Dzień 18

30 4 1
                                    

Dzień miał grupie zbyt normalnie. Gdy szli przez korytarz nikt ich nie zaczepił, ani ci nie gadał. Było to dziwne ponieważ najczęściej ludzie z ich szkoły lubili wytykać cała grupę palcem, a teraz bali się nawet na nich spojrzeć.

- Coś za cicho w tej szkole - Mason rozglądał się po całym korytarzu.

- Co nie? Ale to lepiej jak mają nad w dupie, a nie wyzywają i wytykają palcami - Issac przyłączył się do młodszej części grupy.

- A ty nie masz lekcji? Scott cię zaabije  jeśli znów będziesz opuszczać lekcje - Theo spojrzał na starszego.

- Boże nudziarze - starszy jęknął cierpieńsko i odszedł w tylko sobie znanym kierunku.

Młodsi postanowili udać się na boisko szkole. Usiedli pod wielkim dębem, który dawał przyjemny cień na nich. Corey odprężył się, drapiąc Masona po głowie. Liam biegał i próbował robić gwiazdy. Theo wrzeszczał na niego, że nie powinien biegać a odpoczywać przez jego stan. Młodszy nie słuchał, a jedynie bardziej szalał i wygłupiał się.

- Liam, błagam słuchaj Reakera bo nie chce ogłuchnąć w tak młodym wieku -  Mason jęknął zmęczony.

- Boże brzucha nie mam, więc mogę jeszcze szaleć przed kilkoma latami udręki - chłopak oburzył się, lecz usiadł obok ekipy.

- Chciałeś zachować dziecko, więc teraz nie ma odwrotu - Corey przypomniał mu.

-Wiem! I nie oddam dziecka, ale też chce się bawić jak wy - oparł się o swojego ukochanego - Musiałem zrezygnować z alkoholu, siłki, imprez i co może jeszcze z lacrossa?

- Dobrze, że poruszyłeś ten temat, Scott mówił że masz na ten czas wziąść wolne od lacrossa- Theo przypomniał sobie słowa alfy z rana.

- NO CHYBA WAS KTOŚ UDERZYŁ - Liam oburzył się na jego słowa.

- Szczeniak sam się w to wpakowałeś, Wszystkie zarzuty kieruj do Stilesa lub Scotta

-Sam to się w to nie wpakował, ty mu pomogłeś - Mason odgryzł starszemu. Corey zaczął się śmiać,  a dwójka chłopaków miała twarze ponure.

Liam miał zamiar posłuchać choć raz przyjaciela. Miał szczęście, że właśnie zaczeła się przerwa i mógł sobie na cały korytarz krzyknąć. Szukał długo, którego z chłopaków. Nareszcie znalazł Stiles, który rozmawiał z Issaciem. Wyższy opierał się przed nim na jednym ramieniu. Byli bardzo blisko siebie.

- Czy w czymś przeszkadzam? - kaszlnął. Wtedy dopiero starsi go dopiero zauważyli.

- Młody co tam?

- Dlaczego mam zrobić przerwę od lacrossa- skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Ponieważ, ty mały głupku za kilka miesięcy będziesz mieć brzuch, a potem dziecko, więc do tego czasu zero takich rzeczy - postukał go po głowie, swoim palcem wskazującym.

Liam strzepnął jego palec z czoła. Próbował nawet go ugryźć. Issac obserwował wszystko z uśmiechem, wciąż oparty nad Stilesem.

- A Derek nie mówił, żebyś trzymał się z dala od Stilesa? - odwrócił głowę do wyższego.

- Racja tylko, że rozmawiam z twoim przyjacielem na temat Scocia- zdrobnił słodko imię Scotta.

Obaj chłopacy prawie zaksztusilil się własnymi ślinami. Spojrzeli po sobie, a potem na chłopaka. Nigdy nie spodziewali się takiego przezwiska do alfy. Prawda była, że Scott był miły i spokojny, ale czasem też poważny i zaborczy.

- Hej chłopaki czemu wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha - do ich trójki dołączył główny temat rozmowy. Scott stanął obok Liama.

- Oh nic Scooociu, rozmawiamy tylko o tobiee- Stiles przeciągnął ostatnie słowo. Podkreślił też nowe przezwolisko przyjaciela.

Leśny Duszekحيث تعيش القصص. اكتشف الآن