Rozdział 5

40 8 25
                                    

   Wyszedł z pokoju szkolnej pielęgniarki.
   Wyszedł ze szkoły. I nie wrócił tej nocy do domu. Chciałby przepraszać swoją babcie, że jej o tym nie uprzedził - ale nie mógł.

~

   Kobieta odebrała połączenie przychodzące ze szkoły.
—Dzień dobry?
—Witam, Pani Wastaken—mówiła wychowawczyni—czy Clay wrócił do domu?
—O czym Pani mówi?
—Cóż, uciekł ze szkoły—oznajmiła.
—Co?—zdziwiona wypowiedziała jedno słowo, aby zastanowić się nad dalszym ciągiem zdania—musiał być jakiś powód. Clay nigdy by tego nie zrobił.
—Przyszedł do szkolnej pielęgniarki z zakrwawioną ręką. Później wyszedł, gdy ta próbowała go pouczać.
—Oh, tak...—mówiła—czy zdają sobie państwo sprawę z tego, że jako szkoła nie należycie do osób, które powinny „pouczać" mojego wnuka.
—Tak—powiedziała—oczywiście.
—A więc co mówiła mu pielęgniarka?
—Mówiła tylko o tym, że jest dumą tej szkoły i nie powinien się tak zachowywać...
—Boże drogi—załamana kobieta, chciała wyśmiać głupią dyrektorkę, z którą musiała rozmawiać—to tylko zakrwawioną ręka.
—Nie chciał powiedzieć dlaczego to się stało...
—Więc mogła pani nie wymyślać swojej ideologi, do tego co zrobił mój wnuk—powiedziała w końcu—Dowidzenia.

~

   Był załamany. Nie chciał żeby jego babcia się martwiła - a może wymyślał sobie problemy? Może powinnienem olać zachowanie rówieśników i nauczycieli wobec niego i żyć tak jak zwykle.
   Ale ta agresja. To była natychmiastowa potrzeba wyjścia z klasy, lub oznajmienia im, aby wszyscy spierdalali. Wybór dla niego był prosty.
   Chociaż pare lat później, pozna osobę, która wstała by z ławki, wykrzyczała by wszystkim żeby najlepiej od razu poszli na tory, a później udała by się poza klasę.

  Nie wracał. Przez dwa dni zwiedzał swoją wieś - miejsce, w którym żył i każdy go znał.
  Nie poinformował swojej babci o tym, że nie wróci do domu. Nie poinformował nikogo, że jest bezpieczny. Właściwie nie zrobił nic.
   Nie mył się od dwóch dni, nie spał od dwóch dni - czuł się jeszcze gorzej, niż wcześniej. Ale czuł się wolny- przez te dwa dni nie musiał się martwić. Absolutnie niczym i nikim.
   Siedział pod drzewem, które rosło w samym środku lasu. Cóż nikt go tu nie znajdzie. Może pogrążyć się teraz w swoich myślach. Złu, które nachodzi mu na myśl odkąd pamięta. Może płakać samotnie, słysząc tylko śpiew ptaków i ciężki oddech, który mu towarzyszy.

—Hej—w ciemności nocy, pod drzewkiem z lasu usłyszał głos.
Wzdrygnął się, podniósł głowę aby się rozejrzeć. Nie ujrzał nikogo - było zbyt ciemno.
—Serio cię przestraszyłem?—chłopak wyjął latarkę—epickie.
—Nie świec mi tym w oczy, co?
—Ta—skierował latarkę na siebie.
Szczupły, wysoki blondyn stał przed Clay'em. Wyglądał dość młodo. Według Clay'a miał około czternaście lat.
—Stary, wszystko okej?—spytał chłopak.
—Chłopie nie wiesz kim jestem—odpowiedział Clay.
—Ale dalej mogę zobaczyć, że nie jest okej—uśmiechnął się—też nie mam dobrej nocy.
—Jak ci na imię?—spytał.
—Tommy.

Rozmowa z młodym wulgarnym czternastolatkiem, była czymś czego Clay się nie spodziewał - a myślał o naprawdę dużej ilości rzeczy.
Był to najbardziej wkurzający, ale też najbardziej mądry dzieciak jakiego Clay zdołał poznać w całym swoim życiu.
Po paru godzinach. Gdy słońce pomału wstawało. Postanowili opowiedzieć sobie nawzajem o swoich problemach.

—Stary—zaczął Tommy, gdy usłyszał całą historię—rozumiem, że bycie idealnym sprawia ci cholerne trudności. Ale powinieneś sprawdzić, czy z twoją babcią wszystko okej.
Najbardziej wkurzający i najbardziej mądry dzieciak...
—Nie zrobię tego.
—CO?!—krzyknął—czemu?
—Nie wiem...
—Stary—powiedział Tommy, po chwilowym szoku—jesteś bardziej zjebany niż myślałem.
To było obraźliwe, to miało sprawić, że Clay przemyślał by swoje zachowanie i wstał dumny z poważnej rozmowy odbytej z czternastolatkiem.
Ale nie.
Faktycznie. Clay był bardziej zjebany. I właśnie o to mu chodziło - chciał, żeby ludzie zobaczyli to, że jest zjebany a wcale nie taki idealny.
—Pare dni temu powiedziałem swoim znajomym, że wolałbym żeby moja babcia umarła.
—KURWA CO?!

Clay usłyszał też o problemach Tommy'ego, i dlaczego dziecko takie jak on gubi się w lesie w nocy. Powiedział, że sam nie wie co robi.
—Moi rodzice nic nie rozumieją.
—Co masz na myśli?—spytał Clay.
—Ci pierdoleni—spojrzał na Clay'a z wyrzutem—sorka—kontynuował—moi kochani rodzice nie chcą zaakceptować tego, o czym marzę.
—Marzysz o?
—BĘDĘ NAJPOPULARNIEJSZYM MILIONEREM.
—Absurdalnie nie rozumiem twoich rodziców—powiedział—to jest zajebisty plan.
—Jeśli kiedyś pojedziesz do Londynu—powiedział wreszcie—zobaczysz mnie. Przysięgam.

~

Minął piąty dzień. Clay strasznie się zaniedbał. Jego nowy kolega Tommy niestety nie został z nim na dłużej. Wrócił do domu, aby ponownie kłócić się z rodzicami. Przyszedł do Clay'a następnego dnia i powiedział, że ich pierdoli. I nie zostanie inżynierem.
Chłopaka to całkiem wzruszyło.

Przyszedł czas, aby powrócić do rzeczywistości. Ciężko wstał - kręciło mu się w głowie. Miał nadzieje, że wróci do domu i wszystko wróci do normy. Tak jak było wcześniej. Jednak, może ludzie w szkole postrzegali by go inaczej?

Podszedł pod dom. Chwycił za klamkę i z uśmiechem krzyknął na cały dom.
—Wróciłem!
Nie dostał odpowiedzi.
Teraz zaczął się stresować - biegał po całym domu, w momencie, w którym dotarł do kuchni.
Jego babcia z w pełni otwartymi gałkami ocznymi po prostu leżała na podłodze i wpatrywała się w sufit. Nie oddychała - zmarła.

Nie z tego świata ~ DNF Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz