14

6K 334 72
                                    

Czuję jak Austin dotyka mojej szyi i domaga się czegoś więcej, ale szybko się od niego odrywam.
- Lizzie, to było... - mówi, ale zakrywam mu usta dłonią.
- Zamknij się i nigdy o tym nie wspominaj - warczę i wstaję z miejsca.
Posyłam zwycięski wzrok dla Harrego, który gapi się na mnie z otwartą buzią. Widocznie trochę go zaskoczyłam. Ha!

Wybiegam z sali kinowej, mimo sprzeciwu ochroniarza i siadam na ławce, która stoi w samym centrum galerii.
Co mam zrobić? Poczekać na niego czy po prostu zwiać, a potem unikać go szerokim łukiem w pracy?
Ruszam do łazienki w celu zmycia z siebie obrzydliwego posmaku ust i języka Austina.
Płuczę buzię w wodzie i wycieram ją ręcznikiem papierowym.

Zerkam na zegarek i zauważam, że film dawno się już skończył. W takim razie gdzie jest Austin?
Zabieram swoją torebkę i idę w kierunku wyjścia z galerii. Nie będę czekać na niego, a tym bardziej gdy się spóźnia.



Poniedziałek. Siedzę na dole w holu, bo nie mam klientów i nudzę się na śmierć. Tutaj przynajmniej mogę porozmawiać z Jessie - recepcjonistką.
- Austin chwalił się, że byliście na randce - mówi, a ja wypluwam wszystko co mam w buzi, do plastikowego kubeczka.
- O Matko - krzywię się i już myślę, w jaki sposób by go zabić - To było tylko kino. Poszłam tam, bo nie chciałam być niegrzeczna.
- Rozumiem - uśmiecha się Jessie - Wiem jaki potrafi być Austin. Zresztą my wszyscy wiemy, że ugania się za Tobą od kilku ładnych miesięcy.
- Ta - prycham i jęczę, gdy do biura wchodzi Austin.
- O wilku mowa - chichocze Jessie i znika za ladą, a ja bezwładnie opadam na fotel.
- Czyżby piękne damy rozmawiały o mnie? - porusza brwiami i idzie w kierunku butli z wodą, by trochę sobie nalać.
Ja również wstaję z miejsca i podchodzę bliżej Jessie, by być bezpieczniejsza, zanim zrobi coś głupiego.

- Austin, daj mi spokój - mówię stanowczo i postanawiam wyjść na dwór.
Zabieram z wieszaka moją kurtkę i szalik i wychodzę z biura. Austin oczywiście idzie za mną.

Staję przy jakimś drzewie, nie daleko od wieżowca, i wyciągam z kieszeni gumę, którą wkładam do buzi.
- Wczoraj nie wkurzałem Cię. Wręcz przeciwnie - szczerzy się od ucha do ucha, a ja wywracam oczami.
- To było głupie - stwierdzam - Nie wiem dlaczego to zrobiłam.
- Myślę, że w głębi duszy Cię pociągam, tylko nie chcesz tego przyznać - cmoka ustami, a ja nagle mam odruchy wymiotne.
- Ty chyba żartujesz - prycham i wyrzucam gumę do kosza, bo jakoś przeszła mi na nią ochota - Austin, kiedy zrozumiesz, że nic między nami nie będzie?
- Widzę, że myślisz inaczej - chichocze i podchodzi bliżej mnie - Oh, Lizzie.
Kładzie swój palec na moim policzku, a ja totalnie nie wiem co mam zrobić.
Jego druga ręka sunie po moim udzie i nagle przysysa się swoimi ustami do moich.
Odpycham go i próbuję się wyrwać, ale na marne. Może i jest młody, ale bardzo silny.
Krzyczę i kopię go po piszczelu, ale to nic nie daje.
- Zostaw mnie - łkam pomiędzy jego pocałunkami, ale on wpija się we mnie jeszcze bardziej.

- Powiedziała, żebyś ją kurwa zostawił. Czego nie zrozumiałeś?! - słyszę ten głos i pierwszy raz jestem szczęśliwa, że jest blisko.

Cholera, jaka jestem szczęśliwa.

Austin odsuwa się ode mnie i z rozbawieniem patrzy na Harrego, który kipi złością. Żyła na jego szyi nienaturalnie pulsuje, a pięści zaciska tak mocno, że knykcie mu bieleją.
- Adorator Lizzie? - śmieje się Austin, gdy nagle upada na ziemię, pod wpływem mocnego ciosu Harrego.

Odsuwam się w tył i z przerażeniem patrzę na tą scenę. Harry pochyla się nad leżącym Austinem i zadaje mu potwornie mocne ciosy w twarz.
- Harry, dość już - mówię spokojnie i próbuję podejść, ale boję się, że mi też coś zrobi - Zostaw go.

Chłopak nie przestaje i jego pięść znów spotyka się ze szczęką Austina. Charakterystyczny szczęk kości przyprawia mnie o dreszcze i zbieram w sobie odwagę, by odciągnąć Harrego od Austina.

Kładę dłoń na jego ramieniu, a on odwraca się w moją stronę.
O mój Boże. Wygląda jak diabeł.
Oczy ma przerażająco czarne i wyprane z emocji, a szczękę zaciśniętą. Nawet patrząc na mnie, zadaje Austinowi ciosy w twarz.
Przypatruję się mu i nie mogę powstrzymać łez, które gromadzą mi się w oczach.
- Harry, zostaw już go! - krzyczę i na całe szczęście to skutkuje.
Chłopak odsuwa się od Austina i nagle na jego twarz powracają emocje. Widzę strach, który buduje się w jego oczach, ale to na nic.

Z płaczem biegnę do biura, nie zważając na jego krzyki.
- Elizabeth! - wrzeszczy.
- Ty naprawdę potrzebujesz psychologa, Harry! - odkrzykuję.


Psychologist || Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz