cztery

280 23 7
                                    

David

- Co, do kurwy? - te słowa same opuściły moje usta, kiedy tylko przeszedłem przez drzwi klubu. 

Widok Rosy klęczącej przed półnagim napaleńcem całkowicie mnie oszołomił. Przez chwilę w ogóle nie docierało do mnie, co tak naprawdę się dzieje. Dopiero po paru sekundach, widząc wbite we mnie spojrzenie dziewczyny, tak bardzo zrozpaczone i błagające o pomoc, mój mózg uruchomił tryb: działaj.

Wszystko działo się w szybkim tempie. Oszołomiony mężczyzna upadł na ziemię zaraz po tym jak moja pięść spotkała się z jego twarzą. Zwinął się z bólu, łapiąc się za swój nos, z którego zaczęła tryskać krew. 

- Ja pierdolę - szepnęła dziewczyna, podnosząc się z kolan. Zasłoniła twarz dłońmi, odwracając się mnie plecami.

- Rosa. - podszedłem bliżej, nie wiedząc, co powinienem zrobić. Nie potrafiłem przewidzieć, jak zareaguje ta kobieta. Była zdolna do wszystkiego. Widziałem to w jej zabójczo zielonych oczach. - Nic się nie stało. Jesteś bezpieczna.

- Niczego nie rozumiesz! - wrzasnęła, patrząc na mnie ze złością - Nie wyobrażasz sobie nawet, co mogłoby się stać!  I nigdy tego nie doświadczysz! 

- Uspokój się - poprosiłem, starając się mówić to łagodnie, choć sam byłem zdenerwowany. I potwornie wkurwiony. Czułem jak mocno pulsowało ciśnienie w moich skroniach.

- Nie! Jak mam być spokojna? Kobiety w dzisiejszych czasach nie mogą nawet paru minut stać w samotności, bo zaraz zza rogu wychodzi jakiś napalony zboczeniec! - krzyczała, nerwowo gestykulując przy tym dłońmi - A to wszystko przez was! Pierdolony chromosom Y.

- Rozumiem twoje zdenerwowanie. Ale to w niczym ci nie pomoże - tłumaczyłem z względnym spokojem - Teraz nic ci nie grozi. A następnym razem weźmiesz ze sobą gaz.

- Planujesz jakiś następny raz? - zapytała z oburzeniem.

Szlag. Nie tak to miało zabrzmieć. Milczałem jednak, dając jej czas na uspokojenie. Trzeźwe spojrzenie na sytuację. Widziałem, jak bierze głębokie wdechy i z trudem łapie każdy kolejny. Takie emocje nie było wskazane dla nikogo, a zwłaszcza osoby z problemami zdrowotnymi. 

Prawda była taka, że powinna zostać pod opieką jeszcze co najmniej parę dni. Dla pewności, że nic jej nie grozi. Wiem, że od paru lat zmaga się z problemami sercowymi. Tak mówiła jej historia, którą musiałem sprawdzić, gdy do nas trafiła.

Nie planowałem tego. Nie sądziłem, że mnie rozpozna, jednak ktoś najprawdopodobniej podał jej moje nazwisko. Mimo tego chciałem się odizolować. Oddalić od tej sprawy, co jednak okazało się wcale nie być takim łatwym.

- I gdzie ten jebany uber? - jej głos wyrwał mnie z tych rozmyślań. 

- Myślę, że im także powinnaś wystawić jedną gwiazdkę - mruknąłem, uśmiechając się pod nosem.

Rosa spojrzała na mnie z ukosa, nic nie mówiąc.

- Podwiozę cię - zaproponowałem zamiast tego, ale ona natychmiast pokręciła głową, zaprzeczając.

- Nie. Nie jeżdżę z nieznajomymi. - stwierdziła stanowczo - Zwłaszcza z takimi, którzy zdążyli już walnąć szota na sobotniej imprezie.

- Nie wypiłem ani łyka - oznajmiłem szczerze, zastanawiając się, skąd u niej taka postawa. Być może od początku była do mnie uprzedzona i nie chciała przyjmować ode mnie jakiejkolwiek pomocy. Fakt, zjebałem to po całości, zachowując się jak ostatni kretyn. Ale może to wszystko miało jakieś drugie dno? Sam już nie wiem, która z tych wersji byłaby lepsza. Najprawdopodobniej żadna.

ROSE GARDEN [18+]Where stories live. Discover now