#Laurence
Ig: za_ksiazka
Tt: zaksiazka
________________________Miałam delikatne Déjà vu, gdy Elizabeth pomagała uczesać mi nową fryzurę. Przy szykowaniu się na przyjęcie dla moich przyszłych i niedoszłych mężów kilka miesięcy temu Eliza także była obecna przy szykowaniu się. Tym razem stroiłam się z przyjemnością, ponieważ na przyjęciu miał być Laurence. Zapowiedział swoje przybycie wczoraj i to osobiście. O mało nie wybił mi okien w sypialni, gdy rzucał niewielkimi kamyczkami w szyby, aby zwrócić moją uwagę. Byłam pewna, że go zamorduję.
-Skoro już wyjrzałaś, moja Julio, na balkon, chciałbym oznajmić, iż zostałem bezczelnie i bezpodstawnie pominięty na liście gości na twe urodziny. - rzekł, a ja nawet z tej odległości mogłam zobaczyć jak na jego ustach formuję się cwaniacki, rozbrajający uśmiech. - Mam nadzieję, że to niedopatrzenie ze strony organizatorów.
-Bynajmniej, mój drogi Romeo.
-Ależ jestem gościem honorowym. Jubilatka z pewnością chciałaby mnie widzieć na swym przyjęciu.
-Ależ skąd! - droczę się, wychylając się jeszcze trochę zza balustradę. - Osobiście doglądałam listy gości, wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-Cóż, w takim wypadku sam się na nią wpisuję. W tej chwili. - oznajmia, na co przewracam oczami – Widziałem to! Spodziewaj się mnie jutro o szóstej, Księżniczko!
Laurence nie znał w swoim słowniku słowa „nie". Pojawiał się gdzie chciał i znikał kiedy dusza chciała. Laurence był wolny. A ja chciałam tej samej wolności, którą miał on. Być może za niedługo ją dostanę.
Podobały mi się nasze słowne przepychanki. Żadne z nas nie dopuszczało do siebie myśli, żeby dać wygrać temu drugiemu. Zawsze któreś z nas musiało mieć ostatnie zdanie. Szkoda, że zazwyczaj to ja przegrywałam. Zawsze, gdy spojrzę w jego zielone oczy całkowicie w nich przepadam. Są jak dwie czarne dziury, które pochłaniają wszystko co spotkają na drodze. Mam wrażenie, że Laurence Lancaster pochłania wszystko całym sobą.
-Znowu o nim myślisz? - pyta Elizabeth, szczerząc się sama do siebie. Posyłam jej odbiciu lustrzanym złowrogie spojrzenie.
-Nie wiem o czym mówisz.
-Ta, jasne. - wywraca oczami, wsuwając w ciasno spleciony warkocz ostatnią spinkę. - A te maślane oczy to robisz do mnie?
-A jeśli tak, to co? - pytam zaczepnie. Podziwiam w lustrze dzieło przyjaciółki. Co jak co, ale na jej umiejętnościach jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Eliza zamiast sprzątać, powinna robić takie fryzury na co dzień i nie tylko mi.
-Jestem zaszczycona. - układa dłoń na piersi i uśmiecha się szeroko. Obie parskamy głośnym śmiechem, który z pewnością nie pasuje do wyrafinowanej i poukładanej księżniczki. Ale w tym momencie liczył się dla mnie czas spędzony z moją przyjaciółką.
*_*_*
Pomimo mojego sceptycznego podejścia do urodzinowego balu teraz byłam naprawdę szczęśliwa i podekscytowana. Eliza zostawiła mnie półgodziny temu, aby znaleźć Laurence' a i innych ludzi z Stowarzyszenia, którzy dostali zaproszenia, iż wstęp na imprezę był zamknięty. Mieli być przyjaciele, rodzina i władcy innych królestw, za którymi przepadam. Trochę gości zebrało się, gdy podpisywałam zaproszenia, a kucharze mieli nie lada wyzwanie.
Ostatni raz poprawiłam tiulowe fałdy sukni. Wzięłam głęboki, oczyszczający oddech, po czym wyszłam z mojej komnaty. Przy drzwiach czekał strażnik, który miał odprowadzić mnie do schodów i zapowiedzieć moje przyjście.
YOU ARE READING
Laurence
ChickLitWolność. Miłość. Szczęście. Przyjaźń. To jedyne czego chciała młoda księżniczką, która miała zostać kiedyś królową Wielkiej Brytanii. Nie interesowały jej intrygi, wytworne suknie, przystojni mężczyźni ani władza. Jednak przez swoją matkę nie miała...