Dzień 16

34 3 1
                                    

Liam leżał w sowim łożu pod czujnym nadzorem wielkiego czarnego wilka, który siedział obok niego. Theo nie spuszcza oczu ze swojego ciężarnego chłopaka od kilku godzin. Nie pozwalał mu też wstawać co utrudniało chłopakowi życie. Całą ekipą umówili się na spotkanie grupowe w domu Stilesa. Jednak przez jego niańke mieli wielkie szanse się spóźnić i wkurzyć starszego przyjaciela.

-Theo musisz dać mi wstać, musimy już iść - Liam znów zaczął próbować porozumieć się z wilkiem- jesteśmy już spóźnieni!

Zwierze warknęło poddając się i pozwalając młodszemu wstać. Liam dziękował losowi w duchu, za wysłuchanie jego modlitw. Chłopak szybko wstał, zapominając, że leżał kilka godzin.Mroczki od razu pojawiły mu się przed oczami, a ciało wylądowało na podłodze. Theo zaragował natychmiast, zaczął szturchał chłopaka i obwąchiwać czy wszystko z nim dobrze.

-THEO NIE JESTEM DZIECKIEM, KTÓRE NIE UMIE SOBIE PORADZIĆ!! TO DOPIERO CZWARTY DZIEŃ Z CIĄŻĄ NIC SIĘ NIE STANIE! - Liam bardzo kochał swojego chłopaka, lecz miał dość jego nadopiekuńczości. Wystarczali już jego rodzice, gdy dowiedzieli się o związku i ciąży.

Jego ojczym był lekarzem więc zalecił mu dietę i lekki. Matka natomiast zamartwiała się tak jak Jego chłopak. Bała się, że jej syn nie da rady sobie jako nastoletni rodzic. Wciąż wypytywała ich o plany na przyszłość. O naukę, dziecko, mieszkanie,czy się zabezpieczają odpowiednio. Chłopak miał po dziurki w nosie tej całej bieganiny wokół niego. On chciał spokoju tak jak wcześniej.

- Liam, ja się martwię o ciebie od wczoraj jesteś strasznie spięty i nerwowy, wszystko cię wkurza - Theo stał przed nim już w ludzkiej postaci.

-Już mam dość tej waszej nadopiekuńczości, Theo....ja chce by było jak wcześniej czyli bez latania nade mną jakbym był ze skorupki - chłopakowi poleciały łzy po policzkach -A teraz jesteśmy już na maksa spóźnieni...

- Oj szczeniaku...-starszy mocno przytulił go do swojej klatki piersiowej - Wszyscy chcą jak najlepiej i dla ciebie i dziecka

Starszy zaczął całować cała twarz Dunbara. Pomogło to chłopakowi tak jak dotyk ukochanego na jego brzuchu. Lubił myśleć, że w jego ciele rodzi się życie, które stworzył on i Theo. Bardzo ich to do siebie zbliżyło. Przegadali ze sobą dużo w nocy. Postanowili, że właśnie na tym spotkaniu, na które są spóźnieni powiedzą wszystkim o nowinach. Siedzieli minute w ciszy ciesząc się sobą, zanim zebrali się i ruszyli do Stilesa. Wchodząc do domu przyjaciela słyszeli gwar rozmów. W salonie, każdy gadał z każdym. Mason i Coray rozmawiali z Lydią o jakiś kosmetykach. Stiles opowiadał Alison jak to jego nauczyciel od matmy nie rozumie jego intelektu. Derek siedział obok niego i tylko się wpatrywał.  Scott rozmawiał z nową dziewczyną Kirą, która przeniosła się z Japonii. Od razu zobaczyli w niej nadnaturalną aurę. Dziewczyna na początku nie wiedziałam o co im chodzi, za nim sama się nie dowiedziała od rodziców. Była kitsune czyli Japońskim lisem. Władała nad elektrycznością. Na początku jej nauki w całym mieście wysiadały korki. Chłopcy wchodząc do salonu zwrócili wszystkich uwagę.

-No wreszcie się pojawili nastoletni rodzice - Stiles przywitał ich charakterystycznie dla siebie sarkazmem.

- Skąd wiedziałeś, że spodziewamy się dziecka?! -Dunbar nie wierzył swoim uszom. Jak starszy mógł wiedzieć.

- Po pierwsze instynkt rodzica,  a po drugie to było oczywiste po waszej wpadce w łazience Masona

Wszyscy(oprócz Kiry) przytakneli na słowa chłopaka. Theo nie przejął się tym, że wszyscy wiedzą bo mniej problemów dla nich.

-CZYLI WIEDZIELIŚCIE?!

- Liam, słonko kochamy was ale było do przewidzenia, że będziecie pierwsi z dzieckiem, następnie oczywiście będą Scott i Alison ale to juz inna historia -rudowłosa  zabrała łuk swojego drinka, zostawiając na nim swoją szminkę.

Leśny DuszekWo Geschichten leben. Entdecke jetzt