dwadzieścia trzy

261 20 18
                                    

are you ready for it?
...

David

- Ja pierdolę - zdołałem tylko powiedzieć, stojąc tak przed zamkniętymi drzwiami i wpatrując się w nie głupio.

Rosa stała obok mnie, wycierając z twarzy łzy śmiechu.

- To była ostatnia rzecz, jakiej się spodziewałam - oznajmiłem szczerze, nie mogąc powstrzymać się od zaśmiania.

- Dobrze, że w porę się zorientowaliśmy, że nie jesteśmy sami - stwierdziła kobieta, podchodząc nieco bliżej i wpatrując się we mnie tymi swoimi zielonymi oczami. Tak piekielnie pięknymi. - Gorzej, gdyby to zaszło dalej, a pani Mary musiałaby być tego świadkiem...

Parsknąłem pod nosem na samą myśl, jak niedorzeczna była to myśl. Już wtedy myślałem, że spalę się że wstydu, a co dopiero gdyby nie skończyło się na słowach.

- Ale to dobrze, że nam przerwała. - powiedziałem niespodziewanie, przez co kobieta spojrzała na mnie z niezrozumieniem - To dobrze, ponieważ chcę zaprosić panią na randkę, panno Evans.

- Co to ma znaczyć, Martinez? - zapytała, używając przy tym mojego nazwiska, co wydało mi się bardzo seksowne.

- Nie byliśmy jeszcze na żadnej randce. - wyjaśniłem jej - Dlatego zapraszam cię na nasze pierwsze, oficjalne randez-vous.

- Dobrze wiesz, że nie chodzę na randki - mruknęła Rosa, nie do końca przekonana do tego pomysłu.

- A więc to dla mnie jeszcze większy zaszczyt, jeśli będę mógł zabrać cię na twoją pierwszą w życiu randkę.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł - mruknęła niezdecydowana.

- Powiesz mi, jeśli ci się nie spodoba - zaproponowałem, na co ostatecznie skinęła głową.

Dlatego zaprowadziłem ją do salonu, gdzie rozsiadła się wygodnie na sofie, a ja sam poszedłem do kuchni, przygotować coś na kolację. Nie miałem zbyt wielkiego wyboru, gdyż ten pomysł wpadł mi do głowy dokładnie przez chwilą. A sam nie jem najwykwintniejszych posiłków.

Znalazłem jednak makaron, więc wstawiłem wodę, żeby go ugotować. Co do makaronu? Zapewne przydałby się jakiś sos, najlepiej bolognese, na spaghetti, ale niestety nie posiadałem takich specjałów w swojej lodówce. 

Ale miałem pomidory. Chyba nie jestem najlepszym kucharzem, ale liczę, że jednak coś z tego wyjdzie. Skroiłem je w drobną kostkę i podsmażyłem na patelni. Dorzuciłem do tego parę listków bazylii i... Cóż, chyba nie jest najgorzej.

- Długo jeszcze? - krzyknęła Rosa z mojego salonu.

- Chwilę. Bądź cierpliwa, różyczko - poprosiłem ją, na co westchnęła głośno.

Wyłożyłem długi makaron na dwa talerze, a następnie posypałem go smażonymi pomidorami. Sypnąłem szczyptę sera na górę i właściwie nasza kolacja była już gotowa. Postawiłem talerze na stole, po jego dwóch dłuższych końcach i wyjąłem z szafki dwa kieliszki, nalewając do nich wody.

- Dobrze, możesz już przyjść! - zawołałem ją i w mgnieniu oka pojawiła się w drzwiach kuchni, spoglądając na mnie ciekawie - Zapraszam do stołu, panienko Evans.

- Muchas Gracias, doktorku - odpowiedziała, ironicznie udając hiszpański akcent. - Och, jak to ładnie pachnie.

Rosa usiadła przy stole, gdzie odsunąłem jej krzesło, po czym przeszedłem na drugą stronę. Usiadłem naprzeciw mojej kobiety, czekając aż zacznie jeść.

- Mam nadzieję, że jest równie apetyczne - stwierdziłem, przyglądając się jej uważnie.

- Oby, bo jestem naprawdę wygłodniała - mruknęła, a ja wyczułem w tym wyraźną aluzję, co bardzo mnie cieszyło. - Mmm... Dobre! Nie wiedziałam, że oprócz leczenia zajmujesz się też gotowaniem.

ROSE GARDEN [18+]Место, где живут истории. Откройте их для себя