Wszystko runęło, kiedy każdy dowiedział się prawdy...
[T.I] pracuje dla ZPZ, wraz z pułkownikiem Milesem Quaritch'em i resztą załogi chce zniszczyć klan Omaticaya, z Jake'em Sully'm na czele. [T.I] kieruję swojego Avatara, aby zdobyć zaufanie Na'vi...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Z góry przepraszam za błędy ortograficzne czy korektę. Nie zwracajcie uwagi :)
- Czas na zabawę ?.- zapytał w oddali głos Milesa.
- Tak, to co ? Może wyjdziesz i w końcu załatwimy to tak, jak należy, co ?.- zapytałaś. Zrobiło ci się słabo, więc oparłaś się o ścianę.
- Tak, jak należy ?.- powtórzył, wychodząc z kryjówki.- Dziewczyno, ledwo co stoisz na nogach.
- Sam mnie uczyłeś, aby się nie poddawać. Nawet w ciężkich chwilach. Dlatego nie mam zamiaru się kurwa poddać.- uśmiechnęłaś się delikatnie.- Walcz.
- W takim, zapraszam.- uśmiechnął się i zaczął biec w twoją stronę.
Przygotowałaś się na bójkę. Zrobiłaś standarowy unik, a następnie skoczyłaś na niego. Niestety nie na długo. Miles rzucił cię dalej na pokład, a tobie wypadł nóż z brzucha. Zaczęła się lać krew.
- O jej, czyżby...
- Mam to w dupie.- warknęłaś.- I tak umrę, nawet, jak zabije ciebie.
- Oh, w to nie wątpię.
Rzuciłaś się na niego, jednak szybko się obronił. Twoje nogi ciągle uderzały w jego ciało, jednak czułaś, że nic to nie daje.
Unik.
Kolejny unik.
Jeszcze raz unik.
Kopniak.
Drugi.
Trzeci.
I czwarty.
Unik.
Czułaś, jak tracisz coraz to więcej krwi. Kręciło ci się w głowie, aczkolwiek dałaś to na drugi plan.
- Zaraz umrzesz.- powiedział Miles zlizując krew z wargi, w którą przywaliłaś.
- Niedługo po tobie.
Uderzyłaś go znowu w twarz. Upadł na podłogę, a ty usiadłaś na nim, wymierzając w jego twarz sztylet.
- Miałem plan do wykonania.- uśmiechnął się złośliwie.
Byłaś słaba, więc pułkownik to wyczuł i wykorzystał. Znowu cię rzucił, ale tym razem się nie mogłaś podnieść.
- Chyba to jednak ty zostaniesz zabita pierwsza.
- Cóż. Oby cię dręczyły demony wszelkich koszmarów.- powiedziałaś na jednym wdechu.
Usłyszałaś głos broni. Zamknęłaś oczy i czekałaś na śmierć. Jednak nic nie nadeszło.
Spojrzałaś na bok. Stał tam Pająk, Neteyam oraz Lo'ak, którzy stali z bronią. Zaczęli strzelać, właściwie to Neteyam. Quaritch się ukrył, a Pająk i Lo'ak podeszli do ciebie i wzięli cię za ręcę.
Quaritch zaczął strzelać, jednak wszyscy skoczyliście do wody.
- Udało nam się ciebie uratować.- zaczął Lo'ak.- Udało nam się!
- Dokładnie!.- uśmiechnął się Pająk.- Neteyam?
Wszyscy spojrzeliśmy w jego stronę.
- Chyba zostałem postrzelony.- zamknął oczy.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Spokojnie, będzie jeszcze jeden rozdział i KONIEC. Kochani ja chyba płaczę:/
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał! Miłego dnia/nocy!❤