Rozdział 2

1.4K 25 13
                                    

Już po paru minutach drogi dotarliśmy do szkoły, znienawidzonego przez ze mnie budynku. Kiedy Hailie poszła już w swoim kierunku ja poszedłem do moich kolegów, niby kolegów. Rozmawialiśmy tak sobie kiedy zadzwonił dzwonek na lekcje więc poszliśmy do klasy. Mieliśmy dzisiaj lekcje Historii z Panią Janczewską, zrobiła nam niezapowiedzianą kartkówkę na którą jak zawsze nic nie potrafiłem.
-Super kolejna jedynka do kolekcji- powiedziałem sam do siebie.  Kiedy lekcja się skończyła wszyscy poszli na stołówkę, ja usiadłem sobie przy naszym rodzinnym stoliku, wyjąłem mój notatnik z rysunkami i cytatami i zacząłem rysować, bo co innego miałem robić? Przecież nikt mnie tu nie lubi.
Kiedy nareszcie wszystkie lekcje się skończyły wsiadłem na swój motocykl i czekałem na Hailie która już po jakimś czasie również się zjawiła.
-Hej Tony- powiedziała do mnie jak zawsze z uśmiechem na twarzy.
-Cześć-  odpowiedziałem jej i podałem kask który po chwili namysłu założyła na głowę i usiadła za mną. Oplotlem jej ręce wokół mojej talii i powiedziałem żeby się trzymała po czym ruszyłem szybko się rozpędzając. Po jakiś sześciu minutach byliśmy już w naszej rezydencji. Kiedy weszliśmy od razu zobaczyliśmy Vincenta który ewidentnie na nas czekał
-Tony możesz mi wytłumaczyć co robi jedynka z historii w twoim dzienniku?- powiedział Vincent zimnie i oschle jak zawsze. No to teraz już wiem o co chodzi, szlak.
-Eeee... Ten no... Była niezapowiedziana kartkówka- powiedziałem z głową opuszczoną na dół.
-Tony wytłumacz mi co się dzieje? Masz same jedynki w dzienniku! Już Shane czy Dylan mają lepsze oceny od ciebie!- Zaszkliły mi się oczy. Dlaczego on tylko na mnie krzyczy? Co ja mu takiego zrobiłem? Nawet na Dylana nie krzyczy a jest dużo gorszy ode mnie w zachowaniu!
-Ten... Ja... P-przepraszam- powiedziałem prawie niesłyszalne jednak Vincent to usłyszał.
-Co mi daje twoje przepraszam? Zmieni twoje oceny w dzienniku?! Nie wydaje mi się.- Zaczeły trząść mi się ręce więc schowałem je są plecy. Nienawidzę jak on krzyczy, mam już tego dość jednak nie potrawie mu tego powiedzieć.
-Słucham co masz na swoje wytłumaczenie że znowu nie przygotowałeś się na zajęcia i przyniosłeś kolejną jedynkę?!- Popatrzyłem się na niego ze łzami w oczach i wściekłością wymalowaną na twarzy, pobiegłem do swojego pokoju nie zapominając zamknąć drzwi na klucz. Poszedłem do łazienki która była w moim pokoju i wyjąłem z za lustra żyletkę podwinąłem rękawy i zacząłem robić kreski na rękach. Od jakiegoś czasu to robię co mi pomaga i jest mi lepiej. Kiedy już skończyłem miałem całą rękę w kreskach i w krwi. Schowałem żyletkę spowrotem za lustro i wszedłem pod prysznic. Patrzyłem jak woda wymieszana z moją krwią spływa po moim ciele. Kiedy wyszedłem już z pod prysznica ubrałem się w jakieś luźne dresy  i bluzę na której była duża czaszka. Usiadłem na łóżku i zacząłem rysować sobie w notesie. Po jakimś czasie usłyszałem wołanie Willa na kolację. Z niechęcią poszedłem do kuchni, oczywiście przed wejściem do kuchni upewniłem się że nie mam podwiniętych rękawów. W kuchni na stole był już gotowy obiad.  wszyscy tylko czekali na mnie więc Usiadłem bez słowa na krześle.
-Smacznego wszystkim- powiedział najstarszy brat i wszyscy zaczęli jeść jednak ja bawiłem się tylko jedzeniem nie mając apetytu.
-Tony nie baw się jedzeniem jak małe dziecko- upomniał mnie Vincent ale ja nie miałem najmniejszej ochoty go w tym momencie słuchać więc go ignorowałem. Parę razy jeszcze mnie upomniał jednak ja go nie słuchałem.
-Tony wszystko okej?- zapytał sie mnie mój brań bliźniak.
-Tak wszystko w porządku po prostu nie jestem głodny-  odpowiedziałem nie patrząc się na niego.
-A kiedy ostatnio coś jadłeś?- zapytał się tym razem Dylan. Heh sam już nawet nie pamiętam.
-A czy to jest ważne?- powiedziałem ciszej.
-Tak!- odpowiedzieli razem. Jezu co im tak na tym zależy? Nie rozumiem.
-Nie wiem może dwa, trzy dni temu- powiedziałem zgodnie z prawdą.
-Tony dlaczego nic nie jesz?- zapytał się mnie Vincent. Jednak nie odpowiedziałem mu na to pytanie co najwidoczniej go zdenerwowało.
-Zapytałem się coś i oczekuje od ciebie odpowiedzi- powiedział podniesionym tonem głosu. Nadal nie miałem zamiaru mu odpowiadać.
-Vincent odpuść mu już- powiedział Shane który ewidentnie trzymał moją stronę.
-Nie przejmujesz się tym że nie je?!-
-Jasne że się przejmuje ale on jak widać nie chce o tym rozmawiać!- Nie chciałem już tego słuchać więc zatkałem sobie uszy.
-Przestańcie do cholery jasnej!- wykrzyczała nagle Hailie więc wszyscy teraz patrzyli się na nią. 
-Będziecie się teraz o to kłócić? Bo jak tak to możecie sobie stąd iść- powiedziała już łagodniej i eskazała ręką za siebie.
Kiedy oni się tak kłócili ja postanowiłem pójść do swojego pokoju. Wstałem włożyłem sobie ręcę w kieszeń i ruszyłem w kierunku schodów.
-Tony a ty gdzie idziesz?- zapytał Vincent kiedy zobaczył że nie ma mnie już przy stole.
-Idę do pokoju- przewróciłem oczami.
-Wracaj tu nie skończyliśmy jeszcze- Nie wykonałem jego polecenia tylko wszedłem po schodach na górę i weszłem do swojego pokoju gdzie opadłem na łóżko. Nawet nie wiem kiedy urwał mi się film.

---------------------------------------------------
Hejka kochani wleciał kolejny rozdział. Przepraszam że tak długo musieliście czekać ale miałam problemy z internetem postaram się jeszcze wrzucić dzisiaj jeszcze jeden. Miłego dnia/nocy.

846 słów ❤️

(Poprawione)

Życie Tony'ego Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz