☁️Rozdzial 2☁️

306 17 8
                                    

Pov.Tanjirou

Minęło kilka dni od kiedy obudzilem się w domu Tomioki.Rana już się zagoiła na tyle by nie bolała gdy się ruszam.Mama Giyuu przyniosła pudełko dobrej jakości które można nosić jak plecak. Podobno Giyuu je dla mnie kupił abym miał w czym nosić za dnia Nezuko.Gdybym miał pieniądze odrazu bym oddał.Niestety wszystko czym mogłem zapłacić spłonęło.Tymrazem więc postanawiam odwdzięczyć się czymś innym.Gdy tylko zapytałem co mógłbym dla niego zrobić,kobieta szarpnęła co nieco,że Giyuu ma dzisiaj urodziny.Skoro i tam odkąd tu jestem pojawia się i znika to mam szanse przygotować coś co go zaskoczy.

Nezuko wita mnie w kuchni wpatrując się we mnie kiedy robię tort na jego urodziny.Pewnie jako demon wiele zapomniała i nie ma pojęcia o co chodzi.Ciesze się,że przeżyła i ją mam.Mama Giyuu przygotowuje dania które uwielbia jej syn.Niestety od pewnego czasu je tylko na mieście,żaliła mi się.
Dzisiaj będzie inaczej,ściągne go spowrotem do domu.Słońce powoli zaczęło schodzić,a wszystko już gotowe.Dom ozdobiliśmy w piękne fioletowe kwiaty westerii.Jego ulubione,a co więcej demony omijają takie miejsca kilometrami.Dzisiaj zero walk.

- Zaczynam się martwić,Giyuu zazwyczaj już jest w domu o ile zostaje w mieście,ale zawsze uprzedza o misji.-Mówi zaniepokojona kobieta.

- Może się tylko zasiedział.-Uśmiecham się aby dodać otuchy.- Moge iść do miasta i sprowadzić do domu.Wie pani gdzie go szukać?

- Zazwyczaj przebywa w tawernie "Pod drzewem wiśni".Odkąd zjadł tam obiad,nie rozstaje się z tym barem.Je tylko tam.

- Okej!A więc pójdę tam i powiem aby już wracał.

-Dziękuje ci Tanjirou.-Siada przy stoliku i posyła beztroski uśmiech.

Uprzedzam Nezuko,że wychodzę i żeby została w domu.Na dworze zrobiło się dużo ciemniej.Podobno po zmroku wychodzą demony.To w nocy zaatakowały moją rodzinę.Na samą myśl krzywie się.Do miasta dotarłem w jakieś 15 minut przez co zupełnie miasto okryła ciemność,a pojedyńcze latarnie oświetlają ulice.Ludzi praktycznie już nie ma,tylko pojedyncze osoby.Sklepy zamykają się,a stragany są zwijane.Ostatni świecący szyld należy do tawerny którą szukam więc odrazu żuca mi się w oczy.Wchodze do środka.Jest tu całkiem sporo osób.Na drzwiach widnieje symbol kwiatów które ozdabiają salon Tomioki.

- Tobie już dość Tomioka.-Mówi mężczyzna za barem.Gdy tylko usłyszałem nazwisko Giyuu,podszedłem.

- Daruj sobie,jest jeszcze otwartej.-Mówi zguba o którą martwi się pani Tomioka.

- Tomioka.-Zaczynam,a on odwraca się w moją strone.Jego policzki pokryła czerwień prawdopodobnie przez to,że się upił.- Wracaj już do domu.

-Ah to ty..-Odkłada kufel piwa,a raczej po piwie,bo został wyzerowany.- To przez ciebie wylecę z organizacji zabójców!-Jego wzburzenie totalnie mnie dezorientuje.Czy krył swoją złość już wcześniej?I czy pozostawienie demona przy życiu serio ma aż takie konsekwencje?

- Tomioka,wracajmy do domu.

- Wywalą mnie z organizacji!-Czuć od niego oburzenie.Przez te kilka dni..On musiał ukrywać to wszystko przez cztery dni.A teraz wszystko daje upust.

- Widzę,że Tomioka nie bardzo za tobą przepada lecz zaprowadź go do domu.Zapłace ci.-Biało włosy masywny barman o dzikich zielonych oczach, wtrącił się do rozmowy.

- Nie trzeba,zrobię to za darmo.-Uśmiecha się i przysuwam spowrotem do mężczyzny sakiewkę monet,którą zdążył już mi dać. - Co do ciebie..-Chwytam go za ramię i podnosz.- Wracasz ze mną do domu.

- Zostaw mnie.-Strasznie się wierci.

- Giyuu.-Wiem,że nie powinienem się tak do niego zwracać,ale musiałem.Może mnie posłucha albo chociaż pobiegnie za mną prosto do domu chcąc mi przywalić.

Ku mojemu zdziwieniu nagle przestaje się szamotać.Uspokoił się chyba.W jego oczach zauważam zdziwienie i nutę spokoju.

-Chodź,mama nie może czekać.-Mówi i razem opuszczany bar.

Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy zdobiąc krajobraz nieskończonego granatowego płótna.Miasto opustoszało.Na zewnątrz żadnej żywej duszy.Jedynie cienie rzucane przez okoliczne lampy.
Idziemy razem w ciszy.Tomioka idzie z smętnym pijanym wzrokiem.Na myśl,że to moja wina,całe ciało przeszywa poczucie winy.Nie chcę by wyleciał z organizacji.Jest chyba dla niego dosyć ważna.
Ciszę przerywa hałas.
Gdzieś z góry,chyba z dachu zeskoczył demon.Jego okropne czerwone ślipia skierowały się na nas.

- Och,Kolacja..-Wypowiedział dwa słowa swoim chrapowatym odrażającym tonem głosu.

-Tomioka,ty wiesz jak zabijać te potwory!-Krzycze lecz ten patrzy tylko w niebo,nie ma z nim kontaktu.

Dostrzegam wtedy miecz schowany w pochwie.Miecz przez który miała zginąć Nezuko.Pod wpływem impulsu zabieram go,Giyuu nawet nie protestuje tylko na wszystko patrzy.

- Zabójcy demonów..Takie przekąski lubie najbardziej!-Zachwyca się demon.

Gdy tylko demon podbiegł poczułem jak krew wrzeje mi w żyłach.Ten gad albo ktoś jemu znajomy zabił mi rodzinę.Jego pazury już sięgały mojej twarzy lecz w ostatnim momencie uninąłem ataku i odciąłem ręke mieczem.Krew laje się na ziemie.Demon posłał mi srogie spojrzenie.Zaraz znowu zaatakuje,czuje to.

Pov.Giyuu

Stoję na boku i przyglądam się jak Tanjirou walczy.Coś w nim jest.W jego oczach czuć ogromną determinacji.Co więcej jak na kogoś kto pierwszy raz walczy z demonem nie radzi sobie najgorzej.

W ciągu pięciu sekund zmieniam zdanie.Demon przybiera na sile i atakuje jeszcze intensywniej.Nie damm rady walczyć, Napewno nie w tym stanie.Rozglądam się na boki i zauważam wiadro które chwytam,a ja jej zawartość wylewam sobie na głowę.Zimna woda odrazu sprawia,że jestem trzeźwiejszy.Szybkim krokiem podchodzę do Tanjirou i chwytam go za rękę.Kieruje nią i jednym ruchem pozbawiam głowy demona.Tanjirou patrzy zaskoczony w moją stronę.

- Sam byś nie dał rady.-Mówie na swoją obronę.

-Dziękuje!-Tak poprostu mi dziękuję i uśmiecha się.Jego uśmiech jest inny niż wszystkie jakie do tej pory widziałem.Jest taki szczery..Wkońcu puszczam jego rękę,a on oddaje mi miecz.

- Wracaj już.

-Wracaj?Wracajmy chyba chciałeś powiedzieć.

- Musze coś załatwić-Mówie,a w między czasie chowam miecz.

- Sprawa poczeka do rana.Twoja mama nalega abyś wrócił.Chodźmy.

Nie daje mi nawet się sprzeciwić.Prawda jest taka,że nie mam nic do załatwienia.Dzisiaj są moje urodziny,a je od dłuższego czasu spędzam w barze.Gin doskonale wie,że nie skończyłem osiemnastki,ale wie też jaka stresująca jest praca zabójcy demonów.Przymyka więc na to oko.

Idziemy razem przez miasto aż wkońvu dochodzimy do domu.Wszędzie pogaszone światła.Do środka pierwszy wchodzi Tanjirou.A gdy wchodzę tuż za nim ja,światło zapala moja mama.Cały pokój jest udekorowany.Na stole stoją przeróżne potrawy i tort.Chodź staram się powstrzymać uśmiech,to nie mogę.Delikatnie unoszę kąciki ust.Od dawna nie uśmiechałem się.Od śmierci Sabito,który pomógł mi uporać się z śmiercią Tekeru.Cały czas śmierć.Ten świat jest do kitu.Mimo wszystko przez ten jeden moment zapominam o wszystkim.Świecie gdzie przelewa się tylko krew.Razem siadamy przy stole i zajadamy smakołykami.To jego sprawka.Jestem tego pewien,wiem, że mama na to by nie wpadła.Zresztą jego spojrzenie zdradza wszystko.Pragnie by wszyscy byli szczęśliwi,chce by świat był lepszy.No i pewnie główny powód-Jest uczciwy i tak chciał zapłacić.

Resztę wieczoru spędzamy w naszym towarzystwie.Potem sprzątamy aby rano nie musieć.Z każdym zdaniem,żartem chce go bliżej poznać.Tylko nie pozwala mi strach przed utratą.Kolejnej zmarłej osoby nie zniosę.

Twój uśmiech//GiyutanWhere stories live. Discover now