III

31 7 19
                                    

Biblioteka znajdowała się na pierwszym piętrze, za ścianą ze schodami i żeby się do niej dostać, trzeba było wejść do saloniku znajdującego się naprzeciwko pokoju Alexa, następnie przejść przez mały, ciemny korytarzyk. Wtedy znajdowało się w ciasnym pokoiku ze ścianami wyłożonymi regałami z - oczywiście - ciemnego drewna, zawalonymi starymi książkami.

Gdy Alex wszedł tam za pierwszym razem, czyli poprzedniego wieczora, sądził, że na tym się kończy biblioteka, lecz po chwili zorientował się, że według jego obliczeń powinna ona znajdować się bezpośrednio nad salonem. Po krótkich poszukiwaniach odkrył zakurzoną bordową kotarę ukrytą wśród stosów książek. Chwilę zajęło mu poprzenoszenie wielkich tomiszczy na bok, odsuwanie pajęczyn i kichanie, ale wreszcie znalazł się za kotarą - i gdy zszedł  po kilku wysokich stopniach znalazł się w świecie książek. I wierzcie, że ta biblioteka to był PRAWDZIWY świat książek. 

Gdy wszedł tu teraz, było jeszcze piękniej niż wieczorem. Kurz unosił się w powietrzu gęstym od zapachu stęchłego papieru, tańcząc leniwie w złotym świetle sączącym się przez wysokie okna spowite pajęczynami i świetliki w suficie. Z jego wielkiej kopuły pomalowanej na wzór nieba pełnego gwiazd zwieszały się żyrandole. Niemal dało się ich dotknąć, stojąc na jednym z niskich balkoników niczym w operze. Ale najniezwyklejsza była tu liczba książek - wydawało się aż niemożliwe, jak można było tyle napisać. Użyć setek ton tuszu, drewna i papieru, a także cierpliwości, czasu i wyobraźni aby stworzyć coś tak niepozornego, a zarazem fantastycznego jak książka. 

Jak wiele potrafią zdziałać słowa, pomyślał Alex, zbliżając się do najbliższego regału. 

Stworzyć świat. 

Obudzić wspomnienia. 

Wydobyć uczucia. 

Każdy ma inny sposób myślenia, bo mówi innymi słowami, w każdym kraju ludzie mówią inaczej, innymi słowami, są właśnie tym, co mówią. Dlatego pewnie osoby, które więcej czytają i znają więcej słów, są mądrzejsi, bo mają większy świat w głowie. 

Alex nagle zdał sobie sprawę ze swoich myśli i szybko odgonił od siebie te dziwne przemyślenia. Nie znosił przemyśleń, wszystko utrudniały i sprawiały, że zastanawiał się zawsze, kim jest, czy robi dobre rzeczy,  podejmuje prawidłowe decyzje. A przecież wiadomo, że decyzje zawsze niosą ze sobą jakieś minusy. On wolał żyć chwilą, bez planu, robić wszystko na spontanie - nieważne, że miał przez to mnóstwo kłopotów. Trzeba sobie przecież jakoś urozmaicać życie. 

Potrząsnął głową, aby irytujące myśli spadły na samo dno jego umysłu, po czym zajął się szukaniem książek z tytułami, które według niego mogły być związane z drzwiami, kluczami i tajemnicami, albo po prostu wyglądały na często używane. Zapominając o Bożym świecie wyjmował kolejne tomy z półek i w stosach zanosił je na znaleziony po drodze stolik kawowy ukryty razem z wytartym fotelem w przytulnej wnęce pomiędzy regałami. 

Wreszcie stwierdził, że więcej się na stoliku nie zmieści. Zdjął więc z regału za sobą kilkanaście książek, by stworzyć otwór, przez który padało trochę światła i wcisnął się w fotel. 

Sięgnął po pierwszą z brzegu sporą książkę, prawie przy tym strącając kilkanaście innych (spadły tylko dwie, czym się zbytnio nie przejął) i otworzył ją na przypadkowej stronie. 

Nie mógł się przy tym powstrzymać, bo przecież nikt go teraz nie widział, i przysunął ją sobie do twarzy. Wciągnął powoli powietrze, delektując się zapachem starego pergaminu. Dziwnie się z tym czuł, bo normalnie nie robił takich rzeczy. Było to raczej w stylu Oli, a może po prostu strasznie dziewczyńskie. 

LightnessWhere stories live. Discover now