Czwarty Rok : Zawody

1.3K 106 98
                                    

Zły początek roku Remusa nie poprawił się, gdy pociąg wjechał na stację. Do Hogsmeade dotarli jedynie dwadzieścia minut przed zachodem słońca, a Remus zastał czekającą na niego panią Pomfrey, wyglądającą na zaniepokojoną.

– Powodzenia, Moony – powiedział Syriusz pod nosem, gdy rozstawali się wśród tłumu podekscytowanych, ubranych na czarno uczniów. Remus przytaknął ponuro, a Syriusz szturchnął go swoim ramieniem, co było wyrazem wsparcia.

Remus zdążył tylko zerknąć tęsknie za siebie, gdy trójka Huncwotów wsiadła do jednego z powozów bez koni – jeden blondwłosy, dwóch ciemnowłosych – zanim pani Pomfrey chwyciła go za łokieć i bez ostrzeżenia teleportowała ich do Wrzeszczącej Chaty.

Na zakurzonym kominku stał niebiesko–biały talerz z grubą kanapką z kurczakiem.

– Na wypadek, gdybyś był głodny – wyjaśniła pielęgniarka. –Masz jeszcze trochę czasu.

Był głodny, ale nie mógł się zmusić do zjedzenia kanapki. Zamiast tego po prostu usiadł na swoim łóżku i czekał, aż zostanie zamknięty, marząc, by w obskurnym pomieszczeniu było choć trochę światła. Remus myślał o uczcie – prawdopodobnie jego ulubiona część pierwszej nocy, poza spaniem w dużym, wygodnym łóżku. Ani jedno, ani drugie nie będzie miało miejsca dziś wieczorem.

Poczuł zapach królika na zewnątrz, skubiącego trawę, a jego żołądek wydał z siebie ostre warknięcie. Spojrzał ponownie na kanapkę i zastanowił się nad nią, ale gdy ból przeszył mu łopatki, zrozumiał, że czekał zbyt długo, wilk był już w drodze.

* * *

Poniedziałek, 2 września 1974

Można by przypuszczać, że głodny wilkołak miałby ochotę na kanapkę z kurczakiem, ale najwidoczniej tylko surowe mięso go satysfakcjonowało, dlatego Remus obudził się, by stwierdzić, że mały posiłek pozostał nietknięty, podczas gdy jego ręce i nogi były porozrywane na strzępy. Westchnął ciężko, podniósł się na nogi i ruszył w kierunku łóżka, by na nim usiąść. Jego biodro już po raz trzeci zaczęło się śmiesznie wykrzywiać, a jego utykanie było przesadne, gdy zataczał się po pokoju. Jego lewy bark wydawał się zwichnięty – dzięki Bogu, że to nie był prawy, bo miał dużo pracy domowej do nadrobienia.

Zamknąwszy oczy, Remus osunął się pod ścianę, by poczekać na panią Pomfrey. Ledwo świtało, a Huncwoci prawdopodobnie nie wstaną jeszcze przez kilka godzin, chyba że James uzna, że musi wcisnąć trochę latania przed lekcjami. Remus wiedział, że to już ostatni rok Harpreeta Singha w Hogwarcie, co oznaczało, że w przyszłym roku stanowisko kapitana drużyny quidditcha będzie wolne, a James nie zamierzał przepuścić takiej okazji.

– Accio kanapka – mruknął Remus, znajdując swoją różdżkę pod łóżkiem. Cały talerz poleciał w jego stronę z taką prędkością, że uderzył w ścianę i roztrzaskał się zaledwie centymetry od jego głowy. Jęcząc, Remus odrzucił odłamki porcelany i zaczął łakomie skubać czerstwy chleb.

Wkrótce pojawiła się pani Pomfrey i zabrała się do pracy, by go opatrzyć, jeszcze przed odprowadzeniem go do zamku. Nalegał, by iść pieszo, zamiast leżeć na wyczarowanych przez nią noszach.

– Nie jest ze mną aż tak źle – mówił. – Zrobiła pani świetną robotę z moim barkiem... Myślę, że mogę iść na lekcje.

– Nie podoba mi się to utykanie – odparła. – Najpierw Skrzydło Szpitalne, a w porze obiadu zobaczymy, co dalej.

– Ale to mój pierwszy dzień... – wiedział, że marudzi, ale musiał spróbować.

– Przykro mi, Remusie. Zresztą spójrz na siebie, padasz z nóg. Kilka godzin snu i poczujesz się znacznie lepiej.

All the Young Dudes 1-4Where stories live. Discover now