☯️Rozdział 16

617 30 6
                                    

W progu zastaję matkę oraz Bena. Oboje wyglądają, jakby właśnie szli na ścięcie. Kobieta zdążyła już się umyć i przebrać w nowe ubrania, które prawdopodobnie zorganizował jej Still. Mam ochotę zamknąć im drzwi przed nosem, jednak mężczyzna przewiduje moje zamiary, bo wsuwa stopę do mieszkania.

- Proszę, pozwól nam wyjaśnić – sapie niemal błagalnie, spoglądając mi w oczy. Od razu odwracam wzrok, przenosząc go na ciemnowłosą. Głowę ma spuszczoną, a w jednej ręce trzyma sportową torbę. – Twoja matka nie ma się, gdzie zatrzymać.

- Czy powinno mnie to coś obchodzić? Ja nie miałam się, gdzie zatrzymać przez prawie trzynaście lat – mamroczę, ale otwieram szerzej drzwi i wpuszczam ich do środka. Starsza Jauregui wzdryga się na moje słowa. Camila porusza się niezręcznie na kanapie gotowa wstać.

- To ja was może zostawię – szepcze, lecz zerkam na nią z ukosa.

- Zostań, proszę...

Gdy mam pewność, że brunetka nigdzie się nie wybiera, siadam obok niej i chwytam jej dłoń. Splata ze sobą nasze palce, obserwując, jak pozostała dwójka zajmuje miejsca na fotelach naprzeciwko nas. Cisza wydaje się być wręcz krępująca. Wszyscy na zmianę lustrujemy się wzrokiem, chyba nie do końca wiedząc, co powiedzieć.

- Możesz tu zostać. Jest pokój dla gości – odzywam się pierwsza, na co Cabello ściska moje palce. Wiem, że się tego nie spodziewała. Zresztą zupełnie jak ja.

- Dziękuję ci, córeczko – mówi niepewnie szatynka, wyglądając teraz na pełną nadziei. – Obiecuję, że już jutro pójdę uregulować wszystkie sprawy i wyrobię sobie dowód tożsamości – macham jedynie na to ręką, przenosząc swój wzrok na bruneta. Siedzi jak na szpilkach, wykręcając co jakiś czas dłonie.

- A ty masz mi coś do powiedzenia? – podnoszę brew. – Dlaczego przez tyle lat nie dałeś mi nawet znaku życia? Dlaczego odnalazłeś mnie tak późno? Dlaczego nie powiedziałeś, że naprawdę jesteś moim wujkiem?

- Uznałem... - urywa, oblizując usta. – Że byłby to dla ciebie zbyt duży szok.

- Szokiem dla sześciolatki było umieszczenie jej z obcymi ludźmi w towarzystwie dzieci, z którymi nie chciała mieć nic wspólnego i gdzie ciągle robiono jej krzywdę – przechylam głowę i uśmiecham się sarkastycznie. – Wolałaby jeden kochający dom z człowiekiem, który był jej rodziną i którego dopiero miałaby poznać.

- Lauren... - mężczyzna wzdycha ciężko, a jego oczy robią się szkliste. Zaciskam szczękę, byle nie rzucić jakimś ciętym komentarzem i podnoszę się z kanapy.

- Skończyłam ten temat – mamroczę, ciągnąc za sobą Camilę. Brunetka posłusznie wstaje, chwytając moją dłoń. – Rozgość się, dopóki nie wrócimy.

Cabello nie protestuje, gdy zabieram kluczyki i kieruję się w stronę wyjścia. Droga do samochodu jest mało wyrazista, wręcz czuję się, jakbym była na haju. Jedyne, co trzyma mnie w ryzach, to ciepłe palce kojąco głaszczące moje knykcie.

- Hej... - spokojny szept dociera do mnie w momencie, kiedy znajdujemy się w aucie. Spoglądam zamglonym wzrokiem na dziewczynę, która wydaje się być zaniepokojona. – Teraz jesteś tu ze mną. Nie musimy do tego wracać...

- Dzisiaj chcę zapomnieć, by jutro móc się z tym zmierzyć – mówię cicho.

Nie pyta, dokąd jadę. Pozwala mi trzymać dłoń na swoim udzie, uśmiechając się przy tym pod nosem. W ciszy pokonujemy kolejne mile, a naszym jedynym towarzyszem jest księżyc. Księżyc, w którym obie znalazłyśmy sojusznika podczas kryzysu.

Pół godziny później parkuję samochód przed niewielkim wzniesieniem. Camila wytrzeszcza oczy na widok schodów, które mamy do pokonania, ale ostatecznie nie komentuje tego w żaden sposób. Opuszcza pojazd razem ze mną i daje się poprowadzić na samą górę. Tam ustawione zostały drewniane altanki z niewielkimi ławeczkami. Kilka z nich jest już zajętych, więc wybieramy tą najbardziej odległą od wszystkich. Siadamy na ławce z najlepszym widokiem na horyzont i las położony po przeciwnej stronie. Brunetka z zainteresowaniem podziwia okolicę, podczas gdy ja obserwuję jej lewy profil. Gdybym tylko mogła, zatrzymałabym ten moment na zawsze.

Labirynt miłości حيث تعيش القصص. اكتشف الآن