ROZDZIAŁ 21

52 9 7
                                    

Jutro Epilog, a w sobotę dodatkowy rozdział z perspektywy Laurence'a. Znajcie moją dobroć ❤️

#Laurence

Ig: za_ksiazka
Tt: zaksiazka
________________

-Victorio!

Przeraźliwy krzyk wydobył się z gardła mojej matki. Drzwi od mojej komnaty uderzyły o ścianę. Smuga światła z świecy naftowej oświetlała moją twarz i niewielką część pokoju.

Moja matka wyglądała na przerażoną. Była blada, a dłoń, w której trzymała lampę niebezpiecznie drżała. Podparłam się na łokciach, patrząc na nią zamglonym przez sen wzrokiem. Mój mózg nie do końca jeszcze kontaktował ogarnięty przez resztki snu.

-Co się dzieję? - mój głos jest schrypnięty i ospały.

Moja matka zalewa się gorzkimi łzami, a z jej ust wydobywa się jęk rozpaczy.

-Twój wuj... Wilhelm nie żyje... - łka, zasłaniając twarz ręką.

Cały mój świat właśnie się załamuje. Czas wydaję się zatrzymać. Słowa mojej matki bolą mnie jakby ktoś walił w moją głowę młotem. Dosłownie słyszałam jak moje serce roztrzaskuję się na milion kawałeczków.

-Jak?

-Lekarze właśnie go badają. - dodaje moja matka. Podpiera się o komodę, która stoi przy drzwiach.

Pierwszy w raz od dawna zobaczyłam w mojej matce człowieka. Człowieka, który odczuwa emocje. Zauważyłam to, że moja matka wcale nie jest nieczułym robotem, ale także ma uczucia, które w tym momencie ją przytłaczają. Nie tylko moje serce ścisnęło się boleśnie przez niewidzialną dłoń. A co dopiero musi czuć jego żona... to pewnie ona powiadomiła moją matkę i wezwała pomoc.

To musiał być koszmar. Przebudzić się i zobaczyć, że twój ukochany nie oddycha, a jego serce nie bije.

Zaledwie miesiąc po moich urodzin. Wuj z ciotką mieli w wakacje wybrać się z wizytą do Szkocji. Mój wuj nie żyje. Umarł. On umarł, a ja spałam, nieświadoma niczego aż do tej pory. Widziałam jak cierpiał przez ostatni czas. Lekarze niemal cały czas obracali się po zakątkach pałacu Buckingham. Król ostatnio mocno przybrał na wadzę, omal nie dusił się kaszlem, często się męczył i często dotykał miejsca, w którym było serce.

Jego życzeniem było dożycie moich 18 urodzin. I dożył ich. Bóg wywiązał się z obietnicy.

Pojedyncza, samotna łza spłynęła po moim policzku, tworząc koryto dla kolejnych. Nie kontrolowałam tego. Chwilowy szok minął, dając miejsce dla bólu, smutku i żalu. Przerażający krzyk rozbrzmiał w ścianach mojej komnaty, zdzierając moje gardło. Poczułam wiotkie ramiona mojej matki oplatające moją szyję. Przyciągnęła mnie do siebie, gładząc moje rozczochrane włosy. A ja nadal wyłam jak wilk do księżyca. Niewyobrażalny ból rozsadzał moją klatkę piersiową.

-No już. - szeptała cichym i cienkim głosikiem. - Wszystko będzie dobrze.

-Nic nie będzie dobrze! - wyłkałam, a materiał jej koszuli nocnej stłumił mój głos. Kolejna porcja słonych łez wylała się z moich oczu. Nie widziałam już nic. - On nie żyje... Nie żyje. - powtarzałam na głos jak mantrę.

-To minie. - poczułam na włosach ciepły pocałunek.

W tym momencie nie obchodziło mnie to, że zazwyczaj nie okazywałyśmy sobie uczuć. Byłyśmy same w mojej komnacie, a ja właśnie przeżywałam tragedię niczym z szekspirowskich dramatów. Mój ukochany wuj, który jeszcze miesiąc temu śmiał się ze wszystkimi na moim przyjęciu urodzinowym, nie żyje. Król nie żyje. Nie żyje król Wielkiej Brytanii. A więc zostałam królową. Właśnie mój wuj, a ja mam przejąć jego obowiązki.

LaurenceWhere stories live. Discover now