Dzień Miłości

2.6K 94 148
                                    

Walentynki.

Adrien naprawdę z całego serca nienawidził tego dnia. Jego fani dostawali wtedy jakiegoś amoku. A odkąd zaczął chodzić do szkoły, było jeszcze gorzej. Już nie tylko otrzymywał kartki i listy – dziewczyny i chłopcy podchodzili do niego na korytarzu i wciskali mu bombonierki lub upominki. Jedna z dziewczyn zapakowała do pudełka koronkowy czarny stanik, do którego przyczepiła notatkę z numerem telefonu! Nino uważał, że to przekomiczne, a Adrienowi zwyczajnie było głupio.

– Chyba lepiej stanik niż majtki – dusił się Nino, rozbawiony do łez wyrazem twarzy najlepszego przyjaciela, gdy ten gapił się na swój "prezent".

– Ni–Nino! – zawołał, pokrywając się purpurą. – Jak tak ci się podoba, możesz sobie go wziąć!

Rzucił biustonoszem w kumpla, a ten zaskrzeczał i uskoczył w bok, nie chcąc, żeby przypadkiem Alya zobaczyła go ze stanikiem innej dziewczyny w dłoni. Mogłoby to kiepsko wpłynąć na ich walentynkowe plany.

Adrien spojrzał krzywo na leżący na ziemi koronkowy stanik. Złapał ramiączko w dwa palce, a potem czym prędzej wrzucił go do kosza na śmieci.

– Jeśli zająkniesz się o tym choć słowem, zniszczę cię – zagroził przyjacielowi, który znowu ryknął śmiechem. – Ja nie żartuję, Nino! Ani słowa, zwłaszcza przy Ma... – urwał, zanim wypowiedział imię dziewczyny, dla której biło jego serce.

Nino jednak i tak wiedział o kogo chodzi.

– Luz – sapnął. – Buzia na kłódkę przy Mari. A teraz wybacz, stary, ale muszę skoczyć do szatni po prezent dla mojej Walentynki, która właśnie wchodzi do szkoły.

I zniknął, zanim Adrien zdążył powiedzieć coś więcej. Blondyn poczuł lekkie ukłucie zazdrości. Też chciał mieć swoją Walentynkę, ale dziewczyna, na której mu zależało jak na złość nie zwracała na niego uwagi.

Dobra, zwracała, ale nie w tej wersji, która go interesowała. Przeklinał głupotę i wplątanie swojej superbohaterskiej persony w to bagno, ale co się stało, to się nie odstanie. Musiał stawić czoła konsekwencjom i już.

A może powinien je olać i złożyć dziś wizytę na balkonie pewnej piekarni?

– Co to za ponura mina, Słoneczko? – Alya podeszła do Adriena, uśmiechając się domyślnie pod nosem. – Mamy dziś tak piękny dzień! I czemu chowasz się pod schodami?

– Ciszej! – syknął, rozglądając się w panice dookoła. – Możesz nie przyciągać do mnie niepotrzebnej uwagi?

Chyba umarłby ze wstydu, gdyby kolejna panna wręczyła mu pudełko ze swoją bielizną przy Alyi. Wypominałaby mu to do końca życia. I ewidentnie doniosła o tym Marinette.

Kto w ogóle wymyślił Walentynki?!

Blogerka tylko parsknęła śmiechem.

– Rozumiem. Twoje fanki. – Alya wyszczerzyła się w uśmiechu. – Potrzebujesz ochroniarza? Ja i Nino obronimy cię przed tymi złymi, złymi dziewuchami – zaćwierkała, mierzwiąc mu przy okazji włosy.

– Przypomnij mi, czemu się przyjaźnimy? – burknął, usuwając się poza zasięg jej ręki.

Tylko dwie osoby mogły dotykać jego włosów: Biedronka i Marinette. Nikt inny nie miał do tego prawa.

– Bo dostałeś mnie w pakiecie z Nino i Marinette i nas kochasz – odparła. – A skoro o miłości mowa... – zakpiła, szturchając go znacząco i kiwając głową w stronę wejścia do szatni.

Zrobił się czerwony jak burak, ale nie odwrócił wzroku. Nie potrafił. Marinette miała dziś na sobie różowy, luźny sweterek wpuszczony w szare dżinsy. Niby nic wykwintnego, a jednak w jego oczach jawiła się jako najpiękniejsza istota, jaka kiedykolwiek stąpała po ziemi. Wyglądała tak słodko... Patrzenie na nią było niczym łyk chłodnej wody w upalny dzień. Czemu niby miał się torturować i na nią nie spoglądać, skoro wiedział, że jest blisko?

Miraculum: opowiadaniaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora