ROZDZIAŁ 16

49 9 0
                                    

Zanim znowu wyjdę dodaję jeszcze jeden 🤪❤️

#Laurence

Ig: za_ksiazka
Tt: zaksiazka
______________________

Melissa porządnie opatrzyła wszystkie moje rany i przyłożyła lód w sine miejsca. A było ich sporo. Dostałam także kubek ciepłej owocowej herbaty z miodem, którą natychmiast przyjęłam. Herbata to było to czego potrzebowałam w tym momencie najbardziej. Drugą potrzebną rzeczą byłyby słodycze, ale nie miałam odwagi o nie poprosić. Różne ciasta przynosiła mi zawsze Elizabeth z kuchni. Gdyby moja matka się o tym dowiedziała brunetka spłonęłaby żywcem w jej piekielnym spojrzeniu.

A propos mojej rodzicielki. Nie chciałam wracać do pałacu za chiny ludowe. Bałam się jej. Była zdolna do wszystkiego. Czułam, że nie dam rady z nią czegoś zrobić nawet jeśli wstąpię na tron. Byłam marionetką w jej dłoniach. Kukiełką bez życia, którą może dyrygować według własnego uznania. Co mam robić?

Jestem słaba. Jestem do niczego. Co ze mnie za monarcha, który nawet nie umie przeciwstawić się własnej matce? Jak mam rządzić całym olbrzymim krajem, skoro cały czas ktoś decyduje za mnie? Dlatego nigdy nie chciałam zostać królową, ale w dniu moich jedenastych urodzin stało się to nieuniknione. Zostałam po to przywołana na świat. Gdyby żył tata... pewnie nic by się nie zmieniło. On także by mnie nie kochał. Gdyby nie obowiązek ratowania dynastii nigdy nie spojrzałby na moją matkę ani by mnie nie spłodził. Czasem chciałabym być biedną wieśniaczką, która uprawia pole.

Wiele dziewczyn dałoby się pokroić za bycie księżniczką i królową Wielkiej Brytanii. Mogły by flirtować z przystojnymi książętami, poznałyby wielu znanych ludzi, urządzałyby co tydzień przyjęcia herbaciane i różne imprezy. Bycie księżniczką otworzyłoby im mnóstwo zamkniętych na dwa spusty drzwi. Cóż, ja chcę aby przede mną się zamknęły i najlepiej nigdy nie otworzyły. Od kiedy pamiętam chciałam podróżować, poznawać nowe kultury, jedzenie, tradycje i ludzi. Znałam w końcu tyle języków, że bez problemy bym się dogadała, nie ważne gdzie bym była.

Noemi uważnie mi się przyglądała przez cały czas od kiedy przerwała moją rozmowę z Laurence' em. Miałam wrażenie, że czyta mi w myślach. Szatynka wyglądała na taką, która doskonale mnie rozumie. Niemal zawsze była poważna, a jej odpowiedzi ociekały sarkazmem. Każdy człowiek miał za sobą swoją własną, niepowtarzalną historię. Jak każda opowieść są chwile bolesne, złe i doprowadzające nas do załamania się, ale po nich zawsze następują szczęśliwe momenty. Szkoda, że w to te bolesne części naszych historii zostawiają największe piętno na naszych duszach. Zostają po nich blizny, które często otwieramy na nowo, przez co nie mogą się zasklepić na dobre. Byłam ciekawa historii i blizn Noemi. Musiała mieć ich naprawdę sporo. A pomimo to, umie poczuć. Ma nadzieję.

Może dlatego tak bardzo zabolało ją kłamstwo Laurence' a. Wierzyła, że dzięki tym kilku prawdom życia, świat będzie lepszy. Sądziła, że to będzie klucz do sukcesu. Ale skoro nawet własny ich pomysłodawca nie jest w stanie się ich trzymać czy ktoś inny będzie mógł to zrobić? Noemi zwątpiła wtedy nie tylko w niego, ale też w siebie i Stowarzyszenie Sześciu Prawd, do którego należała przez naprawdę długi czas.

-Noemi.

-Victorio.

-Możemy porozmawiać? - pytam nieśmiało. Wstaję powoli z leżenia do siadu. Uważnie obserwuję jej twarz i czekam na decyzję.

-Tak, pewnie. - odpowiada.

-Na osobności. - chrząkam znacząco, dając reszcie znać, że chcemy zostać same.

Laurence uparcie stał w miejscu, sztyletując mnie wzrokiem. Ja jednak uparcie patrzyłam się na Noemi. Dopiero mocne szarpnięcie Christophera zmusiło go do opuszczenia pomieszczenie. Noemi od razu usiadła obok mnie na materacu, podwijając nogę pod siebie. Trwałyśmy w ciszy przez chwilę, aż w końcu dziewczyna ją przerwała, zadając pytanie, na które nie miałam ochoty ponownie odpowiadać. Było to bolesne. Jak bardzo trzeba być wybrakowanym, żeby nie kochała cię własna matka, która rodziła cię i karmiła własną piersią?

LaurenceOù les histoires vivent. Découvrez maintenant