24

5.5K 163 238
                                    

Poranne soboty, są chujowe do momentu, gdy zrobisz sobie kawę. Kiedy już ją wypijesz, to dzień staję się o wiele lepszy.

Przynajmniej w moim przypadku. Kiedy ciepła ciecz przemknęła przez moje gardło, czułam zadowolenie. Całe szczęście, że Caroline jest w pracy, bo ominęła mnie konfrontacja z nią.

Nie gadamy tydzień. Dokładnie tyle minęło od momentu kłótni, tak samo z Hugo nie gadam, bo moje słowa najwidoczniej do niego dotarły. Miał się odpierdolić i to.. zrobił. Chociaż.. nie dosłownie, bo tak naprawdę, to po prostu nie było go w szkole, ale.. moje ego twierdzi, że się przestraszył.

Okej?

Przemknęłam do salonu, gdzie usiadłam na kanapie i głaszcząc Rolly'ego, odpaliłam netflixa. Jednak poczułam, że czegoś mi brakuje.. o! Popcornu i coli, otóż to. Kierując się ponownie do kuchni nagle do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka na który zmarszczyłam swoje brwi. Kto u licha niszczy mój poranek? Przewróciłam oczami i zmieniłam kierunek na korytarz, a kiedy położyłam dłoń na klamce i otworzyłam drzwi, ujrzałam.. demona. I to we własnej osobie.

— Cześć kocico! - ucałowała mnie.

— Czas umierać - powiedziałam pod nosem, na co jej diaboliczny uśmiech się poszerzył.

Ashley Anderson, pieprzony diabeł wcielony i moja kuzynka w jednym. Dlaczego diabeł?

Bo nim jest, po prostu!

Jej włosy są rude, jak ogień, a uśmiech ma tak zadziorny, jakby była gotowa rozpętać tutaj piekło. Na dodatek wydaje jej się, że wszystko wie i nie waha się powiedzieć, to co myśli. Jeśli uważa ciebie za idiotę, to to powie. Nie pasuje jej twoja figura? Powie ci to. Wyglądasz jak gówno? Co zrobi? Powie to.

Najgorsze w tym wszystkim, jest to.. że swoje zdanie traktuje, jak świętość. Jedyne czego jej zazdroszczę, to pewność siebie. Reszta jest kompletnie do poprawki. No może oprócz jej włosów, które są całkiem ładne.

— Oh, w końcu w domu!

Nie twoim, suko.

— Ta, cieszę się na twój widok - uśmiechnęłam się fałszywie, na co odpowiedziała tym samym. - Po co przyleciałaś?

Pytam, bo ona mieszka ze swoimi rodzicami w Brazylii,
czyli całkiem sporo mil od zapyziałego Forest City.

— Jak to po co? A musi być po coś? Może po prostu chciałam?

Już diabeł bierze górę.

— Świetnie.

— Przyjechałam na dwa dni i chciałam zobaczyć się z moim ukochanym kuzynostwem.

Uśmiechnęłam się ironicznie, a w środku przeklinam ją i cały jej zasrany przyjazd w odwiedziny. Nagle do moich uszu dobiega dźwięk głośnego ziewania, aż dostrzegam Nicholasa, który w dresie schodzi na dół, a gdy jego wzrok pada na Ashley, jego oczy stają się wielkości piłeczek golfowych.

— Mój przystojniacha! Nicholasie, jak ty wyrosłeś - chwyciła się policzków i podeszła, by go przytulić.

— Ashley - wymruczał, a ona zmarszczyła nos.

— Ta, a ty chyba powinieneś umyć zęby, mały śmierdzielu.

Parsknęłam śmiechem, a brat skarcił mnie swoim zawistnym spojrzeniem. Zacisnął szczękę i pokazał jej środkowy palec, na który rozdziawiła usta.

— Umyje, gdy będę chciał.

No tak, typowy Nicholas, który nie lubi, gdy ktoś mu
rozkazuje. Ashley westchnęła i zrobiła kilka kroków do salonu, gdzie leżał na dywanie Rolly. Kucnęła i wystawiła dłoń, aż Rolly zaczął warczeć, na co się wzdrygnęła. Znów zaśmiałam się pod nosem i wyciągnęłam komórkę, na którą dostałam wiadomość.

CorruptionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz