, które opierało się na próbach znalezienia słów idealnie opisujących nielegalne piękno Xiao, po czym zastopował odcinek i zwlókł się z łóżka. Xiao, niczym wierny piesek, grzecznie poszedł za blondynem. Na korytarzu było ciemno, ale nie widziało im się zapalanie światła, więc jak idioci po omacku zeszli po schodach, o mały włos się nie wywalając na ostatnim stopniu, co wywołało u nich falę cichego śmiechu. Próbując uciszyć siebie nawzajem tylko potęgowali rozbawienie, a ich kroki w stronę kuchni stały się chwiejne.

Aether wpadł na ścianę, czołem przypadkiem zapalając światło w salonie. Prychnął śmiechem i - już nie po omacku - poszedł do kuchni, gdzie czekał Xiao, z rękoma założonymi na biodrach.

— Co my tu robimy? — po krótkim rozejrzeniu się, przeniósł wzrok na Aether'a, który wyciągał dwa kubki z górnej szafki.

— Robimy kawę — odpowiedział od razu, biorąc z lady czajnik elektryczny i nalewając do niego wody.

— O — skinął głową i podszedł do Aether'a od tyłu, obejmując go w pasie i opierając podbródek na jego ramieniu. Blondyn o mały włos nie wylał wody z czajnika, gdy poczuł palce Xiao splecione na jego brzuchu.

Zmęczenie naprawdę działa jak alkohol.

Zamrugał kilkukrotnie, próbując szybko pozbyć się chwilowego zawstydzenia, które zadziałało na niego jak kubeł zimnej wody i go rozbudziło. Postawił czajnik na podkładce i kliknął pstryczek, tym samym sprawiając, że woda zaczęła się gotować. Z szafki nad zlewem wyciągnął opakowanie kawy, a z szuflady po prawej stronie wyjął małą łyżeczkę. Mimo jego skupienia na wykonywanych czynnościach, nie mógł zignorować dotyku turkusowowłosego

Gdzie ten cichy i nieśmiały Xiao, który zawsze zachowywał dystans co najmniej pół metra, a samo trzymanie go za rękę było przełomem?

Najwidoczniej ten jeden zwykły przytulas złamał pewną barierę. Albo po prostu zmęczenie upiło chłopaka, przez co nie zdawał sobie sprawy z tego, co robił. Przez tę myśl, zaczął się zastanawiać, jak Xiao zachowywałby się po alkoholu...

"𝐖𝐡𝐨 𝐢𝐬 𝐡𝐞?" || XiaetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz