Dzień 17

38 4 1
                                    

Kilka dni później po spotkaniu paczki do miasta zawitał bardzo nie ciekawy mężczyzna. Jego ciemne blond włosy ułożone były dokładnie żelem do tyłu. Kierował się w stronę wzgórza, gdzie dom miała trójka wilkołaków. Doskonale wiedział, że mieszkają tam ,,bogowie" sam stworzył dwójkę z nich. Będąc już przed budynkiem, wszedł do niego jak do siebie.

- Ukochany siostrzeńcu, wróciłem do domu!- krzyknął na cały głos.

Wszyscy domownicy przestali robić rzeczy, które właśnie robili. Cała trójka ruszyła do korytarza, gdzie rozbrzmiał głos. Na ich nieszczęście naprawdę stał tam mężczyzna, którego uważali za zmarłego.

-Peter jak ty żyjesz? - pierwszy odezwał się Derek swoim jak zawsze zimnym tonem.

- No jakoś mi się polepszyło i wróciłem do was moi kochani - spojrzał przyjaźnie po całej grupie.

- Nie powinno cię tu być, odejdź- tym razem głos zabrał Scott.

Peter spojrzał na młodszego. Oczy alfy świecił na czerwono. Na ten widok Peter'owi lekko popsuł się humor.

-Scott tak witasz swoją dawną alfę? To dzięki mnie zostałeś praawdziwą alfą i zyskałeś małą watahę- kiwnął na Dereka i Theo. 

- Nikt cie o to nie prosił, a teraz wyjdź-  Derek postawił kilka kroków do mężczyzny zanim usłyszeli dzwonek do drzwi. Peter wykorzystał zdezorientowanie tamtych i szybko podszedł do drzwi otwierając je.

W drzwiach stali Liam, Mason i Coray.  Zdziwił ich widok obcego mężczyzny w drzwiach. Natomiast Peter'a zadowolił fakt, że ma wymówkę by zostać. Od jednego z chłopaków było bardzo mocno czuć zapach Theo, przez co zrozumiał, że byli sobie bliscy. Dawało mu to przewagę już nad całą trójką.

- Em czy Theo jest w domu? - Mason obczaił nie znajomego.

- Oh Theoś jasne, a mogę wiedzieć kto chce z nim rozmawiać?

- Jego znajomi i chłopak Mason, Coray i Liam - wskazał na każdego.

Theo wszedł pomiędzy nich. Peter patrzył na niego z góry z zwycięskim uśmiechem. Becie zaświeciły się niebezpiecznie oczy na żółto. Chłopakom nie umknął ten fakt. Cała trójka odsuneła się od nieznajomego.

- Zostaw ich w spokoju - warknął na tamtego.

- Oj nie bądź taki nadopiekuńczy, cała trójka, może wejdziecie na herbatkę? - posłał im uśmiech. Tamci spojrzeli po sobie i niepewnie kiwneli głowami.

Wszystkie wilkołaki nie były zbyt zadowolone z tej propozycji. Chłopcy weszli niepewnie do środka. Liam chciał podarować buziaka na powitanie ukochanemu, lecz ten szybko odsunął się od niego. Zasmuciło go to bardzo, nie pokazał tego jednak po sobie. Wszyscy usiedli przy stole, w ciszy. Peter zalewał każdemu herbatę. Do jednej dosypał jakieś proszki. Postawił każdemu jedną z filiżanek.

-Co to za grobowa cisza? Chłopcy powiedzcie jak poznaliście mojego siostrzeńca i jego watahę? - Peter zadał pytanie sącząc napój.

- Siostrzeńca?! -cała trójka krzyknęła w tej samej chwili.

-Oh no Tak Derek jest synem mojej siostry - widząc zdziwienie na twarzach młodszych szybko dodał - Wilkołaki w pewnym wieku przestają starzec się

- I niestety nie łatwo się takich zabija -Derek posłał wujkowi mordercze spojrzenie.

- Chyba wasza relacja nie jest najlepsza - Mason spokojnie stwierdził fakty.

- Oh tak masz rację, Derek nie przepada za mną ze względu prywatnych, a Scott i Theo dlatego, że to ja ich ugryzłem

- ŻE CO?! TO TY UGRYZŁEŚ SCOTTA I THEO?! - Liam opluł się swoją herbatą.

Leśny DuszekWhere stories live. Discover now