26

5.3K 319 35
                                    

Otwieram oczy i czuję napierające na mnie ciało Harrego. Jego ręka oplata moją talię, a nogi przytrzymują moje biodra. Nie wstaję, bo nie chcę go obudzić.

Myślę nad tym co nas łączy. Jesteśmy tylko znajomymi. Chyba. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Dawno nie miałam tak bliskich kontaktów z facetem, jeśli nie liczyć by pocałunku z Austinem. Tamto nic nie znaczyło, był to pewien rodzaj impulsu - z Harrym jest inaczej. Działa na mnie jak żaden inny mężczyzna nigdy na mnie nie działał. Moje ciało przechodzą dreszcze i ciarki, pod wpływem jego dotyku, nie mówiąc już o jego chrypce lub przystojnej twarzy, która na pewno przyciąga wiele dziewczyn.

- Dzień dobry - mruczy chłopak i odrywa się od poduszki.

Zerka na moją twarz lekko się uśmiechając, a ja odpowiadam tym samym.

- Twoja astma dziś dała spokój - mówię, a on wybucha śmiechem.

- Może dlatego, że nigdy jej nie miałem - szepcze i ponownie zaczyna się śmiać.

- Jesteś okropny! - jęczę i uderzam go w ramię.

Harry wystawia mi język i składa szybki pocałunek na moim policzku.

- Lubię skradać całusy - mamrocze i kładzie się na poduszkach, ciągnąc mnie za sobą.

Ląduje na jego klatce, wpatrując się w jego szmaragdowe tęczówki, które są bardzo hipnotyzujące.

- Pocałuj mnie - szepcze.

Nie musi dwa razy powtarzać, bo natychmiast wpijam się w jego usta. Cholera, nawet nie wiem czemu to robię. Jego pełne, malinowe usta są jak magnes. Coś mnie do nich ciągnie i nie mogę tego powstrzymać.

Harry odrywa się ode mnie i opiera się swoim czołem o moje.

- Ładnie wyglądasz - oblizuje wargi i cicho chichocze.

Spoglądam w dół i zauważam, że mam na sobie tylko czarne figi oraz duży t-shirt, który podwinął się i w pełni ukazał moje całe nogi.

- Dzięki - wywracam oczami i wchodzę pod kołdrę.

- Muszę iść, ale nie martw się. Jutro gdzieś wyjdziemy - mówi i wychodzi z łóżka.

Marszczę brwi, a on znacząco nimi porusza.

- Wiem, że chcesz.

- Ale gdzie?

- Niespodzianka - wzrusza ramionami - 12 u Ciebie, misiu.

Posyła mi buziaka w powietrzu i wychodzi z sypialni. Na pewno umie dojść do wyjścia, więc nie fatyguję się by wstać. Mam dziś zamiar przeleżeć cały dzień.

*

Rano wstaję przerażona i biegam po całym domu jak szalona. Wstałam o 11, więc mam tylko godzinę na przygotowanie się.

Śniadania nie zdążyłam zjeść, więc modlę się, by nie burczało mi w brzuchu. Robię sobie delikatny, codzienny makijaż, a włosy prostuję i zostawiam rozpuszczone.

Spoglądam na swoje lustrzane odbicie i stwierdzam, że nie jest najgorzej. Gdy słyszę dzwonek do drzwi, zabieram ze stolika telefon i ruszam do przedpokoju. Szybko wybieram czarne, wysokie szpilki i otwieram drzwi.

- Się odwaliłaś - uśmiecha się Harry.

- Cześć, Harry. Ciebie też dobrze widzieć - wywracam oczami, a on wybucha śmiechem.

- Chodź - mówi i prowadzi mnie do swojego auta.

Pomaga mi wejść do środka i odpala silnik. Włącza się do ruchu, co chwilę nucąc pod nosem piosenki z radia. Na miejsce dojeżdżamy w kilka minut i zauważam, że wcale nie jest to restauracja ani kino.

- London Eye? - pytam zdziwiona, a on kiwa głową.

Wysiada z auta, i obiegając je dookoła, otwiera mi drzwi. Wyciąga w moją stronę dłoń i pomaga mi wyjść.

Mimo tylu lat mieszkania w Londynie, nigdy nie byłam na London Eye. Nie miałam czasu ani okazji.

Harry prowadzi mnie do kasy, w której płaci za 'przejażdżkę' i ruszamy w stronę atrakcji.

- A co jeśli mam lęk wysokości?

- Cholera, o tym nie pomyślałem - mówi całkiem poważnie, a ja wybucham śmiechem - A masz?

- Może trochę - wzruszam ramionami i ruszam do przodu.

Ciągnę za sobą Harrego i staję przed ogromnym 'Londyńskim Okiem'. Dużo osób siedzi już w kapsułach i zastanawiam się, jak tam musi być. Młyn kręci się bardzo wolno, więc wszędzie można się rozejrzeć, podczas pobytu w środku.

Jakiś facet prowadzi mnie i Harrego do kapsuły i zamyka ją, życząc nam dobrej zabawy.

Oboje zaczynamy się śmiać z zaistniałej, niezręcznej sytuacji i patrzymy na piękne widoki. Harry zachodzi mnie od tyłu i obejmuje w talii, a ja zaciągam się zapachem jego perfum.

- Kiedy idziesz do pracy? - pyta, a ja zamieram.

- O mój Boże - jęczę - Opuściłam dziś dzień.

- Daj spokój - szepcze - Jesteśmy na London Eye na randce, a Ty przejmujesz się biurem?

- Przepraszam.

Harry składa pocałunek na moim czole i wskazuje na wysokie wieżowce, które z tej wysokości wydają się być niskie.

- Nawet nie widać ludzi - zauważam, a on przytakuje.

- Bo tu nikogo nie ma - mówi - Jesteśmy tylko my. Sami.

Odwracam się w jego stronę i spoglądam na jego pełne wargi, które nagle przypadkowo oblizuje.

- No dalej - mruczy.

Uśmiecham się pod nosem i złączam nasze usta w delikatnym pocałunku.


______________________________________________

50 votes = next :) x

Przepraszam za tak długą nieobecność :/



Psychologist || Harry StylesWhere stories live. Discover now