Rozdział 27 - Incydent

21 4 0
                                    

[Następnego dnia|Macaque]

Przeciągnąłem się nadal mając zamknięte oczy. Tak leżąc poczułem jak coś się wtula w mój tors. Otworzyłem leniwie powieki, a moim oczom ukazało się rude futro. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Wtulilem się w Wu, przymykając oczy. Nikt na razie nie atakuje, w mieście też jest spokojnie. W końcu możemy odpocząć. Nacieszyć tym, że pamiętamy o sobie. Mruknąłem cicho w momencie gdy Wu wtulił się mocniej w moją klatkę. Spojrzałem leniwie na zegar. Już 10? Jak na mnie to naprawdę późno. Ziewnąłem leniwie i westchnąłem. Najchętniej zostałbym w łóżku...

- Wuu....wstawaj...- mruknąłem cicho. Jednak jak powrót starych dni to powrót. To oznacza też powrót naszych wypadów do restauracji Lazuri.

- Mhh...- mruknął, jedynie bardziej się wtulając. No i jak go tu przekonać?

- WU! MACAQUE! - ciszę przerwał nagły i głośny krzyk przez który zleciałem z łóżka. Rozejrzałem się w szoku i podszedłem  do okna. Co do...?!

- Wu! MK tu jest - powiedziałem szybko, zakładając spodnie i bluzę. Reakcja rudego była natychmiastowa. W sekundę się ubrał i wyszliśmy przed Dojo.

- Co jest dzieciaku? Co się dzieje?- powiedział Wu, kucjając przed nim. Wygląda na naprawdę przerażonego. Więc to nie jest nic błachego.

- Restauracja Lazuri...o-ona została spalona...- wydusił chłopak, a ja poczułam ukłucie w klatce. Spalona...?! W sekundę stworzyłem portal i całą trójką się tam przenieśliśmy. Spojrzałem skołowany po zgliszczach budynków, czarnych smugach przez ogień. Gdzie do cholery jest nasza myszka?! Rozejrzałem się nerwowo.

- Macaq...- za sobą usłyszałem cichy głos Wu. Spojrzałem na niego rozkojarzony, a potem powiodłem wzrokiem tam gdzie on. W sekundę poczułem jak moje ciało przeszywa szok i panika. Nie przytomna, poobijana, z kroplówką i bandażami na szyji, rękach czy nogach. Przez nagłe pociągnięcie podszedłem do niej za Wu, który teraz trzymał mnie mocno za rękę. Nasza mała myszka...

[Wu Kong]

Lekarz powiedział, że przez kilka dni będzie nie przytomna. Jej stan jest stabilny ale ciało musi się zregenerować. Najszybciej za cztery dni się wybudzi. Z zamysłu wyrwało mnie nagłe przylgnięcie Macaque do mnie. W sumie dopiero od niedawna pamięta o mnie i Lazuri. Długo nas nie widział, a teraz dziewczynie stała się krzywda.

- Spokojnie, wyjdzie z tego...- powiedziałem, przytulając go. Owszem - sam okropnie się boję o Lazurę. Jednak teraz nie mogę nad tym myśleć. Muszę być tu i teraz. I wspierać Macaque.

- mhm...- mruknął w moje ramię. Jego zachowanie nic się nie zmieniło. Najpewniej boi się, że mi też coś się stanie i dlatego nie chce mnie puszczać. Boi się znowu zostania samemu. I nie dziwi mnie to. Owszem on lubi pobyć w samotności...jednak całe sto lat, a potem ten czas naszych walk, bycia pod  kluczem u Lady Bone Demon go wyniszczył. Teraz najczęściej leży obok mnie czy Lazuri. Praktycznie nigdy nie chce siedzieć sam.

[Wieczorem|Macaque]

Rozejrzałem się skołowany po Dojo. Gdzie Wu wcięło noo...
Może kiedyś lubiłem siedzieć samemu ale teraz nienawidzę. Nieznoszę samotności. Tego całego uczucia.

Wyszedłem z Dojo i rozejrzałem się po całej Fruit Mountain i Gaju. Jednak nigdzie go nie ma. Chyba nie powinienem aż tak się martwić. Westchnąłem i wróciłem do środka. Spojrzałem tępo na pranie. Bez namysłu wziąłem jedną z bluzek Lazury i Wu. Położyłem się na kanapie i przytuliłem je do siebie. Mam nadzieję, że z Lazi będzie niedługo lepiej...

[Narrator]

Gdy Wu wrócił do Dojo - Macaque już dawno spał wciąż przytulając ubrania kurczowo do siebie. Na ten widok ruda małpka lekko się uśmiechnęła. Nadal troszkę go dziwiło, że nawet wyjściem Macaque się przejmował. Zaiste dzisiejszy dzień musiał mu dać w kość. Wu usiadł obok i pogłaskał czarnowłosego po głowie. Dowiedział się, że z ich myszką jest coraz lepiej dzięki jej darowi. Był pewien, że gdy jutro rano powie to Macaque ten się bardzo ucieszy.

Moon, Sun & Star | Monkie KidWhere stories live. Discover now