6

7.5K 408 21
                                    

Sobota. Nie muszę przychodzić dziś do pracy i mogę nudzić się w domu cały dzień.

Kładę się na kanapie i okrywam ciepłym kocem, który dostałam kiedyś na urodziny. Głowę układam na poduszce i próbuję zasnąć.

Spokoju nie dają mi sąsiedzi, którzy od wczoraj zaczęli remont łazienki i pracują całe dnie i noce.

Wzdycham i włączam telewizję, odrzucając myśl o śnie. Przez 10 minut oglądam beznadziejne reklamy, by potem móc skupić się na serialu 'Family'.

Po godzinie ktoś zaczyna dobijać się do moich drzwi, więc niechętnie wstaję z miejsca i ruszam do przedpokoju.

- Cześć — wita mnie Gina i przytula.

Tuż za nią stoi Simon, który w jednej dłoni trzyma telefon, a drugą mi macha. Uśmiecham się lekko i zapraszam ich do środka.

- Ubieraj się i jedziemy! — krzyczy Gina i rzuca się na kanapę.

- Nigdzie nie jadę — odpowiadam.

- Lizzie, błagam — jęczy.

- Wszyscy będą świetnie się bawić. Ja tak nie potrafię — wzruszam ramionami i siadam na fotelu.

- Nie pierdol — chichocze Simon, a ja besztam go wzrokiem — Gina Ci pomoże z tym całym ubieraniem się i malowaniem. Czekam tu.

*

Zerkam w lustro i widzę całkiem ładną dziewczynę. Jestem przeciętna i odpowiada mi to.

Na szczęście Gina nie przesadziła z makijażem i wyglądam jak człowiek.

- I jak? — szczerzy się i jeszcze poprawia mi włosy.

- Może być — mówię i wstaję  z miejsca.

Wchodzimy do salonu, a Simon zaczyna gwizdać.

- Ale laska — śmieje się, a ja uderzam go w ramię.

Wiem, że wcale go to nie bolało, ale zawsze można spróbować.


Wychodzimy z domu i wsiadamy do auta Simona. Droga mija dość szybko, ze względu na to, że mieszkam w centrum. Zaczyna padać, więc humor od razu mi się psuje. Nienawidzę deszczu najbardziej na świecie. Głęboko wzdycham i wychodzę z auta, po drodze poprawiając szpilkę, która zsunęła mi się ze stopy. Czuję, że długo nie wytrzymam.

Omijamy ochronę i wchodzimy do klubu. W progu wita nas już Mark, ubrany w garnitur z czerwoną muszką. Włosy postawił na żel, co dodaje mu chłopięcego uroku. Wygląda nawet dobrze.

- Cześć El — uśmiecha się i przytula mnie.

- Wszystkiego najlepszego — mówię i składam na jego policzku całusa, tylko ze względu na to, że ma urodziny.


Zauważam, że impreza już się rozkręciła. Na parkiecie szaleje już dużo osób, a przy stolikach siedzą tylko Ci, którzy mają ochotę na alkohol. Wygląda na to, że Mark wykupił na noc cały klub.

- Idę zatańczyć — informuje mnie Gina, a ja wywracam oczami.

- A nie mówiłam - mamroczę.

- Dasz radę, słonko.

Uśmiecha się i znika z Simonem w tłumie. W pracy jest taka poukładana, ale w życiu prywatnym to ogromna imprezowiczka.

Rozglądam się za jakimś barem, w którym będę mogła zamówić coś do picia, mimo że na stolikach już są napoje.

Jednak wolę zostawić je dla ludzi, którzy będą potrzebowali czegoś do zapicia wódki.

Wzrokiem odszukuję mały bar i ruszam w jego stronę. Po drodze przepycham się przez setki ludzi. Wielu z nich rzuca w moją stronę obelgi i wyzwiska, że przerywam im taniec, ale nie przejmuję się tym. Nie obchodzą mnie ich intymne i erotyczne wywijasy.

Nagle słyszę trzask i zauważam, że wypadł komuś telefon. Podnoszę czarnego iPhone'a z podłogi i widzę, że jest odblokowany.

Chwila.. co do cholery? Dlaczego na tapecie jest moje zdjęcie? Przerażona rozglądam się wkoło za właścicielem owego telefonu, gdy nagle ktoś puka mnie w ramię. Odwracam się i doznaję szoku.

- Przepraszam, pani Foster — szczerzy się i wyciąga w moją stronę dłoń  - To mój telefon.

Serce bije mi nienaturalnie szybko i mam wrażenie, że zaraz wyskoczy z gardła. Nawet nie chcę go pytać o tą tapetę. Po prostu oddaję Harremu jego własność i ruszam w stronę baru.

- Hej, czekaj — słyszę i czuję jak ktoś łapie mnie za nadgarstek.

Psychologist || Harry StylesWhere stories live. Discover now