28. "Nie zapomnę "

6K 389 6
                                    

Trzy miesiace poźniej ...



- Jak ci minal dzien ? - uslyszalam kolejne pytanie zadane przez profesor Margaret Stewart. Wzruszylam ramionami i podciagnelam sweter pod brodę. Spojrzalam na swoje dlonie zwracajac uwage na paznokcie, ktore byly zaniedbane jak nigdy. Lakier odprysl w polowie a skorki byly pozdzierane do krwi. Nie przejelam sie tym zbytnio i dalej kontynuowalam ogladanie dloni. Stewart cos do mnie mowila ale ja nie zwracalam na to zadnej uwagi. Minelo trzy miesiacu od morderstwa Lisy i moich rodzicow. Zaopiekowala sie mną ciotka Amber. Jako, ze nie mialam blizszej rodziny powiadomilam ją. Co prawda jestem pelnoletnia ale od tamtego zdarzenia nie chce przebywac sama w domu nawet gdy Nate siedzi za kratkami.

- Polly ? A moze mi powiesz czy masz jakis kontakt z Chrisem ? - zapytala zmuszajac mnie do popatrzenia jej prosto w oczy. Wzdrygnelam sie slyszac jego imie, tak wiele czasu minela odkad go widzialam. Pamietam jego blagalny wyraz twarzy gdy wyprowadzali mnie policjanci z domu a on, podbiegl do mnie i przepraszal, ze go nie bylo obok. Nie spojrzalam nawet na niego, ruszylam do radiowozu i tak widzialam go ostatni raz. Oczywiscie probowal sie ze mną skontaktować ale ja to odrzucalam.

- Nie - odezwalam sie krotko i zapatrzylam sie na widok za oknem.

- Porozmawiaj ze mną - szepnela Marg. Czasami gdy mam dobry dzien, a przynajmniej tym dniem jest gdy powiem cos wiecej niz jedno slowo, potrafię z nią rozmawiać. Tak naprawde to tylko dzieki niej jakos nadal sie trzymam i nie robie glupich rzeczy. Namawiala mnie do powrotu do szkoly ale ja odmowilam. Nie chcialam widziec tych ukradkowych spojrzen, slyszec slow litosci. A przede wszystkim nie chcialam widziec Chrisa.

- Nie chce Marg, roszumiesz ? - zapytalam ją kladac dlonie na biurku. Mierzylysmy sie wzrokiem az w koncu ona zrezygnowana westchnela i zapisala cos w swoim dzienniczku. - Ja juz pojdę - powiedzialam i wstalam z krzesla.

- Porozmawiaj z nim, naprawde to ci dobrze zro..

- Do widzenia Margaret - przerwalm i wyszlam na korytarz. Bylo pusto. Nasunelam ciemne okulary na oczy i ruszylam przed siebie. Odetchnelam gdy wyszlam z budynku i skierowalam sie do metra. Saint-Denis bylo malym miasteczkiem i kazdy wiedzial o kazdym. Dlatego unikalam zatloczonych ulic przechadzajac sie uliczkami miedzy budynkami. Idac przed siebie obserwowalam swiat, ktory dalej sie rozwijał. Ja tak nie potrafie. Codziennie przed oczami widze wzrok matki gdy umierala, czuje jej bol na kazdym skrawku ciala. Nie przezyje dnia gdy nie odwiedze ich na grobie tak samo jak Lisy. Tamto wydarzenie mnie zatrzymalo. Moje zycie zmienilo sie calkowicie a ja zostalam sama. Nigdy nie pogodze sie ze smiercią bliskich, nigdy o nich nie zapomnę. Kazdy mi mowi, ze powinnam ruszyc przed siebie ale ja nie potrafie. Czuję, ze jeszcze nie dokonczylam swoich spraw aby ruszyc dalej. Wsluchiwalam sie w spiew ptakow zmieszany z odglosami ulicznymi gdy nagle sie z kims zderzylam. Okulary spadly mi z nosa roztrzaskujac sie na chodniku a silne dlonie przytrzymaly mnie za ramiona. Spojrzalam w gore i zobaczylam przed soba znajomą twarz. chcialam go wyminac i jak najszybciej uciec w strone metra ale zastąpil mi drogę.

- Czemu ze mna nie porozmawiasz? - zapytal mnie grubym glosem.

- Pozwol mi przejsc, proszę.. - wyszeptalam chcac jak najszybciej go zostawić.

- Co ja takiego zrobilem ? Też stracilem ukochana osobę - powiedzial i zobaczylam, ze w oczach Simona pojawily sie lzy. Jak moglam byc taka glupia, przeciez kochał Lisę. Nie moge go winic za Chrisa, oni tylko sa przyjaciolmi.

- Chodz - zlapalam go za ramie i poprowadzilam do najblizszej kafejki. Usiedlismy przy stoliku i zamowilismy po kawie. Zadne z nas sie nie odzywalo tylko zajmowalo sie uparcie palcami. Dla Simona jak i dla mnie byl to niezreczny moment.

- Przkro mi z powodu twoich rodzicow - powiedzial cicho chlopak i upil lyk kawy. Kiwnelam glową dajac mu do zrozumienia, ze go uslyszalam. Nie odezwalam sie bo co mu mialam powiedziec? Że dziekuję ? Beznadziejne bylyby takie slowa.

- Jak w szkole ? - zmienilam temat.

- Jakos leci, lepiej gdybys wrocila - usmiechnal sie. Dopiero teraz zauwazylamm co moja przyjaciolka w nich kochala. Od zawsze podobali jej sie faceci z doleczkami w policzkach gdy sie usmiechali i zielone oczy. Simon posiadal te szczegoly.

- To niemozliwe - zaczelam bawic sie plastikowa lyzeczka, ktora byla w zestawie z napojem.

- Polly ale dlaczego ? Zacznij wszystko od nowa.

- Jak ty to sobie wyobrazasz ? Nie da sie od tak zapomniec Simi. Zwlaszcza gdy ludzie na kazdym kroku beda ci wspolczuli - powiedzialam zbyt odtrym tonem na co chlopak sie spial. ale nie mialam zamiaru byl lagodnia jak baranek, chcialam mu to wytlumaczyc aby zrozumial.

- Chris o ciebie pyta codziennie - powiedzial powoli jakby chcial abym wchlonela kazde jego slowo z minimalna dokladnoscią. Zaniemowilam kladac sztywno dlonie na stoliku. Mialam nadzieje, ze nie zejdziemy na temat Chrisa ale w koncu to przyjaciele.

- Powiedz mu zeby sie mna nie interesowal, kiedys wychodzilu mu to idealnie - odpowiedzialam mu i podnioslam reke wzywajac kelnerke by podala mi rachunek. Gdy dziewczyna podeszla zaplacilam jej.

- Polly pogadaj z nim, on ci wszystko wytlumaczy - zlapal mnie za ramie i przytrzymal dluzsza chwile. zmierzylam go wzrokiem wyrywajac sie mu.

- Nie chce jego tlumaczen. - syknelam przez zeby i wyszlam na zatloczona ulicę. Zmarszczylam brwi i przymruzylam oczy gdy oslepilo mnie slonce. Ruszylam szybkim krokiem na stacje chcac jak najszybciej znalezc sie w swoim pokoju.



Widze ze nie bardzo wam przypadl do gustu tamten rozdzial. No coz, szkoda. Ale mam nadzieje ze dalej bedzie lepiej ; ))

Bezgranicznie | ♥Where stories live. Discover now