7. To jeszcze nie koniec

297 13 6
                                    

Czuła jak wali jej serce, rozglądała się przerażona wokół siebie, jednak nie zauważyła nikogo, ani niczego, co wzbudziłoby podejrzenia. Nie usłyszała już nic więcej w słuchawce, tajemniczy rozmówca odpowiedział na jej pytanie głuchą ciszą, po czym się rozłączył.

W domu czekał zdenerwowany Dan w towarzystwie Jessy. Diana była przerażona i blada jak ściana, co nie uszło uwadze przyjaciół.

- Diana! Czy Ty wiesz jak się martwiłem? Dlaczego nie powiedziałaś, że wychodzisz?

- Dokładnie, my tu ze strachu umieramy. Dlaczego jesteś taka blada, co się dzieje?

- Przepraszam Was, musiałam pobyć przez chwilę sama. Wszystko jest ok.

- Maleńka, nie próbuj nas oszukać. Widzę, że coś ukrywasz. Co się stało?

- Posłuchajcie... Pojechałam nad jezioro na obrzeżach miasta. Chciałam w spokoju przemyśleć kilka spraw i odpocząć. To był naprawdę przyjemny dzień, dopóki nie postanowiłam już wracać.

- Co się wydarzyło? Nie trzymaj nas w niepewności, my tu z Danem zamartwialiśmy się, byłam gotowa iść do Alana zgłosić Twoje zniknięcie bez słowa.

- Nagle zadzwonił telefon. Odebrałam myśląc, że to Dan, jednak usłyszałam głos... Jakby ktoś mówił przez modulator, nie jestem w stanie określić kto to mógł być. Przecież Richy jest w szpitalu, a Jake... Raczej powiedziałby, że to on, chyba dałby mi wskazówkę.

- Co dokładnie powiedział? - Dan był wyraźnie zaintrygowany.

- Nic konkretnego. Obserwował mnie, powiedział, że ładnie wyglądam i widzi, że przyjechałam podziwiać okolicę.

- Może to rzeczywiście Jake? Powiedział coś jeszcze? - Rudowłosa była nienaturalnie spokojna. Jakby wszystkie ostatnie wydarzenia uodporniły ją na przesadny strach i panikę.

- Nie, to były jego jedyne słowa, gdy zapytałam kim jest po prostu się rozłączył.

- Chyba zgodzę się z Jessy. Kto inny jest zdolny do takich gierek? Koleś robi dziwne podchody, zamiast być względem Ciebie fair i dać wyjaśnienia, na które zasługujesz

- Może macie rację. Możecie póki co nie mówić pozostałym? Jeśli to naprawdę On, pewnie wkrótce się odezwie.

- Pewnie. Ja i Dan będziemy milczeć jak grób. Prawda Dan?

- Tak, tak. Oczywiście.

Kiedy w końcu układała się do snu, dostała wiadomość.

Lilly: Chyba jestem gotowa. Chcę, żeby znała prawdę. Nie mogę patrzeć, jak ojciec zgrywa przed nami ideał, mam ochotę stąd po prostu wyjść, ale nie mogę jej zostawić. Chcę wyznać jej prawdę i razem z nią wyprowadzić do jej mieszkania. Na pewno nie będzie chciała tu zostać.
Diana: No dobrze. Wrócimy do tematu rano. Ustalimy jakiś czas i miejsce do spotkania. Musimy to dobrze przemyśleć.
Lilly: Dziękuję Ci jeszcze raz. Dan panikował dziś, że zniknęłaś, wszystko ok?
Diana: Tak. Dan to panikarz, byłam dziś na wycieczce, wszystko jest w porządku.
Lilly: Jakie to dla niego typowe... Cóż, do zobaczenia jutro. Papa

Rozumiała doskonale jak to jest nie móc patrzeć i przebywać w otoczeniu najbliższej rodziny. Sama wyprowadziła się ze swojego rodzinnego domu, gdy tylko skończyła 18 lat. Nie mieli dobrych relacji, nie była w stanie znieść modelu życia, w którym jedyną wartością człowieka jest jego portfel. Od wyprowadzki utrzymywała się sama, mimo że ojciec w tajemnicy przed matką, co miesiąc robił przelew na jedno z jej kont. Nie tknęła tych pieniędzy, może kiedyś przekaże je na jakiś szczytny cel, albo wykorzysta jeśli wydarzy się coś naprawdę niespodziewanego. Była dziedziczką sporej fortuny, jednak nie pozwoliła, by to ją zdefiniowało.

Gdy rano się obudziła, czekała już na nią wiadomość od Lilly. Jednak jej uwagę przykuło nowe okno czatu.

Anonim: Wiem, że byłaś na komisariacie. Czy śledztwo jest już zamknięte?
Diana: To znowu Ty? Kim jesteś?
Anonim: Nie domyślasz się?
Diana: Jake, czy to naprawdę Ty?
Anonim: Tak, to naprawdę ja.
Diana: Dlaczego milczałeś tak długo?! Gdzie jesteś? Co się dzieje?
Anonim: Muszę się jeszcze chwilę ukrywać. Ledwo uciekłem przed federalnymi tamtej nocy. Ale wkrótce się spotkamy, obiecuję. Teraz muszę wiedzieć, czy zamknęli już dochodzenie, to ma wpływ na moje bezpieczeństwo.
Diana: Niestety, nie mogą tego zrobić, póki nie przesłuchają Richiego. Wiesz, Alan wciąż ma wątpliwości.
Anonim: Jakie? Przecież Richy Ci się do wszystkiego przyznał, potwierdził, że to był jego pomysł.
Diana: Wątpi w to, że działał w 100% sam. Nie mógł mi w tej chwili powiedzieć więcej, ale jesteśmy w stałym kontakcie. Jeśli czegoś się dowiem, wrócę do Ciebie. Przecież wiesz, że Ci ufam.
Anonim: Ja Tobie też i liczę na Ciebie. Muszę już iść, ale jeszcze się odezwę.
Diana: Dobrze, cieszę się, że wróciłeś.

W końcu. Serce biło jej tak szybko, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Wrócił, żyje i już wkrótce się spotkają. Zanim powie pozostałym, pierwsza powinna wiedzieć Lilly. Zebrała się, zjadła niewielkie śniadanie i ruszyła do Rainbow Caffe, by spotkać się z siostrami Donfort.

- Diana, cieszę się, że Cię widzę. Podobno musicie mi powiedzieć coś ważnego.

- Tak Hannah. Usiądźmy i porozmawiamy.

O tej porze było tu pusto. Lilly dobrze wybrała miejsce spotkania. Zamówiły ciastko i kawę. W końcu zaczęły temat.

- Poprosiłam Dianę, by była przy naszej rozmowie, bo to co chcę Ci powiedzieć jest szokujące. Z początku sama nie chciałam w to uwierzyć.

- Proszę, powiedzcie mi już o co chodzi, bo zaczynam się denerwować.

- Chodzi o Jake'a. Hannah... On tak naprawdę jest naszym... On jest najstarszym dzieckiem naszego ojca.

- Co?! Kto Ci takich głupot naopowiadał?! Diana, czy to Ty? Dlaczego to robisz?

- Hannah, to nie byłam ja. Wiem, że to jest dla Ciebie szok, Jake nie chciał żeby Ci o tym mówić. Wyznał prawdę tylko mnie i Lilly. On nie chciał niszczyć waszej rodziny.

- Nie mogę w to uwierzyć... Może on się pomylił?

- Niestety nie. Pokazał mi dowody. Listy ojca do jego matki, zdjęcia, w końcu nawet badania DNA między Tobą, a nim.

- Czyli to naprawdę nasz brat... Czemu nie powiedział mi prawdy przez tyle lat, ja go przecież pokochałam, kiedy zobaczyłam go przed kopalnią to nawet chyba w pewnym sensie wróciło, a On...

- Wiem, że będziesz potrzebowała czasu, żeby sobie to ułożyć. Jake naprawdę chciał dla was obu dobra. Chciał poznać swoje siostry także by nie niszczyć ich życia, ale kiedy zniknęłaś musiał wyznać prawdę, by przekonać do siebie Lilly.

- To prawda. Pokazał mi dowody, wytłumaczył że nie chce niczego od ojca, nie oczekuje, że będziemy rodziną, jednak nie mógł Ci nie pomóc.

- Jest coś jeszcze. Być może wkrótce będziecie mogły to z Nim wyjaśnić. Jake wrócił i odezwał się do mnie.

Kim Naprawdę Jesteś? - DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz