Stałam właśnie na lotnisku z dwoma walizkami i torbą podróżną. Było strasznie wcześnie rano, przechyliłam głowę i przyglądnęłam się mojemu przyjacielowi. Słońce akurat wstawało, więc było okropnie zimno.
- Długo będziemy tu tak jeszcze stać? - zapytałam niezadowolona i potarłam swoje ramiona, poprawiając bluzę, która właśnie zsunęła się z mojego ramienia. Torres uśmiechnął się, widząc moją zaspaną buzię i przyciągnął mnie do uścisku.
- Jeszcze trochę - odparł - zobaczysz, niedługo przed oczami będziesz miała już tylko widok mnie i Nowego Jorku.
- To pierwsze, wcale mnie nie zachęca - parsknęłam śmiechem, zwróciłam ku niemu swój wzrok i przewróciłam oczami, widząc jak, robi minę obrażonego dziecka. - Żartowałam tylko, wyluzuj.
Ciemnowłosy już nic nie powiedział, pociągnął mnie za rękę w stronę samolotu, ruszyłam po schodach na górę, marząc tylko o cieple, jakie czeka na mnie w środku i o moim nowym domu.
- Ruby! - usłyszałam cholernie znajomy mi głos - Hernández, zaczekaj! - krzyczał, a ja czułam jak moje nogi, miękną.
To nie może być Gavira
Nie teraz
- Proszę cię! Ruby! - z każdym jego słowem moja noga pokonywała co raz to wyższy schodek. w końcu zniknęłam w głębi samolotu. Szybko dogoniłam Ferrana i uśmiechnęłam się blado.
- W porządku? Wyglądasz dosyć blado - przepuścił mnie tak, abym mogła siedzieć od okna. Poprawiłam się na siedzeniu i chrząknęłam zakłopotana.
- Tak, jest okej - skłamałam i oparłam głowę o okno. Widziałam, właśnie jak brunet kłóci się z ochroną, która nie pozwoliła mu wsiąść do samolotu. Odwróciłam wzrok i opuściłam zasłonkę w oknie. Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, na mój telefon przyszła wiadomość, już spodziewałam się nawet od kogo ona będzie.
Klaun
Przepraszam Ruby.
Wzięłam głęboki oddech i schowałam telefon do kieszeni, oparłam się o ramię przyjaciela i przymknęłam oczy.
- Kocham cię, wiesz? - zapytałam jak małe dziecko.
- Ja ciebie też, dzieciaku - odpowiedział, a ja zignorowałam to jak mnie nazwał, potrzebowałam teraz po prostu chwili miłości.
Kiedy ponownie otworzyłam oczy, zbliżaliśmy się do lądowania. Tak, może i panicznie bałam się latać samolotem, ale nie kiedy obok był Ferran. Przy nim w ogóle niczego się nie bałam. Czułam się przy nim bardzo bezpiecznie.
W końcu udało nam się wysiąść z samolotu, na lotnisku odebraliśmy swoje bagaże. Trzymałam się blisko chłopaka. Byłam zaspana, głodna i zmęczona, ale przy tym z jednej strony szczęśliwa. Potem wzięliśmy taksówkę, a Torres podał mężczyźnie ulicę.
Apartament wcale nie był takie tanie i małe. Dwie spore sypialnie z balkonami, kuchnia, salon, jadania i dwie łazienki. Pierwsze co zrobiłam po zostawieniu walizek w przedpokoju, to ruszyłam na balkon, widok był cudowny, nie mogłam się doczekać palenia przy nim papierosów, w nocy.
- O czym myślisz? - usłyszałam za plecami, a potem obok mnie znalazł się Ferran. Uśmiechnęłam się słabo.
- Zaczęłam już tęsknić za Barceloną.. Trochę - przyznałam niezręcznie. - No i.. Na lotnisku widziałam Gavirę, chciał mnie chyba zatrzymać.
- Musisz o nim zapomnieć, wiedziałem, że ten zakład to nic dobrego. Może i jesteś z lodu Ruby, ale to było po prostu za wiele. - Spojrzał na mnie, a mój wzrok był ciągle utkwiony w widoki pod nami. - Każdy lód się kiedyś stopi.
- Każdy ogień kiedyś zgaśnie.. - powiedziałam cicho, a Torres, widząc, jak jestem bliska płaczu, wziął mnie w swoje ramiona.
- Tylko nie płacz, damy sobie radę, już ci to mówiłem - zaczął głaskać mnie po plecach - Ale chyba widzę, że muszę ci to powtarzać częściej.
- Potrzebuję po prostu odpocząć.. - mój głos się załamał, a ja wciągnęłam powietrze ze świstem. - Tak wiesz.. Odpocząć.
- Wiem, Ruby - Odsunął mnie od siebie i złapał za ramiona. - Właśnie po to wziąłem cię ze sobą, abyś mogła tu odpocząć, zapomnieć o tym dupku, tak? - Mówił - Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.
- Wrócimy jeszcze do Barcelony?.. - zapytałam z nadzieją w oczach. Nie wyobrażałam sobie, nie zobaczyć już mojego rodzinnego miasta. Wiedziałam, że to tylko wymiana i za rok znowu będziemy w domu, ale mimo tak młodego wieku ciągle mnie to przerażało.
- Jasne, że tak głuptasie - psytryknął mnie w nos i poklepał po plecach. - A teraz wskakuj do środka, bo jest chłodno - zaśmiał się kolejny raz a ja zadowolona z tak szczerej rozmowy, wróciłam do naszego nowego mieszkania.
YOU ARE READING
Ultima Rosa
FanfictionKażdy z nas, kiedy się rodzi jest małym płomykiem. Są ludzie którzy wzniecaja ogień, z czasem staja się silni oraz niezależni. Należą do osób upartych, oraz tych którzy łatwo się denerwują. Reszta ludzi, postanowiła zgasić płomień walki, stali się z...