34. Iskierki

178 8 10
                                    

Dan i Jake czekali, aż Diana się przebierze i spakuje. Dostali wypis, wytyczne od lekarza prowadzącego i skierowanie na terapię dla Niej. Przysypiali na korytarzu, kiedy wykrzyknęła w ich stronę i stanęła przed nimi uśmiechnięta i pełna życia. Jake przyglądał się wnikliwie smukłej sylwetce, rozpromienionej twarzy i iskierkom w oczach. Była piękną kobietą i cieszył się widząc ją w dobrej formie. Zebrali się do szpitala i pojechali do domu. Dan wprowadził ją do sypialni, a Jake zniknął w kuchni.

- To Twój pokój. Staraliśmy się przywrócić wszystko do stanu, w którym go zostawiłaś.

- Dziękuję. Dajcie mi proszę chwilę, zaraz do Was dołączę.

- Pewnie, pójdziemy przygotować obiad. Jake już tam działa.

Zamknęła drzwi za nim i rzuciła się na łóżko. Odetchnęła głęboko, poczuła się tu dziwnie bezpiecznie. Myślała o Anji i śnie, który znowu zaczął ją nawiedzać. Nie pamiętała, czy ktokolwiek z Duskwood znał prawdę o tym, co zaszło lata temu, nie mogła nikomu tego zdradzić. Każdy w życiu popełnia błędy, niektóre jednak są na tyle poważne, że mogą zburzyć życie kogoś innego. Ona wiedziała o tym doskonale i pewnie to właśnie wina, którą musi odkupić nakłoniła ją do pomocy Thomasowi i pozostałym.

Miała ogromny mętlik w głowie, dziura w pamięci, niepewność co do Jake'a. Wciąż nie wiedziała również co się działo od kiedy przyjechała do Duskwood, chciała spotkać się z ludźmi, o których pisała w swoim artykule, poznać ich na nowo, dowiedzieć się czegoś na temat relacji, jakie z nimi miała. Musiała odzyskać wspomnienia, nie mogła tu tkwić bez końca nie wiedząc co dalej. Z rozmyślań wyrwało ją pukanie do drzwi, krzyknęła proszę, drzwi się otworzyły i wszedł Jake.

- Hej, jak się masz? Mogę wejść? Dan wyrzucił mnie z kuchni twierdząc, że wszystko spalę.

- Pewnie, siadaj - wskazała na miejsce na łóżku obok siebie - Mówisz, że w kuchni powstaje arcydzieło?

- Żebyś wiedziała, Dan jest w swoim żywiole.

- Mogę się do Ciebie przytulić?

- Zawsze, nie musisz pytać. - rozpostarł ramiona, a dziewczyna położyła się na łóżku i oparła głowę o Jego kolana - Hmm, więc to tak? No dobrze.

Gładził jej włosy, a Ona rozkoszowała się błogim spokojem, jaki dawała Jego obecność.

- Jak się czujesz?

- Jest dobrze, dziękuję. Cieszę się, że nie muszę już tkwić w tym cholernym szpitalu.

- Ja też się cieszę, że jesteś tu ze mną... To znaczy z nami. - na Jego twarzy pojawił się rumieniec.

- Ja też się cieszę, że tu jesteś. Nie pamiętam tego, ale jestem przekonana, że marzyłam o tej chwili.

- Mam taką nadzieję, bo ja też bardzo tego chciałem.

Obróciła się i spojrzeli sobie głęboko w oczy. Czas jakby się na chwilę się zatrzymał. Dotknęła dłonią Jego policzka i gładziła po delikatnym zaroście, a On gładził wciąż jej włosy.

- Chciałbym Cię teraz pocałować.

- Więc może po prostu to zrób?

- Nie sądzisz, że to byłoby nadużycie? Nie znasz mnie, nie pamiętasz co do mnie czułaś, nie chciałbym Cię skrzywdzić...

- Mamy tu i teraz. I właśnie ja, właśnie teraz, właśnie tutaj jestem pewna, że też chcę, żebyś to zrobił.

Usiadła obok niego i uśmiechnęła się. Położył dłoń na Jej rozgrzanym policzku i przejechał kciukiem po Jej ustach. Zbliżył się do Niej tak, że czuli wzajemnie swoje oddechy, aż nagle przerwało im energiczne otwarcie drzwi, w których stanął Dan. Oderwali się od siebie speszeni, a On rozbawiony sytuacją rzucił radosnym głosem.

- Koniec tych romansów pod moim dachem, jeszcze mi tu dzieci narobicie! Obiad czeka, proszę myć rączki i do stołu.

Wyszedł dny z siebie, a oni z twarzami czerwonymi jak buraki ruszyli do salonu.  Obiad jedli raczej w milczeniu, Dan nieustannie się uśmiechał, a oni byli speszeni, w końcu nakrył ich na niedoszłym pierwszym pocałunku. Jake nie chciał, żeby Dan miał o Nim źle zdanie, w końcu mogło przejść mu przez myśl, że to zwyczajna próba wykorzystania sytuacji. Po obiedzie Diana nalegała, że chce wyjść na samotny spacer po okolicy, żeby zapoznać się z nią na nowo, po długiej dyskusji obaj się zgodzili. Zabrała komórkę, żeby mogli zadzwonić w każdej chwili i wyszła z domu, zostawiając Jake'a na pastwę Dana.

- No stary... Powiem Ci, że podziwiam. Szybko przechodzisz do kolejnej bazy.

- Pierdol się, pukać Cię nie nauczyli?

- Przypomnę Ci, że jestem w swoim własnym domu. Choć na przyszłość zapukam, bo jeszcze zastałbym bardziej traumatyczne widoki.

- Nie zrobię Jej krzywdy, jestem ostrożny, nie chcę Jej zranić. Ale gdzieś w głębi ciężko mi się opanować, czekałem na Nią wystarczająco długo, a teraz jest na wyciągnięcie ręki i w dodatku chce tego samego...

- Jesteś pewien, że Ona chce? Pamiętaj, że sama nie wie do konca kim teraz jest, nie pamięta Cię. Może nie warto się spieszyć?

- Posłuchaj, nie traktuj mnie jak jakiegoś gówniarza, wiem co robię, nic Jej przy mnie nie grozi.

- Przepraszam, nie to miałem na myśli. Po prostu martwię się o was oboje, nie byłoby dobrze, gdyby któreś z was później czegoś żałowało.

- Jesteśmy dorośli, a Ona nie cofnęła się w rozwoju, po prostu ma luki w pamięci, które pomożemy Jej wypełnić.

Mężczyźni posprzątali po obiedzie i stwierdzili, że jeśli Dianę tak rozpiera energia, to zabiorą Ją do Aurory na rzutki, zdrowa rywalizacja dobrze im zrobi. Zadzwonili do Niej, była na rynku, więc tam się umówili.

- Jak Twój spacer? - zapytał Dan.

- Dziękuję, dobrze. Wiecie, że nie zgubiłam się? Szłam tymi uliczkami i nogi same mnie niosły, zupełnie jakbym była u siebie.

- To świetna wiadomość! - ucieszył się Jake.

- Mamy dla Ciebie propozycję, co powiesz na wypad do Aurory?

- Hmm... To bar, który prowadzi Phil Hawkins, dobrze pamiętam?

- Tak, brat Jessy. Przed Twoim zaginięciem planowaliśmy organizacje urodzin dla Niej. Choć teraz to chyba średnio aktualne...

- Co Ty mówisz?! Tym bardziej potrzebujemy rozrywki, trzeba się zająć organizacją! Idźmy tam od razu, opowiecie mi co było zaplanowane.

Jake cieszył się widząc tę energię. Miał jedynie nadzieję, że nie spotkają na miejscu nikogo poza Philem. Uważał, że powinni dawkować Jej emocje, a osobiście nie chciał widzieć Jessy. Dziewczyna przekroczyła wszystkie granice i nie umiał tego ot tak zapomnieć.

Kim Naprawdę Jesteś? - DuskwoodWhere stories live. Discover now