Osiem

97 15 43
                                    

Alex

Sunął gorącym językiem w dół po moim brzuchu, zatańczył nim kółka wokół kolczyka w pępku, a kiedy złapał go zębami, aż jęknęłam. Jego ręce były wszędzie; wodziły po całym moim ciele, ugniatały, wbijały palce w delikatną skórę, niecierpliwie mnie poznawały, a ja drżałam rozpalona do granic możliwości. Powietrze było gęste, lepkie, przesycone zapachem seksu, naelektryzowane od erotycznego napięcia. Słychać było tylko moje jęki i jego gardłowe pomruki, które kojarzyły mi się z dziką bestią, pierwotną i nieujarzmioną.

Powoli wracał wyżej, a ja chciałam go powstrzymać, poczuć jeszcze chwilę tam na dole, ale przytrzymał mi ręce nad głową silnym chwytem. Powoli uchyliłam powieki, by spojrzeć na jego zbliżającą się twarz i...

– Hans?!

Nagle jego zęby zaczęły się nienaturalnie wydłużać i przypominać wampirze kły, a kiedy zatopił je w mojej szyi, obudziłam się z krzykiem. Odruchowo złapałam się za szyję, spodziewając się śladów krwi, ale na nic takiego nie natrafiłam.

Dzięki bogu.

Co to do cholery miało być?!

Do tego ktoś łomotał do drzwi.

Rozkojarzona przez chwilę nie mogłam zrozumieć, co się dzieje. Powoli docierało do mnie, co mi się śniło, a co gorsza, kto! Spojrzałam po sobie. Byłam podniecona. Jezu Chryste! Rozgrzane ciało, wypieki na twarzy, przyspieszony oddech. Jak ja w takim stanie miałam do kogoś wyjść?

Spojrzałam na budzik; była dziesiąta. Może jak będę udawać, że mnie nie ma, furiat pójdzie sobie? Nie, chyba to nie przejdzie, jeśli słyszał, jak krzyczę.

– Idź stąd – burknęłam sama do siebie.

Kiedy jednak walenie w drzwi nie ustało, zwlokłam się, owinęłam szlafroczkiem i poszłam dowiedzieć, co za licho znowu mnie odwiedziło.

I stanęłam jak wryta na widok aspiranta Rafalskiego.

On również zawiesił się w pół ruchu, kiedy gwałtownie otworzyłam drzwi, w które łomotał. Przyjrzał mi się uważnie, a ja pożałowałam, że nie spojrzałam w lustro, zanim do niego wyszłam.

– Czego?! – przywitałam go mało uprzejmie.

– Przeszkodziłem pani w czymś? – zapytał ostrożnie.

– Tak, ale to i tak od początku była twoja wina – prychnęłam, a on zrobił zaskoczoną minę. – Dobra, czego chcesz? Może byś przestał mnie nachodzić wreszcie? Teraz policja wzięła się za gnębienie szanowanych obywateli?

– Szanowanych to nie – odpyskował mi po raz chyba pierwszy i aż przyjrzałam mu się z zainteresowaniem.

Jebaniutki, wyglądał dokładnie tak samo, jak w moim śnie. Nawet lekki zarost mu wyrósł na tej gładkiej buźce.

– Znaczy że co? Nie jestem szanowanym obywatelem?

Wywrócił oczami. Pewnie właśnie mentalnie gryzł się w język, ale co ja mogłam poradzić na to, że sam się podkładał?

– Chciałbym porozmawiać. Czy mogę wejść?

– A jesteś tu służbowo czy prywatnie?

Zrobił zaskoczoną minę.

– A w jakim celu miałbym tu przychodzić prywatnie?

– No nie wiem, powkurwiać mnie i podnieść mi ciśnienie? Kto wie, co ci tam siedzi w tej ślicznej główce.

Kiedy nie dał się sprowokować i nie odpowiedział, odsunęłam się i zrobiłam mu przejście. Wszedł jak do siebie, rozejrzał się i skierował prosto do kanapy. No tego mi jeszcze brakowało, żeby się tu zaczął czuć komfortowo!

Detektyw ds. duchów (18+) [Zakończone]Where stories live. Discover now