Rozdział 4

22 6 1
                                    

Żołnierz szlochał, kiedy spojrzał na swojego kata, mrużąc oczy na chłopca, który świecił jaśniej niż samo słońce.

– P-proszę! – Błagał, ale bezskutecznie.

Kąciki ust Jungkooka wykrzywiły się w złośliwym uśmieszku, przygotowując się do ataku.

– Jungkook!

Wszyscy ludzie jednocześnie skierowali głowy w kierunku głosu, który przeciął ciszę w tłumie.

Jin pobiegł w kierunku swojego młodszego brata, agresywnie odpychając przechodniów z drogi i prawie potykając się o własne nogi.

Jungkook zamrugał, patrząc na mężczyznę, ale jego oczy nadal płonęły i świeciły intensywnością.

– Jungkook, głupku, co ty robisz!? Mówiłem ci, żebyś z nikim nie rozmawiał! Dlaczego trzymasz w dłoniach tę kulę światła!? Natychmiast przywróć do siebie swój normalny wzrok!

Wściekły piekarz chwycił Jungkooka za ramiona i potrząsał swojego brata w przód i w tył jak szmacianą lalką.

Skóra na jego dłoniach natychmiast zaczęła płonąć, skwiercząc od gorącego ciała Jungkooka.

– Wróć do mnie. Z powrotem. Mój. Głupi. Bracie. Dobrze. Teraz!

Jungkook upuścił kulę światła w swojej dłoni, blask w jego oczach powoli, zaczął zanikać, gdy mrugał.

– J-Jin… – Jęknął, a temperatura jego ciała gwałtownie spadła, jakby ktos zanurzonył go w wiadrze z zimną wodą.

– Ty cholerny debilu! Co to było!? – wrzasnął Jungkookowi prosto w twarz, patrząc na jego pokryte pęcherzami ręce, które drżały i drgały.

Usta Jungkooka rozchyliły się w szoku na ten przerażający widok. Rozejrzał się wokół siebie i zdał sobie sprawę, że obserwuje go tłum ludzi, każdy był równie oszołomiony, jak on sam.

– Jin… ja… nie pamiętam, co zrobiłem…– wyszeptał Jungkook, a jego oczy rozszerzyły się ze strachu.

Jin przez ułamek sekundy wydął usta ze współczuciem.

– Nikogo nie skrzywdziłeś – powiedział, krzywiąc się, kiedy poruszał palcami. – Oprócz mojej osoby, ale ja dam sobie radę.

Piekarz zerknął na tłum, a potem szarpnął Jungkooka za ramię, by chłopak nie stał wciąż w tym niebezpiecznym tłumie.

– Jungkook, musimy uciekać, słyszysz mnie?

– Co, dlaczego?!

– Król zniknął, a ludzie będą cię obwiniać ze strachu, Jungkook – powiedział ostro Jin. – Nie mamy wyboru.

– Jin, mogę z nimi powalczyć! – Jungkook nalegał ściszonym głosem. –Nie musimy u...

Jin przerwał słowa Jungkooka, odciągając chłopca dalej od ludzi, prowadząc w bezpieczne miejsce.

– Nigdy więcej nie mów czegoś takiego – wysyczał mężczyzna, robiąc duże kroki, ciągle oglądając się przez ramię w lewo i w prawo, podejmując szybkie decyzje, w którym kierunku powinni pójść.

– Ale Ji-

Jin pchnął Jungkooka na ścianę domu, górując nad chłopcem z poważnym spojrzeniem. – Ludzie z władzą podejmują decyzję, by ciebie zniszczyć, Jungkook. Czy masz pojęcie, jakie mogą być daszle decyzje?

Jungkook powoli potrząsnął głową, kuląc się przed człowiekiem, który wychowywał go przez ponad dwanaście lat.

– Potężni ludzie muszą zwykle decydować, czy zamierzają użyć swojej mocy dla dobra, czy skorzystać z niej i wykorzystać ją dla własnych korzyści. Ty jesteś za młody na takie decyzje.

Mythos - JikookWhere stories live. Discover now