Dwadzieścia siedem i koniec

77 12 48
                                    

Alex

Hans nie wyglądał najlepiej. Był blady, miał podkrążone oczy i kilkudniowy zarost. Z tym ostatnim akurat było mu do twarzy i podobał mi się dużo bardziej, niż gładziutki jak pupcia niemowlaka, ale reszta świadczyła o tym, że nie do końca jeszcze doszedł do siebie po postrzale.

– Jeszcze raz. Jedziesz gdzie?! – Najwyraźniej nie mógł sobie tego przetrawić.

– W Bieszczady.

– Dlaczego akurat tam?

Wzruszyłam ramionami.

– No wiesz, mówi się, że rzucasz wszystko i wyjeżdżasz w Bieszczady, żeby odnaleźć spokój. Skądś się wzięło to określenie.

Prawdę mówiąc nie miałam pojęcia skąd się wzięło. Wyjeżdżałam tam z Gabrielem i jego duchem-towarzyszem Nikodemem. Odkąd okazało się, że facet wcale nie jest żadnym aniołem, tylko zwykłym człowiekiem, ale przy tym wysokiej klasy medium, non stop nagabywałam go, żeby mnie uczył. Z początku powiedział kategoryczne „nie", ale powiedzmy sobie szczerze, moja upierdliwość miała mocną siłę przebicia.

Był moją jedyną szansą na uporanie się z darem, który nie wiadomo na cholerę dostałam. Mógł nauczyć mnie wielu rzeczy, a przede wszystkim radzenia sobie z tym, czego nie znałam. Wciąż miałam w głowie, że ta kurew z Konstancina czeka na egzorcyzmy. Bez niego i jego wiedzy nie miałam szans pokazać dziwce, gdzie jej miejsce. A nie odpuszczę jej, co to to nie.

Hans powoli skinął głową.

– Wiesz, gdzie dokładnie jedziesz?

– Nie mam pojęcia. Znaczy wiem, bo mówił mi miejscowość, ale to jakaś dziura wysoko nad poziomem morza i nie zapamiętałam.

Gabriel jechał tam, żeby odnowić duchową energię i przywrócić równowagę w sobie. Nie do końca jeszcze rozumiałam, o co chodziło, ale wszystko w swoim czasie.

– Poczekaj. Czyli wyjeżdżasz z nieznajomym nie wiadomo gdzie ani na jak długo? – sprecyzował Hans.

Pokiwałam energicznie głową. Brzmiało to absurdalnie, ale właśnie tak było.

– Dokładnie. I z dzieciakiem-duchem na dokładkę. – Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. – Hans, daj spokój. Wiem, że go nie lubisz z jakiegoś pewnie samczego powodu, ale facet uratował mi życie. Gdyby był jakimś psycholem, to by mnie dobił i tyle.

Pomamrotał coś pod nosem, ale nie dałam mu możliwości powtórzenia tego głośniej, bo od razu zmieniłam temat:

– A ty jak się trzymasz?

Wzruszył ramionami, udając obojętność, ale widziałam, że wcale tak nie jest. Gnębiła go bardzo obecna sytuacja, ale ilekroć próbowałam temat poruszyć, zbywał mnie lub wycofywał się. Popracujemy nad tym, jak wrócę.

– Nie jest najgorzej – mruknął. – Zobaczymy, co powie prokurator Golian. Pewnie postawią mi dzisiaj zarzuty, a co dalej to już okaże się w sądzie.

Wiedziałam, co zrobił i wiedziałam też, że zrobił to dla mnie. Byłam mu wdzięczna, dziękowałam mu już setki razy, a mimo to było mi przykro, że będzie miał z tego powodu ogromne problemy. Oby tylko rzucili mu zawiasy, bo gliniarz w więzieniu... nawet nie chciałam myśleć, co się będzie działo.

– Wrócę najszybciej, jak dam radę – obiecałam.

– Mam nadzieję. Znalazłaś Nowaka?

Pokręciłam głową. Patryk zaginął. Przepadł jak kamień w wodę. Monika także. Miałam nadzieję, że po prostu się wynieśli do Honolulu zacząć nowe nie-życie, ale niepokoiło mnie ich nagłe zniknięcie.

Detektyw ds. duchów (18+) [Zakończone]Where stories live. Discover now