(Nie)pamiętne zaślubiny

1.9K 91 143
                                    

A/N: opowiadanie nie zawiera żadnych spoilerów z nowego sezonu. Można powiedzieć, że jest oderwane od kanonu. Wygrzebałam je ze starych, niewykorzystanych jeszcze pomysłów i uznałam, że się nim podzielę, bo dawno nie wrzucałam one–shotów ;)
______

Marinette obudziła potworna suchość w gardle. Skrzywiła się boleśnie, gdy podczas próby przełknięcia śliny, jej krtań jakby wypełniła się żyletkami. Chociaż bardzo nie chciała się podnosić, pragnienie, żeby się napić było o wiele od niej silniejsze. Niechętnie zatem otworzyła oczy i zaraz jęknęła z bólu, gdy poraziło ją jaskrawe światło wpadające do pokoju przez okno.

Do diabła, dlaczego w tym pomieszczeniu było tak widno?!

Wzięła głęboki oddech i podjęła drugą próbę. Światło nadal było zbyt jasne, ale Marinette musiała się koniecznie napić. Spróbowała przekręcić się na bok i wstać, ale jakie było jej zdziwienie, gdy napotkała wtedy opór. Mocno skonfundowana spojrzała w dół i zobaczyła, że w pasie otacza ją nagie ramię.

Bardzo muskularne, nagie, męskie ramię.

Co do...

Obejrzała się za siebie i zobaczyła, że ramię należy do nikogo innego tylko Adriena Agreste'a.

Była przekonana, że gdyby nie zaschnięte gardło, jej wrzask usłyszano by w Chinach. Tak jednak wydobył się z niego tylko cichy skrzek.

Jakim cudem znalazła się w jednym łóżku z Adrienem?! Z półnagim Adrienem?!

Okej... Okej... Tylko bez paniki! Bez paniki!

Może i udałoby się jej zachować względny spokój, gdyby Adrien nie postanowił w tym samym momencie przyciągnąć jej sobie do piersi. Gdy westchnął z ukontentowaniem i wcisnął nos w jej szyję, postanowienia Marinette szlag trafił na raz. Z okrzykiem paniki odepchnęła go od siebie z takim impetem, że stoczył się z łóżka i huknął o podłogę.

– O żesz jasny... – usłyszała bolesny jęk.

Zerwała się na równe nogi i odskoczyła jak najdalej od łóżka. Zarejestrowała, że nie jest naga: miała na sobie bluzeczkę na ramiączkach i bieliznę, ale to nie musiało niczego oznaczać, tym bardziej, że nigdzie nie widziała swojej spódniczki. W panice rozejrzała się po pokoju, szukając brakującej części garderoby, lecz nie dostrzegła jej nigdzie na widoku.

Gdzie do diabła podziało się jej ubranie?!

– Marinette? – usłyszała schrypnięty głos Adriena, który siedział koło łóżka i masował się po głowie. – Co robisz w moim pokoju?

W jego pokoju?

Rozejrzała się ponownie, tym razem rejestrując szczegóły wyposażenia. Była pewna jednego – to nie był pokój Adriena. Wyglądał raczej na jeden z pokoi w Le Grand Paris...

Hotel! Tak! Impreza osiemnastkowa Chloé! Była na przyjęciu urodzinowym, pamiętała to dokładnie! Ale cała reszta...

Chryste, dlaczego nie mogła sobie przypomnieć, jak się znalazła w jednym łóżku z Adrienem?!

– Hej, hej! – Rzeczony blondyn, krzywiąc się z bólu, podniósł się z podłogi i niepewnie ruszył w jej stronę. – Oddychaj.

Dopiero wtedy się zorientowała, że oddech jakoś się jej rwie i powietrze nie dociera do płuc. Próbowała zaczerpnąć tchu, ale jak niby miała to zrobić, gdy szedł w jej stronę w samych bokserkach?!

– Oddychaj – poprosił raz jeszcze, wyciągając ręce w jej stronę, jakby chciał ją objąć.

Złoty błysk na jego palcu serdecznym przykuł uwagę Marinette. Dziewczyna spojrzała na rękę Adriena i zobaczyła obrączkę, której nigdy wcześniej nie widziała. Model nie rozstawał się ze srebrnym sygnetem, ale była to jedyna biżuteria jaką nosił, dlatego była pewna, że tej błyskotki nie miał wczoraj wieczorem. Niemal w tym samym momencie poczuła obcy ciężar na własnej dłoni i uniosła ją do twarzy.

Miraculum: opowiadaniaWhere stories live. Discover now