Prolog

174 42 52
                                    

Luty, 1982

Wielkie, szare chmury od kilkunastu godzin wisiały nad miastem, rzucając cienie na ulice i budynki. Deszcz bębnił w szyby i ziemię, zamieniając szarawy śnieg w kałuże brudnej wody, a od mokrego asfaltu odbijały się światła samochodów.

Było już ciemno, gdy w szkole przy skrzyżowaniu rozległ się dzwonek ogłaszający koniec lekcji. Minęła krótka chwila, zanim z budynku zaczęły wysypywać się ostatki uczniów, którzy tego dnia kończyli najpóźniej ze wszystkich.

Para dwunastolatków o niemal identycznych błękitnych oczach i falistych, jasnych włosach szybko wydostała się z więzienia zwanego placówką oświatową i ruszyła w kierunku niedalekich przystanków tramwajowych.

 - No i co, mówiłam, że będzie! - roześmiała się dziewczynka, odsuwając sprzed twarzy blond grzywkę. - Mówiłam!

 - Skąd miałem wiedzieć, czy ci wierzyć? - mruknął jej brat, ale jednak uśmiechnął się półgębkiem. - Czasem nie masz racji.

 - Kluczowe słowo to ,,czasem", mój drogi - oznajmiła z pewną miną i odrzuciła długie włosy na plecy. - Trzeba słuchać mądrzejszych. Zwłaszcza, gdy chodzi o niezapowiedziane kartkówki!

Chłopiec wymierzył jej łokciem w żebra, ale ona odskoczyła.

 - Założę się, że mnie nie dogonisz! - zawołała i pobiegła chodnikiem.

Pobiegł za nią, śmiejąc się i krzycząc, żeby wracała.

Deszcz trochę ustał, pomarańczowe literki snuły się leniwie po elektrycznych tablicach odjazdów tramwajów. W oddali rozległ się dźwięk klaksonu, z przeciwnej strony zbliżał się tramwaj. Pędził, świecąc z daleka światłami i terkotał kołami po torach.

Jasnowłosa dziewczynka podbiegła do przejścia dla pieszych, rozejrzała się w lewo i w prawo, a potem w strugach deszczu ruszyła kładką, nie słuchając krzyków biegnącego za nią brata. Śmiała się. Stanęła w miejscu, na środku kładki łączącej jedną stronę torów z drugą, odwróciła się do chłopca i pomachała mu wesoło, w ciemności nie zauważając jego pełnych przerażenia oczu i panicznych krzyków, nie rozumiała, dlaczego już jej nie goni.

Zbyt późno zdała sobie sprawę, że tramwaj jedzie prosto na nią.

Dwie sekundy przed zderzeniem jej oczy zwróciły się w stronę mknącego na nią pojazdu, jej ręka powędrowała w górę w geście obrony, a potem tramwaj wjechał w nią z całym swoim impetem.

Powietrze rozdarł krzyk chłopca, gdy na jego oczach siostra zniknęła pod kołami, w tym samym momencie, w którym sypnęło iskrami i wybuchł blask światła jasnego jak słońce.

Upadł na chodnik i przez chwilę nic nie czuł ani nie słyszał, oślepiony przez nagły rozbłysk białego światła. Głowa pulsowała mu z bólu, gdy ktoś pomógł mu podnieść się z ziemi.

Otworzył oczy. Tramwaj leżał na boku obok torów, na szczęście po przeciwnej stronie, ludzie pomagali wydostać się z niego poszkodowanym. Jednak najwięcej osób gromadziło się wokół tego, co było przed tramwajem, na torach. Wiedział, co to było.

Chłopiec zerwał się z chodnika i, mimo bólu głowy, podbiegł do tego miejsca. Próbował przecisnąć się przez nadal powiększający się tłum, lecz jakaś kobieta chwyciła go za ramię i odciągnęła na bok.

 - To nie jest widok dla ciebie, chłopcze. – oznajmiła surowo, gdy on zaczął się wyrywać. – zaraz przyjedzie pogoto...

 - To moja siostra! – krzyknął chłopiec, a do jego oczu napłynęły łzy.

Kobieta zaskoczona puściła jego ramię, a on odwrócił się i przepchnął przez tłum do środka zbiegowiska.

Przy leżącym na torach drobnym ciele klęczało kilka osób, ale chłopiec doskonale widział swoją siostrę. Jej zakrwawiona głowa spoczywała na mokrej od deszczu ziemi, a ręce zwisały bezwładnie z szyn. Podszedł bliżej, uklęknął na torach obok dziewczynki i delikatnie chwycił jej dłoń.

Sądził, że będzie zimna, jednak jej skóra emanowała niezwykłym ciepłem, wręcz gorącem. Cofnął rękę i spojrzał na jej twarz.

Z jej czoła spływała krew, długie jasne włosy miała w nieładzie, a policzki brudne od kurzu.

Po twarzy chłopca popłynęły łzy.

 - Co tu robisz, dziecko! – usłyszał za sobą męski głos. – To miejsce dla dorosłych, chcesz mieć koszmary do końca podstawówki? Już pogotowie się nią zajmie, a ty stąd zwiewaj.

Silny mężczyzna odciągnął chłopaka od makabrycznego widoku, a on już nie protestował.

Upadł na kolana, patrząc pustym wzrokiem w przestrzeń. Jak przez mgle słyszał rozdzierający dźwięk koguta ambulansu. Ratownicy medyczni wysypali się z karetki, aby przenieść dziewczynkę w bezpieczne miejsce niedaleko chłopaka, ale nie badali jej długo.

 - Proszę się rozejść! – krzyknął do zgromadzonych jeden z sanitariuszy. – Nie ma nic do oglądania.

 - Żyje?! – zawołał ktoś, gry ludzie zaczęli się rozchodzić.

 - Przykro mi to mówić, ale takiego wypadku nie dało się przeżyć.

,,Nie dało się przeżyć".

Słowa krążyły po głowie chłopca, rozbijając się o krawędzie jego strzaskanego umysłu.

,,Nie dało się przeżyć".

- ...jesteś jej bratem?

Chłopak dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że jeden z ratowników coś do niego mówi. Uniósł na niego zapłakane oczy.

 - Tak.

 - Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało. – rudowłosy, niski mężczyzna ukucnął obok niego i opiekuńczo objął chłopca ramieniem. – mógłbyś teraz pójść za mną? Musimy cię zawieźć do domu i skontaktować się z rodzicami.

Ratownik mówił coś jeszcze, ale chłopiec przestał go słuchać, gdy zobaczył za nim słup światła.

Oczy wszystkich skierowały się w stronę miejsca, w którym leżało ciało dziewczynki. Ratownicy cofnęli się i chłopak zobaczył, jak z jego siostry rozbłysło ostre, białe światło. Trwało to tylko chwile, po czym osłabło i zgasło.

Wszyscy patrzyli na nią w zdumieniu, nie rozumiejąc, co się właśnie stało.

Dziewczynka leżała nieruchomo na ziemi. Wyglądała jakby spała, nie licząc tego, że ułożona była na macie na chodniku w otoczeniu sprzętów medycznych.

I nagle...

Niemożliwe, pomyślał chłopak. Jej dłoń drgnęła, a z jej ust wydobyło się ciche westchnienie. Ratownicy rzucili się do niej, włożyli jej na twarz respirator, ponownie zmierzyli puls i zaczęli podłączać do jakichś urządzeń.

Chłopcu udało się podejść bliżej w momencie, w którym dziewczynka otworzyła błyszczące bielą oczy, a jeden z medyków powiedział na głos to, co chłopak najbardziej na świecie chciał teraz usłyszeć:

 - Ona żyje!

__________

Hejka!
Cieszę się, że tu weszliście ^^ 🙃 Mam nadzieję, że się spodobało 👻✨

Pozdrowionka dla Natalii...😎


LightnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz