Drugi Rok: Eliksiry, znowu

Start from the beginning
                                    

– Tak – wysunął brodę do przodu, jakby prowokując Jamesa, by go uderzył. Cokolwiek Potter zrobi, Remus był na to gotowy. James odetchnął głęboko. –

Dobra.

– To tyle?

– Tak... to znaczy nie... To znaczy... och, do cholery... – James ponownie przeczesał włosy palcami. Bezsilny, zwrócił się do pozostałych Huncwotów, szukając wsparcia.

– W porządku – powiedział stanowczo Remusem. – Wyjadę. Pozwólcie mi tylko pójść poinformować McGonagall.

– Wyjedziesz? Niby gdzie?!

– Przypuszczam, że wrócę do Świętego Edmunda – wzruszył ramionami. Jakbym mógł jechać gdzieś indziej.

– Nie możesz opuścić Hogwartu! – James wyglądał teraz na jeszcze bardziej zmartwionego, okulary zsunęły mu się z nosa i nawet tego nie zauważył.

– Nie mogę zostać, jeśli wszyscy będą wiedzieć – wyjaśnił Remus tak spokojnie, jak tylko potrafił.

– Nikomu nie powiemy! – pisnął nagle Peter. Remus spojrzał na niego ze zdziwieniem, a potem na Syriusza i na końcu na Jamesa, który kiwał głową.

– Nie powiemy – potwierdził.

Remus pokręcił głową, nie pozwalając sobie nawet na rozważanie tej możliwości – nawet na jakąkolwiek nadzieję. Nadzieja do niczego nie prowadzi – jeśli był czegokolwiek w życiu pewny, to właśnie tego. Miał tę zasadę wypisaną na skórze grubymi, srebrnymi liniami.

– To nie jest gra w "Kto najdłużej się nie odezwie" czy cokolwiek podobnego. Jeśli inni się dowiedzą, będę musiał odejść. Może nawet gorzej, mogliby... – nie dokończył. Jaki był pożytek z wypowiadania tego na głos?

– Nie dopuścimy do tego – Syriusz w końcu się odezwał, robiąc niepewny krok do przodu. – Prawda? – odwrócił się do Petra i Jamesa, którzy stali po obu jego stronach.

Obaj wyglądali na bardzo poważnych i bardzo przestraszonych, ale obaj stanowczo pokiwali głowami.

– Zaufaj nam – powiedział James. – Proszę?

                                                                             * * *

Zgodził się dać im miesiąc. Albo to oni zgodzili się dać miesiąc jemu – nie był do końca pewny. Nikt nie wiedział, która strona uważa którą za bardziej niebezpieczną.

Z początku Remus przeżywał prawdziwe męki, każda chwila wypełniona była niezręcznością i dziwną nieśmiałością, zupełnie mu wcześniej nieznaną. Uważają mnie za potwora, powtarzał w kółko jakiś głosik w głowie Remusa, myślą, że zamorduję ich w ich własnych łóżkach, sądzą, że jestem zły. I rzeczywiście, kiedy o tym myślał, jeszcze nie znalazł żadnego dowodu na to, że tak nie jest.

Od pewnego czasu było dla niego jasne, że jego dolegliwość może się zmienić, gdy dorośnie. Remus nie miał pojęcia, jak daleko to zajdzie. Być może pewnego dnia po prostu przekroczy granicę między człowiekiem, a potworem. Być może po prostu tak miało być. Nie rozmawiali o tym przez cały następny tydzień. Ani słowa, nawet żadnego szeptu.

Remus był pewien, że wszyscy zadręczą go pytaniami, szczególnie Syriusz, ale najwyraźniej był wobec nic tak surowy, kiedy doszło do konfrontacji, że nikt nie chciał o tym mówić.

Na oczach wszystkich innych zachowywali się tak samo, jak zawsze – James był głośny i zbyt pewny siebie, Syriusz był dowcipny i arogancki, Peter potulny i niepewny siebie. Ale kiedy byli sami, cała czwórka zachowywała się cicho, wszyscy byli zamyśleni i zbyt dla siebie uprzejmi. Nocne pogaduszki Syriusza i Jamesa zdarzały się jeszcze częściej.

All the Young Dudes 1-4Where stories live. Discover now