Rozdział 23

331 14 0
                                    

Pov. Narrator
Harry i Vincent wrócili dopiero następnego dnia.
Obaj byli trochę poturbowani i wymięci, ale wyglądali na zadowolonych z wykonanej misji.
-Nareszcie te śmieci dostały za swoje. -odezwał się Harry, opadając ciężko na kanapę w swoim gabinecie.
Vincent usiadł obok niego i rozejrzał się.
-Masz tu gdzieś opatrunki? Ten ich pożal się Boże szef nawet mocno mi przywalił. Nie spodziewałem się tego po tak wieśniackim gangu. -powiedział i zaśmiał się krótko, pocierając swój policzek, na którym zaczął wykwitać mu paskudny, fioletowy siniak.
-Gdzieś powinny być. -mruknął Harry. -Idź do Isaak'a, on pewnie ma apteczkę. Ja muszę się zająć Bloody Gang.
-Oh? A to dlaczego? -spytał Vincent, choć znał już prawdopodobnie odpowiedź.
-Emma zapłaciła im pięć razy więcej niż powinna. Wywaliłem ją. Pewnie już wiesz. -odparł Harry i wzruszył ramionami, pozornie nieprzejęty.
-Oh... I co zamierzasz z tym niby zrobić? Na pewno ci nie oddadzą. Poza tym, znasz przepisy gangów. -powiedział Vincent. -Co dajesz, tego nie odzyskasz. -przypomniał. -Nawet w takiej sytuacji.
-I tak spróbuję. -uparł się Harry.
Vincent westchnął.
-W porządku, ale pamiętaj że Bloody Gang to nie Black Rose. -ostrzegł kuzyna i wstał. -Pójdę do Isaak'a po opatrunki. I może coś jeszcze. -uniósł kąciki ust i wyszedł na korytarz, zostawiając Harry'ego samego z następnym problemem do załatwienia.
***
Vincent siedział przy barze i przytrzymywał lód przy swoim policzku.
-Warga też ci krwawi. -poinformował go Isaak, grzebiący w otwartej, leżącej na blacie apteczce. -Obaj jesteście nienormalni. Trzeba było wziąć ze sobą jakiś ludzi, a nie we dwójkę pozbywać się Black Rose...
Pokręcił głową z dezaprobatą.
-E tam, świetnie nam poszło. -odpowiedział pyszałkowato Vincent.
-Ehh, Vince... -westchnął Isaak, a potem podniósł wzrok i uśmiechnął się do nadchodzącego blondyna.
-Cześć, hermoso. -rzucił niedbale Vincent, odwracając głowę, żeby spojrzeć na Williama.
Jego policzki natychmiast się zaczerwieniły.
-H-hej. -wydukał.
-Chcesz coś do picia? -Isaak zamknął apteczkę i schował ją pod blat.
-Nie, dzięki. -odparł natychmiast Will, najwyraźniej straumatyzowany ostatnimi wydarzeniami, które spowodowało jego napicie się.
-Co ci się stało? -zapytał, siadając obok Vincenta, który uśmiechnął się przebiegle.
Odsunął od policzka lód i napawał się reakcją Willa, który otworzył szeroko oczy.
-Musiałem ukarać parę osób. -Vincent uśmiechnął się promiennie. -Między innymi gościa, który dosypał ci coś do picia.
William zamarł, wpatrzony w ciemnowłosego.
-N-naprawdę? Zrobiłeś to? Dla mnie...? -wyjąkał zdumiony.
-Oczywiście. Dla ciebie wszystko. -Vincent pochylił się ku niemu, prawie muskając ustami jego szyję. -Chyba należy mi się nagroda, prawda?
Willowi przeszedł po plecach dreszcz. Czuł na swojej skórze oddech Vincenta.
Ciemnowłosy położył mu dłoń na policzku i przysunął się do jego ust. Prawie już przycisnął się swoimi wargami do niego, kiedy nagle rozległ się głośny huk, odstawianej na stół butelki.
Vincent drgnął, a William podskoczył na siedzeniu i odsunął się gwałtownie.
-Pójdę już. -powiedział, podnosząc się pospiesznie.
Vincent chwycił go za nadgarstek.
-Dokończymy później, mi bebé...
Puścił go, a Will odszedł szybkim krokiem, prawie truchtem.
-Dzięki Isaak. -warknął Vincent, kiedy blondyn zniknął mu z pola widzenia.
Barman rzucił mu nie do końca przyjazne spojrzenie.
-Mam dosyć tego, że kłócicie się z Harry'm o tego chłopaka. -powiedział sucho. -Daj mu spokój. On cię nie kocha. Żadnego z was nie kocha. Pogódź się z tym.
Po tych słowach zniknął w pomieszczeniu dla personelu.
Vincent wyjął papierosa, odpalił go i zaciągnął się nim.
On cię nie kocha...

~aguluniax

In the dark.Where stories live. Discover now