Prolog

28 4 1
                                    

Kobieta stała na niewielkim balkonie starej kamienicy i obserwowała kłócącą się parę nastolatków. Długowłosa blondynka wykrzykiwała rozmyślne wyzwiska w kierunku przestraszonego chłopca o ciemnych jak noc włosach. Stojąc kilka metrów nad ich głowami, Harlow bez trudu mogła usłyszeć jej słowa, jednak była zbyt otumaniona własnymi problemami. Po prostu wpatrywała się w młodzież i czekała na rozwój wydarzeń.

Dokładnie cztery minuty i trzydzieści dwie sekundy po rozpoczęciu kłótni, dziewczyna wymierzyła chłopakowi policzek. Plask rozniósł się po cichej ulicy. Niewielkie osiedle na którym się znajdowali słynęło ze swojego spokoju i braku wieczornych sensacji. Dlatego nikogo nie mogło dziwić, gdy w paru oknach zapaliło się światło, a ciekawskie twarze zaczęły oglądać tą dziwną scenę.

-Nie chce cię znać, Chad. – Cichy głos blondynki dotarł do ucha Harlow. Teraz nie tylko patrzyła, ale i słuchała. – To co mi zrobiłeś jest niewybaczalne. Proszę, zostaw mnie w spokoju.

Zobaczyła w oczach dziewczyny łzy, gdy odwróciła się od chłopaka i szybkim krokiem ruszyła do centrum miasta. Chad stał dalej w tym samym miejscu. Nie ruszył się ani o milimetr. Harlow delikatnie pochyliła głowę i wytężyła wzrok. Była ciekawa ile czasu zajmie mu jakakolwiek reakcja.

Dwadzieścia osiem sekund. Chłopak zamrugał wolno powiekami. Wyglądał jakby nawet tak prosta i automatyczna czynność, była dla niego największą torturą. Uchylił usta jakby chciał coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wydostał się z jego gardła. Nawet gdyby się odezwał, nikt go nie słuchał.

Nikt poza Harlow.

Twarze oglądające wcześniejszą kłótnie schowały się za firankami i gasząc światło zapomniały o tym, co przed chwilą miało miejsce. Nic więcej się nie działo, dziewczyna dała kosza chłopakowi. Odeszła, nic więcej ciekawego się nie stanie. Nikomu nie chciało się dłużej przyglądać.

Tylko Harlow dalej stała na swoim miejscu. Dokładnie śledziła każdy jego niezaplanowany ruch rękami, nerwowe poruszenie grdyki czy zaciśnięcie pięści. Wiedziała, że prawdziwe przedstawienie dopiero się zaczyna. Bo najwybitniejszy teatr znajduje się w naszych duszach, a nie na brudnych ulicach Wheeling.

Osiem sekund zajęło mu rozejrzenie się za czymś godnym wyrzucenia swojej złości. Szyba sklepu z lustrami Pana Collinsa, roztrzaskała się w drobny mak po jednym uderzeniu chłopaka. Można by się spodziewać, że w środku wybrzmi alarm ostrzegający o kradzieży, ale w tak spokojnym mieście nie istniało coś takiego jak przestępstwa. Nigdy nie działo się tutaj nic złego.

Harlow wiedziała, że chłopaka nie czekają żadne konsekwencje za zniszczenie mienia. Kamera zawieszona nad drzwiami sklepu była atrapą. Wszyscy spali i nikt nie mógł opowiedzieć co stało się tej kwietniowej nocy. Brunet nie miał żadnych świadków, poza ciekawskim wzrokiem kobiety, o której obecności nie wiedział. Czuł, że był sam.

Zapewne właśnie ta myśli spowodowała, że w jego oczach smutek został zastąpiony złością. Na drżących nogach wszedł do sklepu, stąpając po resztkach szkła. Nie zawahał się ani przez chwilę. Chwycił niewielkie lustro w ozdobnej ramie, a następnie rzucił nim z całej siły w rząd innych luster. Możliwe, że wszechświat chciał, aby wszystko uszło mu na sucho, bo nawet hałas nie był zbyt głośny. Tylko ktoś o wyjątkowo lekkim śnie byłby w stanie się obudzić.

Prawie bezszelestny odgłos kroków wcale nie zdziwił Harlow, dlatego bezustannie wpatrywała się w demolującego sklep bruneta. Z każdym ruchem wyrzucał z siebie coraz więcej złości. Ten widok sprawił, że na ustach dziewczyny pojawił się niewidoczny dla innych grymas uśmiechu. Ktoś kto jej nie znał mógł powiedzieć, że w wyrazie jej twarzy nic się nie zmieniło. Tylko nieliczni byli w stanie ujrzeć minimalnie uniesione kąciki ust i specyficzny błysk w oku.

-Nie sądziłem, że widok rozemocjonowanego chłopca przyniesie ci tyle frajdy.

Z każdym słowem, głęboki głos znajdował się coraz bliżej niej. Nie przestraszyła się, mało co w życiu szczerze ją przerażało. Nie musiała pytać, aby wiedzieć, że jej brat nie śpi od momentu rozpoczęcia kłótni nastolatków. Oboje mieli płytki sen, co przez dwadzieścia trzy lata było niebywale uciążliwą wadą.

Poczuła jak mężczyzna opiera się o balustradę po jej prawej stronie. Nie spojrzała w jego stronę, i bez tego wiedziała, że ich dłonie są tak samo ułożone, a bose stopy opierały się o siebie w identyczny sposób. Przez kolejną minutę i siedem sekund oglądali jak chłopak w sklepie coraz bardziej się męczy, a lustra które mógł rozbić, kończyły się. Gdy ostatnie z nich trafiło w jego ręce, Harlow zdołała zobaczyć w nim jego odbicie. Przerażone zielone oczy spoglądały na postać, której nie rozpoznawały.

Przez kolejną minutę chłopak próbował odnaleźć siebie w odbiciu, a w tym czasie kobieta subtelnie odwróciła głowę w stronę niedawno przybyłego towarzysza. Jego lodowato błękitne tęczówki wpatrzone były w chłopca po drugiej stronie ulicy. Z tym samym skupieniem, wypatrywał każdy jego oddech. Harlow od dzieciaka zastanawiała się, czy moc analizy otoczenia i innych ludzi odziedziczyli właśnie w swoich identycznych oczach. To dzięki ich zimnemu spojrzeniu byli w stanie zobaczyć więcej niż inni.

Harlow ponownie spojrzała w stronę chłopca, który z coraz większą desperacją oglądał swoje odbicie. Widziała jak jego ręce drżą, a następnie lustro roztrzaskało się pod jego nogami. W dalszym ciągu się w nie wpatrywał, ale obraz który w nim widział był zniekształcony. Był rozbity, brzydki i okrutny. Tak samo jak jego serce w tamtym momencie.

Kobieta parsknęła cichym śmiechem. Trwał krótko, tak jak wszelkie objawy jej radości. Jednak zachęcona skrawkiem swoich pozytywnych emocji, postanowiła odpowiedzieć na wcześniejszą zaczepkę brata.

-Nie bawi mnie jego widok, Aaron – odparła głosem tak zimnym i ostrym, że mogłaby nim kruszyć lód. Jej wzrok podążał za chłopcem, który z zakrwawionymi dłońmi i sercem, uciekał w przeciwną stronę, niż dziewczyna dokładnie pięć minut i czterdzieści osiem sekund wcześniej. Patrzyła jak kolejny teatrzyk kończy się tak samo. – Bawi mnie to jak łatwo jest zniszczyć człowieka

Cienie naszej przeszłościWhere stories live. Discover now